Czy nie za bardzo się europeizujemy?

fot. YouTube
fot. YouTube

Późnym popołudniem w dzień Bożego Narodzenia wracałem z rodzinnego obiadu, idąc niespiesznym krokiem przez centrum Krakowa, które tętniło życiem.

Była nietypowa jak na koniec grudnia pogoda: ciepło, bezwietrznie, bez opadów śniegu (o nim powoli już zapominamy w podwawelskim grodzie) czy deszczu, więc przy wystawionych w pobliżu pomnika Adama Mickiewicza na Rynku Głównym w ramach Targów Bożonarodzeniowych kramach gromadziły się tłumy mówiących w wielu językach ludzi w różnym wieku. Wszystkie drewniane stoły i ławy zajmowali gwarni konsumenci niekoniecznie świątecznych w charakterze potraw i napojów z grzańcem galicyjskim na czele. Zdecydowanie dominowali wśród nich Polacy i to często całe rodziny. Podobnie oblegano mnóstwo czynnych na Drodze Królewskiej barów i kawiarni, ale tam przeważała roześmiana młodzież z wielu krajów.

Z przyjemnością patrzyłem, jak mój ukochany Kraków staje się wymarzonym miejscem do świętowania Bożego Narodzenia i jednoczenia w beztroskiej radości obywateli z całego świata, którzy właśnie pod Wawelem postanowili spędzić ten wyjątkowy czas. To kolejny dowód na to, że dawna stolica Rzeczypospolitej zeuropeizowała się i stanowi atrakcyjne, powszechnie znane miejsce, do którego przyjeżdża się nie tylko zwiedzać zabytki, ale także odpocząć, zabawić, a nawet poświętować.

Trochę zdziwiła mnie natomiast tak liczna obecność polskich rodzin w wielkiej restauracji, jaką stała się płyta Rynku Głównego. Boże Narodzenie to przecież najbardziej rodzinne święta w chrześcijańskim i narodowym kalendarzu, kiedy Polacy gromadzą się przy stołach w gronie najbliższych, ciesząc się ich towarzystwem oraz smakiem tradycyjnych potraw przygotowanych w domowych kuchniach.

W nie tak odległych czasach w wigilijny wieczór i w Boże Narodzenie ulice polskich miast pustoszały, a życie publiczne zamierało, zamknięte były bowiem nie tylko sklepy, ale także lokale gastronomiczne, nie funkcjonowała również komunikacja miejska. Pewne ożywienie następowało dopiero 26 grudnia, kiedy odbywały się przyjęcia weselne w renomowanych restauracjach, a część przejedzonych już rodaków udawała się na spacer, pozwalając sobie niekiedy - jeśli było ich stać - na obiad lub kolację „na mieście”.

Dzisiaj trudno jest odróżnić pod tym względem Boże Narodzenie od powszedniego dnia, co z jednej strony cieszy, że dołączyliśmy do wielkiej europejskiej rodziny, z drugiej wywołuje zaś niekoniecznie wesołą refleksję nad odchodzeniem od prastarych tradycji, na których wyrosła wszak polska tożsamość narodowa.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.