Kowalczyk: Na Łazienkowskiej rządzi amatorszczyzna

Fot. YouTube
Fot. YouTube

Były piłkarz Legii Warszawa Wojciech Kowalczyk przewidywał, że mistrz Polski zostanie wyeliminowany przez Celtic. Niestety jego słowa się sprawdziły, a sam „Kowal” wciąż nie szczędzi krytycznych słów pod adresem stołecznego klubu.

Skąd taki sceptycyzm u „Kowala”?

Bo znam polską ligę. Oglądam Legię. Muszę powiedzieć, że się nie spodziewałem takiej drużyny, jaką zobaczyłem. Nie ulega żadnej wątpliwości, że sami piłkarze zrobili bardzo dużo, aby grać dalej w eliminacjach Ligi Mistrzów i należą im się brawa. Zdeklasowali Szkotów, choć miało być odwrotnie. Problem w tym, że polskie drużyny są w stanie zagrać tak dobrze tylko raz na kilka lat. Ostatni taki dobry dwumecz był trzy lata temu, kiedy Legia pokonała Spartaka Moskwa

— tłumaczy były reprezentant Polski w rozmowie z „Polską The Times”.

Zdaniem Kowalczyka odpadnięcie Legii z eliminacji do Ligi Mistrzów w taki sposób, to gigantyczna wtopa klubu z Warszawy, jak i całego polskiego futbolu.

Legia wyeliminowała Legię. Poruszyłeś temat największej kompromitacji w XXI w. w polskiej piłce. Jak się z nas pośmieją, to nic się nie stanie. Co roku się śmieją. Jeżeli się zagrało mecz na jakimś poziomie i pojawia się światełko w tunelu i dzieje się coś takiego to… Jak ktoś jest amatorem, to z dnia na dzień zawodowcem się nie stanie

— przekonuje „Kowal”.

Zdaniem byłego piłkarza odpowiedzialność za wykluczenie Legii z rozgrywek ponoszą wszystkie osoby odpowiedzialne za klub z prezesem Bogusławem Leśnodorskim na czele. Na pytanie czyja to wina, „Kowal” odpowiada bez mrugnięcia okiem:

Wszystkich. Od Leśnodorskiego poczynając, bo zatrudnił Ostrowską na stanowisko kierownika. Zatrudnił kogoś niekompetentnego. I od razu powiedzmy, że to nie jest tylko jedna osoba. Nie może być, że cała wina idzie na konto kierownika drużyny. Ona nie mogła się zajmować wszystkim, jak drużyna gra na kilku frontach.

Zdaniem Kowalczyka dotkliwa kara dla Legii nie jest nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności, ani dziełem przypadku. Były piłkarz uważa, że to konsekwencja wcześniejszych zaniedbań.

Ten walkower to nie jest coś, co przyszło trzy minuty przed końcem drugiego meczu. To nie jest tak, że to był błąd. Niekompetencja to nie jest błąd. Żeby popełniać błędy, to trzeba coś robić. Gdyby oni działali, wiedzieliby coś zawodowo, to Bereszyńskiego zgłosiliby do rozgrywek we wcześniejszych meczach. Ten popis niekompetencji zaczął się, gdy ktoś nie zgłosił Bereszyńskiego do rozgrywek

— podkreśla „Kowal”.

Czyżby legendarny napastnik stołecznego klubu na dobre miał być wyklęty wśród kibiców, którzy niedawno skandowali z trybun: „Kowal, szmato! Co ty na to?”.

gah/Przegląd Sportowy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.