- Lekarz mi powiedział, że otarłem się o śmierć - mówi obrońca Górnika Zabrze Michał Koj. 25-latek wrócił w środę na boisko po kilku miesiącach przerwy spowodowanej bardzo poważnymi problemami ze zdrowiem.
W środę Górnik pokonał w sparingu MFK Karvina 2:1, jednak znacznie ważniejsze od zwycięstwa był dla drużyny Marcina Brosza powrót do gry Koja. 25-latek pojawił się na boisku po raz pierwszy od marca. Okazało się, że piłkarz przeszedł wiosną bardzo poważną operację wycięcia guza jelita i groziła mu śmierć.
Obudziłem się o czwartej rano, bo strasznie bolał mnie brzuch, pojechałem do klubu, ale wieczorem wylądowałem na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. Nie umiałem już nawet wtedy chodzić. Miałem wyciętego guza na jelicie, dziurę w jelicie oraz zapalenie otrzewnej. To była bardzo poważna operacja, lekarz powiedział, że otarłem się o śmierć. Później przez długi czas leżałem w szpitalu i w domu, nie mogłem się przemęczać, nawet jazda na rowerze była zakazana. Zrzuciłem osiem kilogramów, ale to akurat mi się przydało, bo wcześniej zbyt dużo ważyłem
— zdradza piłkarz.
To nie jedyne perypetie zdrowotne piłkarza urodzonego w Rudzie Śląskiej. W 2016 roku też przeżył chwile grozy. Miał poważny uraz głowy.
Byłem wtedy sparaliżowany, od pasa w dół. Były obawy, że nie będę już chodził. Ten pech mnie prześladował, ale wciąż mogę grać w piłkę, kontynuować karierę. Mam nadzieję, że fatum już mam za sobą. Udało mi się wygrać dwa razy
— dodaje zawodnik.
CZYTAJ TAKŻE: W Śląsku jest wreszcie napastnik. Tylko czy na miarę tego klubu i ekstraklasy?
Przeglad Sportowy, MACRO
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/452623-polski-pilkarz-dwa-razy-wygral-ze-smiercia