Określenie „człowiek dobrze poinformowany” bywa komplementem. Okazuje się jednak, że od informacji można się również mocno i szkodliwie uzależnić. Syndrom FOMO dotyka już podobno co piątego nastolatka.
W serwisie „Nauka w Polsce”, opublikowano rezultaty badań, prowadzone przez polsko-bośniacki duet naukowców: Łukasza Tomczyka z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie oraz Elmę Selmanagic Lizde z Uniwersytetu w Sarajewie. Badania, które przeprowadzili w grupie 714 uczniów z Bośni i Hercegowiny (średnia wieku 13 lat) wykazały, że 20% spośród nich posiada objawy syndromu FOMO, zaś kolejne 30% znajduje się w grupie ryzyka. Z kolei polskie badania z 2016 roku, poczynione na użytek kampanii „Odpuść FOMO”, wskazują, że 2/3 Polaków w ostatnich latach odczuło przyśpieszenie tempa życia, czego jednym ze skutków jest omawiane uzależnienie. Czymże jest ów syndrom i dlaczego jako polityk postanowiłem poświęcić kilka słów temu zagadnieniu?
FOMO to akronim pochodzący z języka angielskiego: „fear of missing out”. Oznacza on strach (lęk, przerażenie) przed tym, że ominie nas jakaś ważna informacja lub wydarzenie. Warto przy tym dodać, że osoby uzależnione nie posiadają zazwyczaj prawidłowej zdolności oceny wagi poszczególnych informacji. Sprawdzają zatem nieustannie, wręcz kompulsywnie, strumień danych, by być na bieżą z wszystkim co dzieje się w ich własnym społecznościowym „info-świecie”. FOMO uważane jest za chorobę cywilizacyjną, która dotyka przede wszystkim młodych ludzi.
Sugestywnie zjawisko to opisuje jeden z portali:
Siedzisz sobie spokojnie w domu. Oglądasz odcinek swojego ulubionego serialu. Zerkasz na smartfona z otwartym Facebookiem. A tam - twój najlepszy przyjaciel wrzucił właśnie na tablicę świeżutką fotkę z trwającego, spontanicznego clubbingu. Nagle czujesz dziwny dyskomfort - przez głowę przelatuje ci myśl, że coś cię omija, że coś straciłeś. Serial przestaje być atrakcyjny, zaczynasz się zastanawiać, czy aby na pewno dobrze zaplanowałeś sobie wieczór… Gratulacje! Znajdujesz się w gronie milionów internautów cierpiących na syndrom Fear of missing out, czyli po prostu - FOMO! (zob. https://poradnikprzedsiebiorcy.pl/-fear-of-missing-out-sprawdz-czy-ty-tez-go-masz)
Objawy FOMO to np. niemożność rozstania się z telefonem (nawet w łazience), ciągłe zerkanie na ekran podczas spotkań towarzyskich, niezdolność do ignorowania nadchodzących powiadomień na telefon i odczuwanie wewnętrznego przymusu by natychmiast na nie zareagować. To również kompulsywna, nałogowa konieczność przesyłania do mediów społecznościowych informacji z własnego życia celem zwrócenia uwagi i zaliczenia jak największej ilości sygnałów popularności. Wypełnianie kontaktem z informacją każdej wolnej chwili i niezdolność do zatrzymania się na moment oraz refleksji stanowią sztandarowy objaw omawianego uzależnienia. Skutkiem jest utrwalenie mechanizmu porównywania swojego życia z innymi, wieczne niezadowolenie z podejmowanych decyzji i ciągła obawa, że umknąć może nam coś ważnego. Prowadzić to może do utraty zdolności odczuwania szczęścia a czasem do depresji.
Mimo, że FOMO nie figuruje na oficjalnych światowych listach chorób, to coraz więcej specjalistów psychologów, psychiatrów i ośrodków terapeutycznych profesjonalnie zajmuje się leczeniem tego uzależnienia. Ja natomiast, jako osoba publiczna korzystająca z dobrodziejstw mediów społecznościowych, obserwująca jak czynią to moje koleżanki i koledzy politycy, stawiam sobie pytanie, czy nasza działalność nie przyczynia się do pogłębiania omawianego zjawiska?
Niektórzy politycy posiadają często wieści z pierwszej ręki i traktują ciągłe zwracanie na siebie uwagi jako część wykonywanej pracy. Niejednokrotnie swój publiczny image budują w oparciu o standardy panujące w mediach społecznościowych. Nie boją się udziału w skandalizujących wydarzeniach, nie stronią od prowokacji i słów, które „w realu” uchodzą za niegrzeczne czy wręcz obraźliwe – byle mieć co zamieścić na swoim profilu i uzyskać jak najwięcej „lajków” tudzież udostępnień. Publikując zdjęcia czy filmiki z życia prywatnego, pisząc osobiste komentarze „skracają dystans”, ukazują „ludzką twarz”, dążą do fraternizacji z wyborcami. Czy świadomi są, że swoją nadaktywnością mogą przyczynić się niejednokrotnie do powstawania i rozwoju uzależnień? Czy zdają sobie sprawę, że sami być może są już uzależnieni? Sądzę, że odpowiedź jest zróżnicowana, uzależniona od poszczególnych „przypadków”.
Czy da się temu jakoś zaradzić? Skłanianie polityków, podobnie jak artystów i celebrytów, do zrezygnowania z własnej aktywności medialnej jest nierealne. Jednak pomiędzy całkowitą absencją a nieprzerwanym gwiazdorzeniem jest przecież szeroka gama zachowań nieekstremalnych. Może czasem wystarczy odrobina samokrytyki, może refleksja analityczna. Do tego trzeba chwili zatrzymania w biegu. Mam nadzieję, że naszą klasę polityczną stać na to, bo przecież poczucie odpowiedzialności za los przyszłych pokoleń w nas nie zanikło.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/389920-politycy-uzalezniajacy-syndrom-fomo-dotyka-juz-podobno-co-piatego-nastolatka?wersja=mobilna