Światowe Dni Młodzieży były pięknym świętem chrześcijaństwa, Polski i wolności

Fot. PAP/Pietruszka
Fot. PAP/Pietruszka

I za to Bogu powinniśmy dziękować. I z tego wyciągać naukę. Jaką? By się nie lękać. By nie dać się zakrzyczeć. By pamiętać o dobru, jakie nas spotkało.

Nie musimy obawiać się tych nieszczęśników, którzy tak bardzo nienawidzą chrześcijaństwa, Polski i wolności i męczą się, zastanawiając się, co jest dla nich największym złem z tych trzech. Tych wierzących „selektywnie”, niewierzących, a czasem wręcz otwartych nieprzyjaciół Pana Boga, którzy próbują wymyślonym przez siebie „chrześcijaństwem” egzorcyzmować polskość. I z owego „chrześcijaństwa” wybierają to tylko, czym można „przyładować” w bliźniego swego – pod warunkiem, że jest Polakiem, czyli: „Kiepskim” oczywiście…

Biedacy, próbują przeciwstawiać papieża Franciszka świętemu Janowi Pawłowi II.

Jak nic z tego się nie udaje… Papież Franciszek nie przyjechał tutaj potępić Polski – w imieniu CNN czy „Gazety Wyborczej”, czy też innych współpracowników „Russia Today” oraz całej „postępowej ludzkości”. Papież Franciszek nie przyjechał tutaj potępić Polski – w imieniu CNN czy „Gazety Wyborczej”, czy też innych współpracowników „Russia Today” oraz całej „postępowej ludzkości” Nie rzucił klątwy na polską historię. Nie wskazał w niej żadnej przeszkody dla wolności. Wolności dzieci Bożych. Pomodlił się w Auschwitz w celi, gdzie zamęczony został inny wielki polski święty, ojciec Maksymilian Maria Kolbe – ten, który oddał życie za bliźniego swego. Skupił młodych chrześcijan z całego świata wokół przesłania jeszcze jednej wyjątkowej świętej z Polski – Faustyny.

Tak, oni, wszyscy troje, wyrastają z serca polskiej tradycji i nią wzbogacili i umacniali chrześcijaństwo. Ich miłość do Polski i do Chrystusa rosła razem i zostawiła nam wspaniałe dziedzictwo, o tyle mocniejsze, wspanialsze od małych słów przestraszonych tą wielkością ludzi.

Światowe Dni Młodzieży, ich wielki duchowy sukces jest ciągiem dalszym tego cudu, który wyrasta ze spotkania Polski z chrześcijaństwem. 1050 lat temu. Niektórzy z nas pamiętają jeszcze ten cud Solidarności (nie tej smutnej karykatury, którą tworzą dziś aktorka Krystyna Janda pod rękę z panią Danutą Wałęsową i Henryką Krzywonos, ale tego, który reprezentowały wtedy piękne, autentyczne twarze Anny Walentynowicz, Andrzeja Gwiazdy, Krzysztofa Wyszkowskiego). I pamiętamy, że tamten cud zrywu polskiej wolności wzrósł z posiewu słów papieża-Polaka w 1979 r. Jeszcze starsi pamiętają, ze nie byłoby z kolei tego cudu, gdyby nie kilkadziesiąt lat wcześniejszej cierpliwej pracy Kościoła, której symbolem był kardynał Stefan Wyszyński, gdyby nie ogłoszona przez niego Nowenna Milenijna, i gdyby nie było wcześniej całego tysiąca lat pracy na naszych ziemiach Kościoła, gdyby nie było Chrztu Polski w 966 r. Słowo proroka nie wschodzi natychmiast, tak i słowa rzucane do nas przez św. Jana Pawła II po 1989 roku nie wydawały społecznego, historycznego owocu od razu, ale wzeszły w tym pokoleniu ludzi, którzy urodzili się może nawet jeszcze pod koniec życia Jana Pawła II, lecz osobiście go nie poznali, nie przeżyli spotkań z nim - te dzisiejsze nastolatki czy dwudziestoparolatki. Oni wiedzą, że był taki prorok i  wiedzą, że on reprezentował tę najdumniejszą Polskę, że nie był kimś, komu można byłoby powiedzieć: twoja historia jest koślawa, byłeś mordercą Żydów, powinieneś się polskości tylko wstydzić. Karol Wojtyła był i jest najpiękniejszym symbolem polskości w świecie. Oddziaływanie jego przykładu jest oczywiście jego osobistym zwycięstwem, ale jest także triumfem polskiej kultury, którą on świadomie i z dumą właśnie niósł w sobie i która przygotowała go do przyjęcia najbardziej odpowiedzialnej, największej możliwej roli w tym świecie: do roli sternika Piotrowej łodzi. Mógł powiedzieć: tak, mogę przewodzić Kościołowi powszechnemu! – do tego przygotowała mnie szkołą wielkich polskich królów-duchów, romantyków: Mickiewicza, Słowackiego, Norwida, Wyspiańskiego. To oni mu podpowiadali, że Polak może uratować świat. Że do tego przygotowuje nasza historia. Św. Jan Paweł II to rozumiał i z przekonaniem, własnym przykładem, nie tylko słowami, to głosił.

I o tym pięknym dziedzictwie, o tym cudzie polskości zanurzonej w wodzie chrztu i wciąż – jak wszyscy – odnowienia tego chrztu potrzebującej – przypomniały nam tak wspaniale Światowe Dni Młodzieży. I tego się trzymajmy.

Tekst opublikowany na portalu ARCANA

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.