Brak nam pani profesor. "Złościło ją niepomiernie atakowanie polskości, jako atakowanie cennego dorobku wspólnoty społecznej przez jej wrogów nad Wisłą i Bugiem"

Prof. Anna Pawełczyńska, fot. wPolityce.pl
Prof. Anna Pawełczyńska, fot. wPolityce.pl

Felieton ukazał się na portalu SDP

„Polacy to naród niezwykły” – pisała prof. Anna Pawełczyńska, której drugą rocznicę śmierci za chwilę będziemy obchodzić. Niezwykły nie nacjonalistycznym samouwielbieniem i poczuciem bycia lepszym, ale – jak wyjaśniała stara pani socjolog – swoją odmiennością na tle Europy wschodu i zachodu, wyjątkowością i pozytywną unikatowością wyrosłą z najwcześniejszych doświadczeń i ich skutków społecznych. Ubolewała nad uwikłaniem współczesnych nauk humanistycznych, zajmujących się sprawą naturalnych wspólnot, w „tworzenie konstrukcji światopoglądowych oraz w gry polityczne i w politykę historyczną”, i wskutek tego utratę części obiektywizmu w ich badaniach.

Odmienność i wyjątkowość polską prof. Pawełczyńska widziała już w prastarych legendach, oryginalnych na tle europejskich „słów” o podbojach. W legendach tych, podobnie jak we wczesnej historii Polski, zostały jej zdaniem zawarte podstawowe polskie mity, konstytuujące wspólnotę. Pochodzenie Polaków z rodziny wschodnioeuropejskiej (Lech, Czech i Rus), waleczność rycerską połączoną ze sprytem i rozumem ludowym (Smok Wawelski, myszy, co zjadły Popiela), dumę kobiecą i rzadko spotykaną rolę kobiet w historii i życiu codziennym (Wanda, św. Jadwiga), wierność wierze chrześcijańskiej (chrzciny Ziemowita, Cyryl i Metody) itd.

By nie sięgać tak daleko, prof. Pawełczyńska polską odmienność budującą wspólnotę widziała również w losach współczesnych. W ocaleniu polskości podczas zaborów przez ostoję wspólnoty narodowej, czyli rodziny, budowane przez kobiety, gdy mężczyźni poszli do powstań; w budowie nowego państwa w latach dwudziestych i w obronie we wrześniu 1939, w Powstaniu Warszawskim; a potem w licznych zrywach wolnościowych w latach komunizmu i skutecznym wyjściu z niego.

Złościło ją niepomiernie atakowanie polskości, jako atakowanie cennego dorobku wspólnoty społecznej przez jej wrogów nad Wisłą i Bugiem. Podbite fałszem zarzuty z okresu II RP i II wojny, haniebne oskarżenia o współpracę z Niemcami w wyniszczeniu Żydów, celowe jej zdaniem sączenie niepewności i poddawanie manipulacjom ludzi niszczonych latami i pokoleniami dotkniętych stratami terytorium i stanu posiadania. Wrogów polskości opisywała dokładnie, i można powiedzieć, ze smakiem, sytuując po latach wśród nich część dawnych przyjaciół, a raczej współpracowników i znajomych; przyjaźniom była bowiem wierna na bazie wspólnych wartości życia i zasad postępowania, a nie poczucia mafijnej jedności, co tak dziś częste.

Prof. Zybertowicz często mówi o podstawowym pakiecie polskości w myśleniu i samoświadomości: jest to poczucie wspólnoty i doniosłości polskiego doświadczenia historycznego, oraz poczucie wagi roli kościoła katolickiego w życiu Polaków. Pawełczyńska podzielała to przekonanie, formułując wiele jeszcze szczegółowych okoliczności. Bardzo ceniła pana profesora. Oboje raczej niewierzący; Zybertowicz ostatnio często nazywa siebie agnostykiem, prof. Pawełczyńska zaś chyba do końca nie doznała łaski wiary. Doceniała jednak znaczenie nauki moralnej i społecznej kościoła dla zdrowego funkcjonowania wspólnot społecznych w Europie, szczególnie wagę odniesienia do transcendencji, czyli znajdowanie źródła uregulowań moralnych w sile poza- i ponadludzkiej. Bolała nad kryzysem moralnym Europy, tak świetnie opisanym w powieściach Houellebecqa, i uważała, na lata przed jego „Uległością”, że kryzys ten prowadzi prostą drogą do podporządkowania Europy islamowi, jako silnemu wiarą, i właśnie w transcendencji kotwiczącego źródło tej siły. Uważała zresztą, że każda kultura ma swoje tempo i specyfikę rozwoju, i że trzeba pogodzić się z tym tempem, bardzo ostrożnie podchodząc do projektów przyspieszania delikatnych procesów, np. do demokratyzacji na modłę zachodnią czy „wyzwolenia” kobiet w krajach arabskich.

To prof. Pawełczyńska jest autorką takich terminów, jak „lumpenelity” na określenie ludzi awansu, którzy objęli władzę po 1945 roku z nadania sowieckiego, czy „desant wschodni” na określenie ludzi, przeszkolonych podczas II wojny w ZSRS, wspomagających lumpenelity w zainstalowaniu w Polsce zasad komunistycznych. Te środowiska, w kolejnym pokoleniu, nazywanym dziećmi i wnukami resortowymi, do dziś odgrywają w Polsce ogromną rolę, szczególnie widoczną w kulturze i w dziennikarstwie. Te środowiska zarażają dziś Polskę totalitaryzmem światopoglądowym Europy Zachodniej.

„W kodach genetycznych i kulturowych homo polonicus przekazano nam zdolność do autonomii moralnej oraz takie umiejętności, które utrwalają więzi rodzinne i narodowe” – pisała prof. Pawełczyńska.

Dziś wystarczy obejrzeć parę dysput telewizyjnych o programie 500+, zajrzeć na rozmaite portale, posłuchać kwiku – bo trudno inaczej to nazwać – ludzi, histerycznie liczących się ze zdaniem „Europy” w najdrobniejszej sprawie; ludzi, gotowych do skrajnej interesowności, łącznie z przehandlowaniem bezpieczeństwa i interesu Polski, czemu nieraz dobitnie dali wyraz, by zrozumieć, kto działa na korzyść „tubylczej” ludności, a kto gotów dołączyć do chętnych, by skolonizować Polskę. Niestety, z wielu stron.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.