Stanisław Likiernik „Stach”, żołnierz Kedywu Armii Krajowej, powstaniec warszawski, kawaler orderu Virtuti Militari spoczął w poniedziałek na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie. Uroczystości pogrzebowe odbyły się z asystą honorową Wojska Polskiego.
Wanda Likiernik-Henny, córka „Stacha”, zmarłego 17 kwietnia we Francji, podkreśliła, że Polska była dla niego „zawsze największą miłością”.
Był chory na Polskę. Otrzymywał wiele listów, które z przyjemnością nam tłumaczył. (…) Mój ojciec był człowiekiem z refleksem, humorem i lekką ironią. Jak dziecko dostał dużo miłości od swoich rodziców i może dzięki temu był też silnym człowiekiem. Żegnam cię tato, życząc ci zabawnych jak dawniej rozmów z twoimi kolegami, dziś spoczywającymi obok ciebie
— mówiła Likiernik-Henny.
Wnuczki zmarłego - Karla i Diana - wspominały go jako „najlepszego przyjaciela i niezawodnego obrońcę”.
Szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk podkreślił, że zgromadzonych na uroczystości pogrzebowej Stanisława Likiernika łączy „ogromne uczucie wdzięczności za świadectwo życia pułkownika; za to, że zawsze był wierny niepodległej Rzeczpospolitej”.
Wychowany w wolnej Polsce, ukształtowany w II Rzeczpospolitej wiedział, że niepodległość, suwerenność jest największym darem, jaki otrzymują państwa i narody. Dlatego bez reszty poświęcał się sprawie niepodległości w czasie największej próby, II wojny światowej
— mówił o zmarłym Kasprzyk.
Jak zaznaczył, Likiernik był i będzie dla kolejnych pokoleń „wzorem bezinteresownej służby Rzeczpospolitej, służby, w której nie zadaje się pytań: po co? dlaczego? za ile?”, i - jak dodał - pozostanie „wzorem niedościgłym”.
Możemy dziś ślubować panu, panie pułkowniku, że te wartości, którym pan był wierny, będziemy chcieli przenieść i przekazać następnym pokoleniom
— powiedział szef urzędu.
Andrzej Mularczyk, wieloletni przyjaciel zmarłego mówił, że Stanisław Likiernik był w jego życiu kimś, kogo pamięta, „odkąd pamięta siebie”.
„Stachu” był kimś obecnym przez wszystkie lata mojego życia. Mam przed oczyma obraz jak w dniu św. Huberta, ja sześciolatek, stałem z zadartą głową, a mój ojciec wręczał mu nagrodę dla najmłodszego uczestnika pogoni za lisem. To było na maneżu 1. Pułku Strzelców Konnych, w którym służyli obaj nasi ojcowie. „Stach” był wysoko, jak na pomniku, a ja go podziwiałem z zadartą głową i już chyba tak zostało na zawsze
— wspominał Mularczyk.
Jak mówił, we Francji był strażnikiem polskiej pamięci.
Wracał do Polski jak do młodości, a kiedy już nie mógł przyjeżdżać, dzwonił co kilka dni, aby omawiać wydarzenia w Polsce. Z nikim w życiu nie odbyłem tylu wielogodzinnych rozmów telefonicznych. Zdarłem gardło by go przekonać, że skończyły się już czasy kawalerii i powstańców. On zawsze był gotów do akcji. Będzie mi brakowało tych telefonów z Paryża, ale wciąż słyszę jego głos
— mówił Mularczyk.
Następnie miała miejsce zmiana posterunku honorowego żołnierzy Oddziału Specjalnego Żandarmerii Wojskowej z Warszawy, który - jak poinformowano - przejął tradycję warszawskiego Kedywu.
Podczas pogrzebu odczytano list od Stanisława Aronsona „Ryśka”, oficera Armii Krajowej w stopniu podporucznika, członka elitarnej jednostki Kedywu „Kolegium A” Okręgu Warszawskiego AK, w który wspominał moment poznania Likiernika, a także kolejne spotkania m.in. zbiórkę Kedywu w Urzędzie Celnym na Stawkach przy Dworcu Gdańskim przed atakiem na Umschlagplatz.
Niełatwo uwierzyć, że ty pierwszy z nas dwóch odchodzisz i zostawiasz mnie - jedynego już żyjącego członka naszego wspaniałego walczącego zespołu
— napisał w liście Aronson.
ZOBACZ ZDJĘCIA Z UROCZYSTOŚCI:
Dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski mówił podczas uroczystości, że żegnamy dziś „wyjątkowego człowieka, który nie uważał się za bohatera, mimo że miał do tego wiele przesłanek”. Przypomniał, że Likiernik w wieku 18 lat został żołnierzem, później działał w oddziale dywersyjnego Kedywu Okręgu Warszawa AK, brał udział w akcjach sabotażowych, likwidacyjnych, przeszedł w powstaniu warszawskim ze zgrupowaniem „Radosław” - jak mówił dyrektor muzeum - „jeden z najcięższych szlaków bojowych: Wola, Stare Miasto, Czerniaków”.
Likiernik został pochowany w Panteonie Żołnierzy Polski Walczącej. Przed złożeniem urny do grobu oddano salwę honorową i złożono wieńce, m.in. od prezydenta Andrzeja Dudy, premiera Mateusza Morawieckiego i ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka.
Stanisław Likiernik zmarł 17 kwietnia 2018 r. w szpitalu w Wersalu we Francji.
Był jednym z dwóch pierwowzorów słynnego „Kolumba” - Stanisława Skiernika z powieści Romana Bratnego „Kolumbowie. Rocznik 20”. To jego wojenne doświadczenia złożyły się na literacką postać, która dała nazwę całemu pokoleniu, legendzie Polski Walczącej.
Stanisław Likiernik „Stach”, „Staszek”, „Machabeusz” urodził się w 1923 r. w Garwolinie, gdzie jego ojciec był rotmistrzem kawalerii.
Potem mieszkał w Konstancinie i Warszawie. W czasie okupacji był w grupie żoliborskich przyjaciół, stanowiących trzon Kedywu Kolegium A (podlegającego Józefowi Rybickiemu; grupą dowodził Stanisław „Stasinek” Sosabowski). Brał udział w słynnych akcjach „Na Panienkę”, „Na Durfelda”, w wysadzaniu pociągów i innych akcjach sabotażowych; także w wykonaniu wyroków na konfidentach. W Powstaniu Warszawskim walczył na Woli, Starym Mieście i Czerniakowie. Był kilkakrotnie ranny. Koledzy wspominali jego graniczącą z szaleństwem i brawurą odwagę i poczucie humoru nawet w najtrudniejszych godzinach.
W sierpniu i wrześniu 1944 r. zginęła większość jego najbliższych przyjaciół. W październiku 1944 r. Likiernik został odznaczony Krzyżem Walecznych i Krzyżem Virtuti Militari V klasy.
Po wojnie wyemigrował do Francji, skończył tam słynną Sciences Po (Instytut Nauk Politycznych), miał rodzinę, pracę; był szczęśliwy, choć wciąż tęsknił za Polską, do której po odwilży 1956 r. często przyjeżdżał.
W 2007 r. otrzymał Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. W 2011 r. minister obrony awansował Stanisława Likiernika na stopień podpułkownika, a prezydent nadał mu Krzyż Komandorski Orderu Zasługi Rzeczpospolitej Polski.
Wspomnienia dotyczące okupacji i Powstania Warszawskiego opublikował w książce „Diabelne szczęście czy palec Boży?”.
Nigdy nie krył swojej bardzo krytycznej oceny decyzji o rozpoczęciu Powstania Warszawskiego, ale zawsze podkreślał heroizm i poświęcenie pokolenia „Kolumbów”. W rozmowie z PAP w lipcu 2014 r. podkreślił, że dla młodych ludzi, którzy całą okupację przygotowywali się do walki z Niemcami, Powstanie Warszawskie było spełnieniem.
Królik zmienił się z ofiary w myśliwego
— powiedział.
PZ/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/395260-polska-byla-dla-niego-zawsze-najwieksza-miloscia-na-warszawskich-powazkach-pozegnano-stacha-galeria