Od czasu ogłoszenia w 1968 roku encykliki Pawła VI “Humanae vitae” żaden dokument Stolicy Apostolskiej nie wzbudził tak dużych emocji i nie wywoływał tak wielkich sporów, jak wydana w 2016 roku adhortacja Franciszka “Amoris laetitia”. Najwięcej kontrowersji budzi zwłaszcza kwestia dopuszczenia do Komunii osób rozwiedzionych i utrzymujących relacje seksualne w ponownych związkach. Dokument nie wypowiada się co prawda jednoznacznie w tej sprawie, ale jest interpretowany przez wielu jako zgoda na taką praktykę. Taką właśnie wykładnię adhortacji zaprezentowały m.in. episkopaty Niemiec, Argentyny, Belgii czy Malty. Z drugiej strony sprzeciwia się temu wielu innych hierarchów katolickich na świecie, mówiąc, że po publikacji wspomnianego dokumentu nic się w tej kwestii nie zmieniło i odwieczna nauka Kościoła dotycząca dyscypliny sakramentów pozostaje niezmienna.
Dyskusje na temat “Amoris laetitia” mają charakter głównie teologiczny. Niemal w ogóle nie pojawia się w nich natomiast praktyczny aspekt problemu, a zwłaszcza jego konsekwencje dla rodzin, małżonków i dzieci. Zwolennicy dokonania zmian w Magisterium Kościoła jakby nie przewidują egzystencjalnych, rodzinnych i społecznych konsekwencji proponowanej przez siebie rewolucji. Czegoś, co funkcjonowało przez dwa tysiące lat i budowało tkankę katolickiej społeczności na świecie, nie da się bowiem zmienić z dnia na dzień jedną decyzją bez radykalnych tego konsekwencji. Warto podkreślić, że często zwolennikami liberalnych zmian są księża, którzy nie mają pojęcia o rzeczywistym funkcjonowaniu katolickich małżeństw.
Dlatego dobrze się stało, że w dyskusji na temat “Amoris laetitia” zabrali głos nie tylko duchowni, lecz także same małżeństwa, których wspomniany dokument dotyczy w największym stopniu. Mam na myśli list otwarty rodzin do papieża, biskupów i księży, którego autorami są świeccy katolicy w Polsce. Sygnatariusze pisma wyrażają zaniepokojenie liberalnymi interpretacjami “Amoris laetitia” oraz sposobami wdrażania w niektórych krajach reguł dotyczących udzielania Komunii osobom po rozwodzie żyjącym w kolejnych związkach. Punktem odniesienia pozostaje dla nich instrukcja w tej sprawie wydana przez biskupów regionu Buenos Aires. W swym liście rodziny wymieniają szereg argumentów (pomijanych zazwyczaj przez teologów) przeciw takim rozwiązaniom. Piszą, że proponowane zmiany otworzą nowe możliwości krzywdzenia innych ludzi. Warto zapoznać się z ich argumentami, bo stawiają one problem w nowym świetle:
1/ Udzielenie rozgrzeszenia jest nie tylko pozwoleniem na przystępowanie do Komunii św., ale także jasną sugestią Kościoła, że w sytuacji danego związku niesakramentalnego rzekomo nie ma zła ani krzywdy, można i zaleca się ją kontynuować, nie trzeba wracać do sakramentalnego małżonka, a zatem przysięga wierności i nieopuszczenia złożona małżonkowi sakramentalnemu już nie obowiązuje. Usprawiedliwienie i utwierdzenie w niewierności uzyskuje jeden z małżonków, drugi jest nadal związany przysięgą małżeńską.
2/ Rozgrzeszona strona uzyskuje zwolnienie ze zobowiązań podjętych w sakramencie małżeństwa, ale jednocześnie nie uzyskuje prawa do kolejnego ślubu kościelnego z uwagi na to, że sakrament małżeństwa jednak obowiązuje. Sakramentalne zobowiązanie wierności i nieopuszczenia małżonka jest zatem ważne, utrzymane w mocy, ale nie trzeba go przestrzegać. Powstaje zatem zjawisko wewnętrznego zakłamania całej sytuacji. Przysięga wierności i nieopuszczenia sakramentalnego małżonka obowiązuje i nie obowiązuje jednocześnie.
3/ Korzyść osób w porozwodowych związkach jest pozorna. Otrzymują oni protezę i karykaturę małżeństwa i mogą być łatwo porzuceni. Żyją w związku, w którym druga strona do niczego się nie zobowiązuje.
4/ Po utwierdzeniu w niewierności jednego z małżonków szanse na naprawę małżeństwa sakramentalnego znacząco maleją. Uzyskanie analogicznego rozgrzeszenia przez drugiego z małżonków sakramentalnych nie jest pewne, a droga do niego często może być karkołomna. Musi on żyć w samotności lub również wykazać się odpowiednim związkiem, najlepiej utrwalonym w czasie i dziećmi w nim zrodzonymi. Jeśli to się nie udało, kolejne związki tej osoby mogą być potraktowane jako grzech ciężki.
5/ Z uwagi na wymieniony w argumentacji biskupów Buenos Aires czynnik dzieci zrodzonych w związkach niesakramentalnych (punkt 6 listu biskupów) statystycznie trudniej będzie uzyskać rozgrzeszenie kobietom. Biologia warunkuje, że kobiety mogą zostać matkami krócej niż mężczyźni ojcami. Po rozstaniu małżonków mężczyźni mają większe szanse na własne dzieci w kolejnym związku z młodszą kobietą, a tym samym na uzyskanie rozgrzeszenia, dostępu do sakramentów i wiecznego zbawienia.
6/ Jeśli mężczyzna po rozstaniu z żoną dostaje rozgrzeszenie ze związku z inną kobietą, to uzyskuje prawo (wręcz zalecenie) do pożycia w kolejnym związku, ale utrzymuje również w zobowiązaniu opuszczoną żonę. Jest zatem związany więzami Kościoła z dwiema kobietami jednocześnie, co tworzy rodzaj katolickiej bigamii.
7/ Z uwagi na brak jasnych reguł udzielania rozgrzeszenia i daleko idący subiektywizm oceny przez kapłana uzyskanie rozgrzeszenia może być jedynie kwestią znalezienia odpowiedniego spowiednika, co predysponuje ten pomysł do powszechnego stosowania. Takie same prawo rozgrzeszenia niewierności i rozdzielenia małżonków uzyskują księża święci, jak i tacy, którzy otwarcie lub w skrytości serca nie akceptują nauczania chrześcijańskiego. Małżonkowie po złożeniu dożywotniej przysięgi tracą gwarancję, że w razie kryzysu ich losy będą rozsądzane według reguł chrześcijańskich, a nie według środowisk wrogich Kościołowi.
8/ W liście biskupów regionu Buenos Aires są wyraźnie wskazania, o co powinien zapytać osoby ze związku niesakramentalnego ksiądz rozeznający ich sytuację. Obowiązek kontaktu księdza z opuszczonym sakramentalnym małżonkiem nigdzie nie jest wyartykułowany, a ocena jego sytuacji jest dokonywana na podstawie oświadczeń strony rozgrzeszanej (punkt 8 listu biskupów).
9/ Ostateczna decyzja o uznaniu braku grzechu niewierności dokonuje się w tajemnicy spowiedzi, a zatem za plecami sakramentalnego małżonka, bez jego udziału i możliwości jakiegokolwiek odwołania, apelacji czy sprostowania nieprawdziwych informacji.
10/ Objęcie momentu zwolnienia z obowiązków wynikających z sakramentu małżeństwa tajemnicą spowiedzi oznacza w praktyce funkcjonowanie tych procesów poza jakąkolwiek kontrolą, także poza kontrolą biskupów i Ojca Świętego. Po wdrożeniu tych reguł Kościół nie ma narzędzi weryfikacji nadużyć ich stosowania, ochrony ludzi skrzywdzonych i zagwarantowania, aby działały one tylko w sytuacjach wyjątkowych, jak się to próbuje sugerować wiernym. W przypadku skarg lub podejrzeń nadużywania rozgrzeszania z niewierności ludzi po rozwodzie biskupi niemal zawsze usłyszą od księży, że szczegóły danej sprawy są objęte tajemnicą spowiedzi. Każdy biskup będzie musiał się z tym zgodzić. Nie krytykujemy sakramentu spowiedzi, lecz pokazujemy, że nie może być on miejscem utwierdzenia w niewierności jednego z małżonków w sytuacji ważnego sakramentu małżeństwa. Następuje bowiem jednostronne, sekretne zwolnienie jednego współmałżonka z obopólnego zobowiązania bez możliwości obrony przez drugiego. Dlatego mamy do czynienia z niesprawiedliwością i krzywdą, którą wyrządza się drugiemu małżonkowi.
11/ Skoro ktoś żyjący w niesakramentalnym związku uzyskał rozgrzeszenie, to dlaczego miałby istnieć zakaz, aby taka osoba była katechetką, organistą, szafarzem, animatorem itd.? Jaki użyć argument przeciwko temu, skoro tacy ludzie będą żyli zgodnie ze zmienionym, wewnętrznie sprzecznym nauczaniem Kościoła? Kościoły zatem mogą zostać zapełnione licznymi osobami żyjącymi z kimś bez ślubu i pełniącymi ważne eksponowane, posługi, stając się mimochodem wzorem dla innych. Kościół może stać się wspólnotą jawnie zachęcającą do zdrady i rozwodu.
12/ Nawet jeśli rozgrzeszenie jednego z małżonków dokonuje się za aprobatą drugiego, wszyscy inni małżonkowie uzyskują od Kościoła przekaz sugerujący, że przysięgi małżeńskiej nie należy traktować tak zupełnie poważnie. W razie zmiany zdania można sobie to z Kościołem „jakoś załatwić” przy pomocy odpowiednio wyszukanego spowiednika.
13/ Wszystko to razem wpływa nie tylko na osoby po rozwodzie, ale także na ludzi trwających w małżeństwach, którzy dziś lub jutro mogą przeżywać różne kryzysy, pokusy rozwodu i porzucenia rodziny. Liberalne podejście znacząco osłabia motywację do pokonywania małżeńskich trudności wszystkich pozostałych małżonków. Tak skonstruowany pomysł może sprawić, iż wraz z rosnącą liczbą związków nieregularnych rozgrzeszonych z niewierności rosnąć będzie również liczba porzuceń rodzin, rozwodów małżeństw, które w dotychczasowych warunkach nigdy by się nie rozpadły.
14/ Narzeczeni otrzymali argument do ucieczki od sakramentu małżeństwa. Składanie zobowiązania, na podstawie którego można być łatwo oszukanym, może odstraszać wielu ludzi.
15/ Dla ludzi odrzucających nauczanie katolickie w sprawach etyki seksualnej oraz dla tych, którzy poszukują związku bez zobowiązań, sytuacja po rozwodzie staje się najbardziej opłacalna, co może motywować do jej poszukiwania.
16/ Udzielanie rozgrzeszenia ludziom współżyjącym seksualnie bez ślubu kościelnego tylko z uwagi na przebyty rozwód jest ośmieszaniem wszystkich, którzy podejmują i propagują wysiłek czystości przedmałżeńskiej i wierności małżeńskiej.
17/ Uważamy za niebezpieczne rozpowszechnianie twierdzenia sugerującego, że wstrzemięźliwość seksualna kobiety i mężczyzny może być niewykonalna (punkt 6 listu biskupów). Tak brzmiące nauczanie Kościoła katolickiego może być wykorzystywane jako argument usprawiedliwiający przemoc seksualną. To, co jest niemożliwe dla zranionego człowieka, jest zawsze wykonalne dla Boga. Nie traćmy wiary, że Bóg potrafi dać ludziom po rozwodzie siłę do pięknej naprawy sakramentalnego małżeństwa lub radosnej czystości.
18/ Cała sytuacja to także dramat licznych księży i biskupów, którzy czują się zastraszani i przymuszani do popełniania grzechów ciężkich. Na wiele fundamentalnych pytań nie udzielono dotychczas przekonujących odpowiedzi. Czy zło popełnione pod wpływem presji przełożonych przestaje być grzechem, za który należy ponieść odpowiedzialność czyśćcową lub gorszą? Czy ksiądz aprobujący grzechy ciężkie penitentów nie popełnia sam grzechu i to ciężkiego? Czy Kościół ma władzę dowolnie skreślać z listy grzechów czyny uznane za Pana Jezusa i pierwszych apostołów za grzechy najcięższe? Skąd pewność, że w niebie faktycznie dokonuje się odpuszczenie grzechów cudzołóstwa w związkach po rozwodzie, skoro nie są spełnione warunki dobrej spowiedzi – żal za grzechy i postanowienie poprawy?
Konkludując sygnatariusze listu piszą, że
“koncepcja wdrażana obecnie polegająca na sekretnym rozgrzeszaniu i utwierdzaniu w niewierności jednego z rozwiedzionych małżonków w warunkach ważnego sakramentu małżeństwa i zobowiązania drugiej strony nie tylko nie jest lekarstwem na problem rozwodów, ale jest dodatkowym zatruciem rodzin i pogłębieniem ich kryzysu. Pomysł ten zachęca do rozwodów i przyspiesza proces rozpadu małżeństw, wzmaga nieufność wobec Boga i Kościoła, daje ludziom nieuczciwym nowe narzędzia krzywdzenia innych, jest groźny dla biskupów i księży.”
Trwa akcja zbierania podpisów pod wspomnianym wyżej pismem. Rodziny, które utożsamiają się z jego treścią, mogą się pod nim podpisać na stronie: http://familiesdoubts.com/#bg
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/385538-spor-o-amoris-laetitia-rodziny-wlaczaja-sie-do-dyskusji-teologow