Bywają w Polsce krótkie chwile, które pozwalają wierzyć, że większość Polaków ciągle pozostaje wspólnotą. Taką chwilą były wczorajsze obchody 75-rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Nieprzebrane tłumy na Placu Piłsudskiego w Warszawie, liczne zdjęcia pokazujące ludzi, którzy o godzinie W oddali hołd poległym powstańcom, są dowodem na to, że – przynajmniej w fundamentalnych kwestiach, takich jak szacunek do wspólnej przeszłości – wielu z nas nie dało się jeszcze podzielić.
Nabrałem tego przekonania, obserwując obchody rocznicowe podczas krótkiego urlopu w Świnoujściu. W mieście położonym tuż przy granicy z Niemcami, skąd co roku przybywają na wypoczynek nieprzebrane tłumy niemieckich rodzin. Godzina W zastała mnie w nadmorskiej kawiarence. Dokładnie o 17.00 z plażowego radiowęzła rozległ się odgłos syren, a potem popłynęły dźwięki „Warszawskich dzieci”. Ratownicy rozpalili na plaży białe i czerwone race, a wzdłuż wybrzeża przedefilowała łódź z polskim sztandarem. Skromnie ale bardzo wzruszająco.
Najważniejsze jednak, że w chwili, gdy zawyły syreny, większość plażowiczów natychmiast podniosła się z koców i leżaków. Niesamowity był widok tłumu ludzi – w każdym wieku – stojących w milczeniu na baczność na plaży. Wielu miało – dosłownie – łzy w oczach. Było to ogromnym zaskoczeniem dla licznych Niemców, którzy rozglądali się dookoła pytającym wzrokiem: o co tu chodzi? Niektórzy z nich, nie wiedząc w czym rzecz, również wstali i przyłączyli się do hołdu, inni przechadzali się zdziwieni nad brzegiem morza lub zadawali gorączkowe pytania kelnerkom. Nie mam o to pretensji, oni naprawdę nie mieli pojęcia, o co chodzi. Mam jednak nadzieję, że wielu z nich zajrzało do internetu, aby dowiedzieć się, co takiego wydarzyło się w Polsce 1 sierpnia.
Inicjatywa uczczenia obchodów na plaży wyszła – na ile zdołałem się dowiedzieć – od miejscowych ratowników WOPR. Przy tej okazji chciałbym im złożyć podziękowania za ten wzruszający spektakl. Szacunek Panie i Panowie. Zastanawiam się jednak, czy w innej atmosferze, byłoby możliwe takie widowisko? Czy ktokolwiek podjąłby się organizacji obchodów, gdyby zwyciężyła optyka podważania polskiego heroizmu podczas II wojny światowej i obciążania nas wszystkimi – również niezawinionymi – grzechami z przeszłości? Chciałbym wierzyć, że tak, ale wolałbym tego nigdy nie sprawdzać.
Dlatego tym bardziej cieszę się, że takie inicjatywy się pojawiają. Pokazują one bowiem, że mimo różnic ciągle potrafimy dostrzec rzeczy, które nas łączą. Przecież wśród tłumu stojącego na plaży byli ludzie o różnych poglądach, wykształceniu i statusie społecznym. Większość z nich nie pochodziła z Warszawy, gdzie pamięć o Powstaniu ma szczególny wymiar. Gdy już tak niewiele pozostało wspólnego, historia nadal pozostaje bardzo ważnym spoiwem i składnikiem naszej tożsamości. Bez niej łączyłby nas już chyba tylko język. Dlatego warto o historii pamiętać, bronić jej i ją ciągle pielęgnować.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/457602-powstanie-warszawskie-zwyciezylo-po-latach