Jeszcze nie tak dawno średnia przeżycia chorych na szpiczaka plazmocytowego, jednego z najczęstszych nowotworów hematologicznych, wynosiła ok. 3,5 roku. Dziś, dzięki nowoczesnym terapiom, ta średnia wydłużyła się dwukrotnie, a w niektórych krajach, np. USA, ponad trzykrotnie. Zdaniem specjalistów już niebawem chorzy na szpiczaka plazmocytowego będą mogli, od momentu postawienia diagnozy, żyć jeszcze ok. 20 lat. Co, biorąc po uwagę, że na tę chorobę zapadają głównie ludzie starsi, jest dobrą perspektywą. Jednak w naszym kraju sytuacja nie wygląda tak optymistycznie, ponieważ polscy pacjenci nie mają dostępu do wszystkich linii leczenia. Na ten temat rozmawiamy z dr n. med. Grzegorzem Basakiem z Kliniki Hematologii, Onkologii i Chorób Wewnętrznych Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Panie doktorze, jak na dzień dzisiejszy wygląda populacja chorych na szpiczaka plazmocytowego? Największa zachorowalność dotyczy osób po 65.ym roku życia, ale podobno chorują coraz młodsi…
Każdego roku w Polsce wykrywa się ok. 2 tys. nowych przypadków, a choruje ok. 10 tys. osób, wśród nich także młodsi. To trzeci najczęściej diagnozowany nowotwór krwi.
Z analiz, przeprowadzonych m. in. w Wielkiej Brytanii wynika, że nawet tam lekarze pierwszego kontaktu mają problem z rozpoznaniem szpiczaka plazmocytowego…
Tak, to prawda, bo to choroba przybierająca różne maski, co wynika z jej biologii. Takie objawy, jak zmęczenie, osłabienie, bóle kręgosłupa, częste infekcje można kłaść na karb wieku lub przypisywać innym schorzeniom. Dlatego często bywają bagatelizowane. A lekarze powinni być wyczuleni na takie objawy i wiedzieć, że to mogą być sygnały poważnej choroby.
Zdarzają się takie przypadki, kiedy chory, zanim choroba zostanie prawidłowo zdiagnozowana, przez parę miesięcy wędruje od lekarza do lekarza
Tak niestety też bywa, ale generalnie w ostatnich latach w szpiczaku plazmocytowym dużo się zmieniło, a już, jeśli chodzi o nowe terapie, to można mówić o rewolucji. My, hematolodzy, uczestniczymy w międzynarodowym konferencjach, słuchamy wykładów i wiemy, jak dużo się dzieje, jak wiele nowych cząsteczek się pojawia. Tylko że, no właśnie, nasza polska rzeczywistość do tego nie przystaje. I to jest tragedia – wiemy, jak leczyć tego szpiczaka, żeby z choroby śmiertelnej mógł stać się chorobą przewlekłą, wiemy, jakie są możliwości, ale te nowoczesne terapie są nadal dla polskiego pacjenta niedostępne. Bo choć jest to choroba nadal nieuleczalna, to może być chorobą przewlekłą, z którą chory mógłby żyć i w miarę normalnie funkcjonować jeszcze długie lata.
Ta dramatyczna sytuacja dotyczy przede wszystkim pacjentów z opornym i nawrotowym szpiczakiem, tych, którzy już nie reagują na dotychczasowe leczenie, u których choroba przebiega wyjątkowo agresywnie. W krajach Unii Europejskiej tacy chorzy są leczeni najnowszymi lekami o różnych mechanizmach działania, często w terapiach skojarzonych. Lekarz ma tam dostęp do szerokiego wachlarza leków. U nas …
My mamy ograniczone możliwości. A przecież każdy chory choruje inaczej i terapia powinna być dopierana indywidualnie. O ile jeszcze w pierwszej czy drugiej linii leczenia jest w miarę dobrze, to w trzeciej, a więc w sytuacji, gdy chory przestał reagować na poprzednie leczenie, gdy okresy remisji są coraz krótsze, a organizm chorego jest coraz słabszy, niewiele możemy mu zaproponować. A przecież takiemu choremu potrzebne jest leczenie, które będzie i skuteczne, i nie obciążające wycieńczonego organizmu poprzednimi terapiami.
Nadzieja się pojawiła, kiedy do procesu refundacyjnego trafił pomalidomid – lek immunomodulujący nowej generacji, o udowodnionej skuteczności. Tymczasem nasi chorzy wciąż na niego czekają…
To bardzo dobry lek, nie powodujący neurotoksyczności, jakie dawały poprzednie leki, nie wymagający modyfikacji dawki w zależności od wydolności nerek, doustny, do stosowania w warunkach domowych, co ma ogromne znaczenie dla chorego. Działa, kiedy już pojawiła się oporność na dotychczas stosowane leki i sprawia, że choroba staje się chorobą przewlekłą, bo pomalidomid znacznie wydłuża czas przeżycia. I nawet jeśli chory z nawrotowym, opornym szpiczakiem ma bardzo złe rokowania, to ta terapia może na tyle przedłużyć mu życie, że doczeka do kolejnej. Dlatego tak usilnie walczymy o dostęp do takiej terapii, nie tylko na ostatnich etapach choroby, ale także na wcześniejszych. Bo im wcześniej zostanie zastosowana skuteczna terapia, tym większe szanse na przeżycie. I mamy nadzieję, że Polska nadgoni pozostałe kraje w dostępie do nowoczesnych, skutecznych terapii.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/370731-szpiczak-plazmocytowy-moze-byc-choroba-przewlekla-ale-polscy-chorzy-maja-na-to-male-szanse?wersja=mobilna