Ludzie ważni często przechodzą niezauważeni i dopiero gdy nie ma szansy na kolejne spotkanie, zdajemy sobie sprawę z tego, że oto coś nas dotknęło, zmieniło, pozostawiło ślad, ale byliśmy zbyt niebaczni, aby do końca wykorzystać szansę.
W naszym życiu publicznym bywają postaci, które mogłyby wiele zmienić, mają dobre intencje i potencjał, aby dokonać przemian. Skoro jednak wszystko wygląda tak jak teraz, to znak, że niedostatecznie obserwujemy. Ta istotna wada selekcji ważnych dla Polski postaci sprawia, że nieustannie pławimy się w powodzi typków spod ciemnej gwiazdy lub rozlazłych, nietwórczych sybarytów. Sita mamy zastawione nie w tych wodach, w których płyną najzdrowsze okazy. Pozwalamy, aby to co dobre wypływało z Polski, nasi rodacy robią kariery za granicą, budują dobrobyt innych narodów, a my tu jedynie narzekamy.
Rozczarowuje nas reprezentacja polityczna, której przekazaliśmy nasze poparcie, ale czy zbudowaliśmy coś lepszego? Pozycja bezpłodnego krytyka jest jednym z najbardziej uwłaczających stanów, w jakich może się znaleźć człowiek. Skoro taką mamy polityczną wierchuszkę, to widocznie na nic lepszego nie zasłużyliśmy. Przeglądam swoje stare felietony i właściwie mógłbym je teraz przeklejać. Pisałem o tym, że karierowicze prędzej czy później rozwodnią reformę kraju, że farbowane lisy wypchają ze znaczenia ludzi prawdziwie zamierzających zmieniać Polskę. Czy wynikało to ze szczególnej przenikliwości? Ależ skąd, takie diagnozy mógł postawić każdy, kto miał nieco zdolności obserwacyjnych. Podmienili postaci, wyblakły hasła i wylazła ordynarna walka o władzę i wpływy. Oczywiście mógłbym się teraz obsadzać w roli Katona, który nic nie wziął od władzy, a więc ma prawo, aby wygarnąć jej prosto w twarz. Tylko w takich sytuacjach kołacze mi się w głowie stary wiersz Lothara Herbsta, który kończył się stwierdzeniem: być może kiedyś ktoś napluje mi w twarz. Taki czysty gest gówniarza. Nie gwarantuję dosłowności cytatu, ale wyraziłem myśl, która ciągle odbiera mi świetne samopoczucie. Wiesz, jak zrobić lepiej, to czemu do cholery tego nie robisz?! Nie szukaj usprawiedliwień – mówię sobie. Spójrz prawdzie w oczy – niewiele zdziałałeś, a ten proch, który po tobie zostanie, szybko się rozwieje. Nic nie zmieniłeś, to nie miej pretensji do całego świata. Tak sobie czasem sam ze sobą gwarzę.
Felieton ukazał się w tygodniku „Sieci” nr 4/2020
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/484113-gest-gowniarza