Premier Theresa May otwarcia namawia, żeby Polacy w Wielkiej Brytanii zostali. Mówi o tym, że nikt kto przebywa zgodnie z prawem na terenie Unii Europejskiej, nie zostanie z niej wyproszony. Teraz także brytyjski ambasador w Warszawie Jonathan Knott mówi o swoich odczuciach. A te podpowiadają mu, że stanowiska UE i Wielkiej Brytanii w sprawie praw obywateli Unii mieszkających na Wyspach „są sobie w miarę bliskie, a jeszcze tego lata ma być w tej kwestii możliwe porozumienie.”
Wszystkie te informacje, bez wątpienia i z wypiekami na twarzach, obserwują mieszkający w Wielkiej Brytanii Polacy. Już od roku, bo to właśnie 23 czerwca ubiegłego roku usłyszeli o wynikach referendum w sprawie Brexitu.
Wówczas padł na nich blady strach. Jeszcze nie panika, bo zaznaczali zgodnie, że nie pakowali w pośpiechu walizek i nie zamawiali taksówek na lotnisko, ale w dużym chaosie informacyjnym czekali na wieści. Będzie trzeba wracać do kraju? Będzie trzeba uzyskać pozwolenie na pracę, wizę, brytyjskie obywatelstwo? Jak będzie wyglądała przyszłość całych rodzin, które już zdążyły osiedlić się w Wielkiej Brytanii?
Przecież po angielskich ulicach spaceruje już milion Polaków. Milion osób zakasuje rękawy i ciężko pracuje zasilając brytyjską gospodarkę. I dopiero teraz Brytyjczycy, ustami pani premier, oficjalnie potwierdzili już, że potrzebują naszych rąk do pracy. I nie będę nikogo z kraju wyrzucać.
Trzeba jednak pamiętać, że to zupełne odwrócenie początkowej narracji Davida Camerona przekonującej do Brexitu właśnie z uwagi na napływ imigrantów z krajów Europy Środkowo-Wschodniej, głównie Polski.
Wszyscy Polacy pamiętają zapewnie początkowe pokrzykiwania byłego premiera o rzekomo zabierających pracę tamtejszym Polakach. O ich żerowaniu na zasiłkach i konieczności ukrócenia tegoż procederu. To na tym były premier Partii Konserwatywnej zbudował całą kampanię przeciw obecności Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej.
Brytyjczycy Unii nie chcieli, ale, jak już widzimy, wcale nie ze względu na obecność Polaków. Bo to oni pierwsi zauważyli, jak bardzo słabe są unijne elity. Jak dalece wola suwerennych narodów odbiega od decyzji podejmowanych na samej górze Wspólnoty. I wyrazili wobec tego jasny sprzeciw. Chcąc wystąpić z Unii, zamydleni nagonką na Polaków Camerona, ale także brytyjskich mainstremowych mediów, zapomnieli o istocie problemu. A tą wcale nie są Polacy.
Nie oni szkodzą Wielkiej Brytanii. Są prawdziwym imigracyjnym diamentem i wspierają tamtejszą gospodarkę. Tymczasem polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych radzi im, by już teraz gromadzili dokumenty i ubiegali się o stałą rezydenturę w Zjednoczonym Królestwie. Wówczas legalny pobyt i pracę na Wyspach będą mieli zapewnioną. Tylko czy na pewno to dobrze dla Polski?
Chyba jednak szkoda, że tacy pracowici, obyci i znający języki obce ludzie nie wspierają rodzimej gospodarki. Szkoda, że ich międzynarodowe doświadczenie i, niejednokrotnie zdobyte w Polsce wykształcenie, nie może tworzyć rodzimego PKB. Szkoda, że Brytyjczycy nie wrócą do Polski. Dla Polski szkoda.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/346122-polacy-w-wielkiej-brytanii-moga-odetchnac-nikt-ich-nie-wyrzuci-tylko-czy-polska-powinna-sie-cieszyc