Tak zwane marsze równości promujące ideologię gender są nieodłączną częścią współczesnej wojny kulturowej. Najważniejsze bitwy tego konfliktu toczą się dziś tam, gdzie wykuwa się kształt naszej kultury – w redakcjach wielkich mediów, aulach uniwersyteckich, wytwórniach filmowych, na sympozjach i kongresach oraz w innych opiniotwórczych miejscach, które Jan Paweł II nazywał „nowymi areopagami”. Toczą się również tam, gdzie kształtowane jest prawo – na konferencjach międzynarodowych, posiedzeniach komisji parlamentarnych, w salach sądowych itd.
Jaką rolę w tym wszystkim odgrywają wobec tego parady równości? Podczas nich nie zapadają przecież żadne kluczowe decyzje. Jakie jest więc ich znaczenie?
Spójrzmy na niedzielny marsz LGBT pod Jasną Górą. Przecież w Częstochowie istnieje wiele miejsc, w których mogłoby się odbyć tego typu wydarzenie. Dlaczego więc organizatorzy wybrali najbliższe sąsiedztwo najważniejszego sanktuarium katolickiego w kraju?
Odpowiedź jest prosta: to było jawne rzucenie wyzwania. Chodziło o wtargnięcie w przestrzeń symboliczną wroga. To było wysłanie czytelnego sygnału: wypowiadamy wam wojnę. Innymi słowy: akt agresji symbolicznej.
W dawnych armiach istnieli tzw. harcownicy. Byli to pojedynczy jeźdźcy wysunięci przed szyk wojska, nękający przeciwnika napadami i staczający utarczki z jego żołnierzami. Ich zadaniem nie było wygrywanie bitew, lecz prowokowanie. Mieli demonstrować wobec wroga pewność siebie, pogardę i bezkarność. Podczas oblężeń zamków, podjeżdżali blisko pod mury i manifestacyjnie obrażali obrońców, zapowiadając buńczucznie rychłe zdobycie twierdzy. Ich celem było wyprowadzenie z równowagi członków załogi oraz złamanie ich morale.
Taką właśnie rolę harcowników pełnią dzisiejsze parady równości. Są one hałaśliwą i kolorową, lecz nieliczną forpocztą potężnej armii, zapowiadającą dopiero prawdziwe i mocne uderzenie.
Jedna z uczestniczek genderowej operacji w Częstochowie (nagrana przez ekipę TVP) stwierdziła wprost: „Trzeba zdobyć Jasną Górę i tym razem nam się uda”. Takie rzeczy nie rozstrzygają się oczywiście za sprawą jednej akcji. Ona jednak formułowała cel, jaki stawia przed sobą jej środowisko. Robiła to w sposób podobny jak dawni harcownicy – stojąc pod murami fortecy, zapowiadała jej niechybne zdobycie.
Nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć, że w języku symbolicznym zdobycie Jasnej Góry oznacza zniszczenie polskiego katolicyzmu. Niech nie zmylą nas harce harcowników. Taka jest stawka tej walki.
-
Najnowsze „Sieci”: Plan Morawieckiego już działa – doganiamy Europę.
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/451230-marsze-rownosci-jako-zdobywanie-przestrzeni-symbolicznej