Zachodnie sankcje są coraz dotkliwsze, rosyjska gospodarka jest w zapaści, stan życia Rosjan wyraźnie się pogarsza, a to, co w ostatnich latach było jedynym polem rosyjskich sukcesów, czyli agresywna i skuteczna polityka zagraniczna, zostało sprowadzone na ziemie przez, mówiąc językiem piłkarskim, nie odstawiającego nogi prezydenta USA Donalda Trumpa. Dlatego też Putin potrzebuje sukcesu mundialu, jak grzyby deszczu.
Tylko tak może pokazać swoim obywatelom i światu, że Rosja jest potęgą, którą trzeba szanować i z którą należy się liczyć. Tyle tylko, że przecież nie jest, więc znów, jak przed laty, trzeba malować trawę na zielono i stawiać potiomkinowskie wioski. Przerabiano to już podczas igrzysk w Soczi, przerabia i teraz.
Choć Rosjanie do dziś utrzymują, że przysłowiowe potiomkinowskie wioski, stawiane na cześć imperatorowej Katarzyny, nigdy nie istniały, a cała historia jest czarną legendą wymyśloną przez zawistnych Europejczyków, to przecież nie trzeba długo szukać, by w dzisiejszych działaniach rosyjskich władz (wszelkiego szczebla) dopatrzyć się analogii z legendą. Przykład pierwszy z brzegu.
Rosyjskie wydanie Radia Swoboda zamieściło reportaż z miasta-gospodarza mundialu – Rostowa nad Donem. Co widzimy na zdjęciach z dawnej stolicy północnokaukaskiej guberni? Rozpadające się kamienice oklejone banerami z wymalowanymi witającymi turystów ludźmi w oknach, odcięte za sprawą remontów dróg najmniej reprezentacyjne dzielnice miasta i stadion wybudowany rękoma północnokoreańskich niewolników!
Do tego ta osławiona już malowana na zielono trawa, czy raczej malowane na zielono zaschnięte błoto imitujące trawę.
To prawdziwa twarz Rosji po liftingu, trochę jak jej prezydenta – do bólu naciągnięta po botoksie. Zresztą to przecież nie tylko kwestia głębokiej prowincji. W stolicy, Moskwie, jest przecież podobnie – bezdomnych będących przecież znakiem rozpoznawczym każdej wielkiej aglomeracji, wywieziono autobusami do specjalnych obozów pod Twerem. Bezpańskie psy, podobnie jak przed wcześniejszymi dużymi międzynarodowymi imprezami w stolicy, zostały eksterminowane. Ma być pięknie i czysto, choć pod spodem czai się brud.
I być może ta fasada miałaby nawet swój azjatycki, choć niestety barbarzyński urok (oczywiście pomijając psy i bezdomnych), gdyby nie fakt, że tak w Rosji jest ze wszystkim. A przede wszystkim z mentalnością. Mundial, mający być świętem futbolu, to przecież przykrywka. Radośni uśmiechnięci Rosjanie to przecież przykrywka. Prezydent, gołąbek pokoju, z gospodarskim uśmiechem witający wszystkich przyjezdnych, to przecież przykrywka.
A co pod nią? Łamanie praw człowieka, areszty i mandaty za posty na Facebooku, znikanie w niewyjaśnionych okolicznościach szemrzących obywateli, „odstrzeliwanie niepokornych dziennikarzy, deptanie demokracji, ksenofobia, rasizm, 2 proc. społeczeństwa zarażonych wirusem HIV, zestrzeliwanie samolotów, wpychanie się w brudnych żołnierskich trepach do okolicznych państw, wspieranie reżimu gazującego syryjskie dzieci i budowanie państwowości na eksterminacji całych narodów: Czerkiesów, Czeczenów, Kałmuków i wielu wielu innych. Witamy w Rosji – światowej stolicy futbolu na najbliższy miesiąc.
Tekst ukazał się na portalu: Stefczyk.info
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/399504-czy-ten-brud-mozna-pomalowac-na-zielono?wersja=mobilna