Co roku coraz więcej Polaków odwiedza Czarnogórę, czas więc najwyższy, aby poznać Czarnogórców. Niewiele wiemy o narodzie, który jak żaden inny umiłował wolność. Dlatego warto zaprosić czytelników do przeczytania książki „Czarnogórskie klimaty” Grzegorza Łatuszyńskiego, wybitnego znawcę krajów dawnej Jugosławii i tłumacza. Trudno o lepszego przewodnika po tej części świata, bo Łatuszyński dokonał wyboru, tłumaczeń i w końcu sam wydał antologie poezji serbskiej, chorwackiej i właśnie czarnogórskiej XX wieku.
Czarnogórcy są ludźmi spełnionymi. Nie cierpią na kompleks niższości. Nie cierpią, że kraj ich jest mały. Dumni są, że umieli ten skrawek ziemi przez wieki zachować przed nawałą turecką i wszelką inną, by móc tu żyć z poczuciem, że jako lud wolny są u siebie, na swojej ziemi, i że nikt z zewnątrz obcych praw dyktować im nie będzie, ani się szarogęsić na ich ziemi
—pisze autor „Czarnogórskich klimatów”.
Część książki stanowią rozważania o historii narodu i jego kulturze. Oprócz tekstów o historii, wspomnień autora i wierszy, opublikowano tu wywiady z politykami jakie Łatuszyński przeprowadzał na przestrzeni lat – stąd dwie rozmowy z Milovanem Dżilasem – poetą, filozofem i byłym dysydentem komunistycznym oraz dwa wywiady z Milo Djukanoviciem, wieloletnim premierem Czarnogóry i twórcą jej niepodległości. Łatuszyński przypomina, że Czarnogórzec w czasach nawałnicy tureckiej miał obowiązek spłodzenia potomków i śmierci w walce z tureckimi najeźdźcami. Jeśli zdarzyło się tak, że ktoś miał 25 lat i ciągle żył w wiosce patrzyli na niego podejrzliwym okiem.
Od początku XVIII wieku, nie sięgając głębiej w historię, do czasu I wojny światowej Czarnogórcy wolności swej bronili w 23 wojnach z Turkami, Wenecjanami, Francuzami i Niemcami. Cetinje zaledwie trzy razy zdobyte zostało na krótko. Napastnicy szybko się z niego wycofywali, bo nie sposób było utrzymać miasta. Czarnogórcy częściej ginęli na polach walki niż umierali śmiercią naturalną. A jak walczyć potrafili, niech świadczy fakt, że w bitwie w Vučjim Dole (1876), która trwała jeden dzień ledwie, zasiekli ponad 2700 Turków, w tym 186 oficerów. Zginął tam także Selim Pasza, a Osman Pasza wzięty został do niewoli. Czarnogórców zaś poległo 48, a rannych zostało 72 i tylko jeden trafił do niewoli. Małej, górzystej i bitnej Czarnogóry nie zdobyli Turcy i nie zdobył Napoleon
—przypomina Łatuszyński.
Turysta z Polski były zaskoczony, gdyby się dowiedział, że po upadku Napoleona Czarnogóra była w Europie jedynym obok Rosji niepodległym państwem słowiańskim! Stare piękne miasta wybrzeża takie jak Kotor, Budva, Perast czy Herceg Novi to pozostałość po osiadłych tutaj zromanizowanych społecznościach, dlatego miasta te bliźniaczo przypominają włoskie miasteczka. Prawdziwa Czarnogóra zaczyna się kiedy wjedziemy w wysokie pasma górskie, pnące się nad wybrzeżem. Jeden z bohaterów książki przywołuje stare powiedzenie, że z Kotoru do Cetinje, historycznej stolicy Czarnogóry można przejść górami w trzy godziny. Ale dokonać można tego idąc jedynie jako przyjaciel, nigdy jako wróg.
W większości jednak rozmówcami Łatuszyńskiego są poeci i artyści. Bo oprócz wojowania Czarnogórcy znani są jako twórcy literatury. Wojowniczy charakter Czarnogórców stał się kulturotwórczy; skoro członkowie klanów nie mieli innych zajęć poza „tłuczeniem” Turków i wypasaniem bydła, to coś musieli robić. I zabrali się za pisanie wierszy.
Petar II Petrović Njegoš (prawosławny biskup i władca tego kraju w latach 1831-1850) sam pisał wiersze, grał na gęśle i śpiewał pieśni. Przez wiele lat wydziały filologiczne uczelni i środowiska literackie Jugosławii zdominowane były przez pisarzy pochodzących właśnie z Czarnogóry. Dlatego właśnie Łatuszyński postawił na ogląd literacko-artystyczny; bo to właśnie artyści znają prawdziwą duszę tego narodu. Z wywiadu z Igorem Rakčeviciem, prezesem Stowarzyszenia Plastyków Czarnogóry dowiadujemy się na przykład, że w tym małym i słabo zaludnionym kraju (620 tys. mieszkańców) tworzy ponad czterystu zawodowych malarzy!
Osobnym nurtem rozważań książki jest stopień pokrewieństwa mieszkańców kraju znanym na Zachodzie jako Montenegro z Serbami. Sam Autor uważa, że choć oba narody mają wspólny pień, to jednak ich drogi się rozeszły. W samej Czarnogórze społeczeństwo jest podzielone – jedni mają się za część narodu serbskiego, reszta za odrębny naród. Grzegorz Łatuszyński wyraźnie się opowiada za odrębnością Czarnogórców i szuka u swoich rozmówców dowodów na potwierdzenie owej tezy. Odpór mu stawia Ilija Lakušić, pisarz i dziennikarz, który przypomina, że wolna, ale samotna Czarnogóra będzie zawsze mały państewkiem, jakkolwiek wielkich i patetycznych słów nie użyliby poeci na kamieniu zrodzeni, jak się mówi o tutejszych twórcach. Poza tym jedni i drudzy są sobie potrzebni – Serbia bez Czarnogóry nie ma dostępu do morza, a Czarnogóra nie ma metropolii, bo nic nie zastąpi Czarnogórcom Belgradu. Ciągle lubią przyjeżdżać do stolicy dawnej Jugosławii, gdzie uważa się ich delikatnie mówiąc, za niezbyt pracowitych. Krąży o nich dowcip; „Dlaczego w Belgradzie jest tylu przybyszy z Czarnogóry, skoro w mieście nie ma pracy? Właśnie dlatego przyjeżdżają!” Oczywiście to tylko stereotyp, bo Czarnogóra rozwija się szybko. W sklepach i restauracjach zostaniemy dobrze obsłużeni, ale pamiętajmy, że w tym kraju żaden kelner nam się w pas kłaniał nie będzie, bo honor i dumę Czarnogórzec ma przyrodzoną. Warto więc poznać ten naród i zanurzyć się w „Czarnogórskich Klimatach”.
Rafał Geremek
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/354318-kraj-poetow-i-wojownikow-co-roku-coraz-wiecej-polakow-odwiedza-czarnogore