Często ostatnio słyszę opinie, że z niektórymi politykami nie trzeba polemizować, wchodzić w merytoryczny spór czy wręcz wyszydzać ich, delikatnie mówiąc, niemądre pomysły. Wystarczy dać im mówić.
Robert Biedroń może być tego encyklopedycznym przykładem.
A to wykrzyknie, że „rozliczy PiS jak apartheid i na wzór RPA powoła Komisję Prawdy i Pojednania, przed którą staną siepacze z PiS (którzy wprowadzili w życie teorię o konieczności osobnego rozwoju różnych ras; segregację rasową; zakaz mieszanych” małżeństw; sądzenie „białych” za stosunki seksualne z „czarnymi”; wprowadzili klasyfikację na „białych, czarnych i kolorowych”; stworzyli dla nich oddzielne strefy mieszkaniowe i komercyjne, z zakazem przebywania w tych dla nich nie przeznaczonych - no bo jeśli na wzór RPA, to znaczy, że musieli to wszystko zrobić!).
A to pochwali Janusza Palikota za „zagospodarowanie emocji posmoleńskich” choć przykładu takich działań nie podaje i każe się domyślać, że może chodzi o słynne stwierdzenie byłego polityka, który Biedroniowi „dał szansę w polityce”, wygłoszone w czasie wieczoru wyborczego marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego:
„Zastrzelimy Jarosława Kaczyńskiego, wypatroszymy i skórę wystawimy na sprzedaż w Europie”.
A to stwierdzi, że największym osiągnięciem polityka jest, jak ludzie chcą się do niego przytulić…
Z tym przytulaniem to Biedroń może mieć od pewnego czasu problem. Wyciągnięta brzydka rodzinna sprawa sprzed lat – abstrahując kto i dlaczego to zrobił – legła ponurym cieniem na wizerunku miłego chłopca z sąsiedztwa, wiecznie uśmiechniętego, w przeciwieństwie do licznych polityków, którzy czasami wyglądają w czasie publicznych wystąpień tak, jakby cierpieli na przewlekłe dolegliwości gastryczne.
Pytanie o to, jak daleko można sięgać w prywatność polityka i czy musi on być „czysty i przezroczysty” to jest temat na zupełnie inne rozważania i nie mnie sądzić przeszłości Biedronia. Jedno wydaje mi się pewne – lubimy, jak polityk potrafi się przyznać do swoich błędów i przeprosić za takie zachowania, które mogą go dyskredytować w oczach wyborców. Lubimy, jak się pokaja. Jak po prostu powie prawdę…Tymczasem Biedroń, zbyt może ufając przyjaznym mu mediom, próbuje całą sprawę zbagatelizować, zwalić wszystko na trudną sytuację domową, wręcz tragiczną, a matka, która ponoć miała być ofiarą jego przemocy, broni syna i trudno jej się dziwić, bo jaka matka by tego nie zrobiła? Sprawa pomału ucicha, przeciwnicy Wiosny zdali sobie sprawę, że tak atakując jej przywódcę, niewiele ugrają, i to sprawiło zapewne, że Biedroń poczuł się pewniej w siodle – dość kategorycznie uciął ten watek w ostatniej radiowej rozmowie, mówiąc „wychowywałem się w rodzinie patologicznej, tak jak miliony Polek i Polaków”.
Owszem, były (i będą zawsze) kilkanaście lat temu rodziny patologiczne, dysfunkcyjne, byli ojcowie-alkoholicy, katujący żony i dzieci, były kobiety, które to znosiły, bo bały się odejść, niepewne bytu, bo choć pił i bił, to jednak jakieś pieniądze do domu przynosił, a poza tym wtedy nie było „niebieskiej karty” i tak wielu organizacji przeciwdziałających przemocy w rodzinie.
„Musiałem przejść bardzo długą drogę, żeby być tu, gdzie jestem” powiedział w tym samym wywiadzie Biedroń. Pewnie wiele dzieci z patologicznych rodzin taką drogę też przebyło i blizny na psychice, choć może czasami pobolewają, pozwalają żyć normalnie, a przede wszystkim inaczej, niż to miało miejsce w ich rodzinnym domu. Proszę jednak nie mówić, usiłując tłumaczyć swój przypadek, że miliony Polek i Polaków miały tak samo. Nie jesteśmy społeczeństwem patologicznych rodzin, w których przemoc dorosłych staje się wzorem dla ich dzieci, nie ma w Polsce milionów Polek i Polaków, którzy w takich rodzinach dorastali. A nawet jeśli los tak sprawił, to - jak napisał jeden z internautów „choć wychowałem się w takiej rodzinie, gdzie ojciec pił i bił, to ja nigdy matki nie uderzyłem”.
Juliusz Słowacki w „Beniowskim” pisał: Chodzi mi o to, aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa” i chciał, aby strofa „była taktem, nie wędzidłem”. Pewnie gdyby żył w dzisiejszych czasach, zmieniłby optykę i raczej postulował, by nie zawsze język giętki mówił wszystko, co pomyśli głowa i że czasami wędzidło się przydaje…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/444112-miliony-polakow-nie-wychowalo-sie-w-rodzinach-patologicznych