Darek "Maleo" Malejonek o proteście przeciwko deprawacji dzieci: "Potrzebne jest pospolite ruszenie rodziców." NASZ WYWIAD

fot. Stefczyk.info
fot. Stefczyk.info

Nie chodzi o żadne etykietki, czy to prawicowe, czy lewicowe. Wszyscy, którym zależy na dobru dzieci, powinni się jednoczyć

— mówi Darek „Maleo” Malejonek w rozmowie z wPolityce.pl, zapowiadając niedzielny protest rodziców na ulicach Warszawy.

Środowiska rodziców organizują protest przeciwko deprawacji dzieci w szkołach. 30 sierpnia w Warszawie odbędzie manifestacja, która rozpocznie się na Placu Zamkowym. O tej społecznej inicjatywie rozmawiamy z Darkiem „Maleo” Malejonkiem, który zapowiedział swój udział w manifestacji.

wPolityce.pl: Na czym polega cała inicjatywa i skąd pański udział w tym przedsięwzięciu?

Darek „Maleo” Malejonek: To inicjatywa wielu środowisk prorodzinnych z całej Polski. Ja jestem zaproszony jako jeden z mówców, a przy okazji zagram kilka utworów. Kiedy dowiedziałem się, że taka manifestacja ma się odbyć i zaproponowano mi udział, zgodziłem się od razu. Musimy zaprotestować. Sytuacja zmierza w stronę jakiegoś rodzaju totalitaryzmu. To wszystko dzieje się obok nas. Pod osłoną nocy wprowadza się rozwiązania, ustawy, które mają kompletnie zmienić świadomość i sposób myślenia naszych dzieci i wnuków. Musimy być bardzo czujni, by nie doprowadzić do deprawacji dzieci w szkole. Dzieci są naszym skarbem i musimy je chronić. A kto ma chronić dzieci, jak nie my, rodzice?

Z czego to wynika? Kto ma cel w tym, by deprawować dzieci?

Myślę, że są to środowiska związane z tzw. ideologią gender. To wiele różnych grup. Chodzi o rząd dusz nad dziećmi, nad przyszłym pokoleniem. Zależy im na odebraniu rodzicom władzy nad ich dziećmi. Znamy to doskonale z historii, choćby z Niemiec lat trzydziestych czy sowieckiej Rosji. Ci ludzie działają w oparciu o utarte marksistowskie wzorce. Chodzi im o rozbicie rodzin i odebraniu im dzieci. Ma to się skończyć tym, by to państwa, a nie rodzice, decydowało o tym jak wychowywane mają być dzieci i jakie wartości im przekazywać.

Co w takim razie mogą robić pojedynczy rodzice, zwykłe małżeństwa?

W pojedynkę nic nie zrobimy. Jeżeli taka walka ma mieć sens, to musimy się zrzeszać, potrzebna jest organizacja. Można powiedzieć, że potrzebne jest pospolite ruszenie rodziców. Do tego niezbędna jest większa aktywność społeczna. Musimy współpracować z rodzicami z innych miejsc, z innych miast. I tutaj naprawdę nie chodzi o żadne etykietki, czy to prawicowe, czy lewicowe. Wszyscy, którym zależy na dobru dzieci, powinni się jednoczyć. Każdy zdrowo myślący człowiek, niezależnie od poglądów politycznych, kiedy dowie się jakie są intencje ludzi walczących z rodziną, co się kryje za tymi hasłami, to wtedy maski opadną. Wtedy ludzie, którzy na co dzień nie są prawicowcami, nie są ludźmi wierzącymi, po prostu zdroworozsądkowi, poprą nas.

Na czym będzie polegać sam protest?

Chcemy po prostu pokazać, że nie można ludzi robić w konia. Trzeba udowodnić, że my widzimy o co chodzi i patrzymy na ręce tym politykom, którzy próbują takie rzeczy robić. Mamy siłę i będzie nas coraz więcej.

Rozmawiał Tomasz Karpowicz

CZYTAJ TAKŻE: Nykiel we „wSieci”: Antykoncepcja dla pierwszaków. „MEN ugina się pod naciskiem lobbystów LGBT i chce zmian w edukacji”


Gender - groźna kulturowa inwazja!

Polecamy wSklepiku.pl książkę naszej publicystki Marzeny Nykiel „Pułapka Gender. Karły kontra orły. Wojna cywilizacji”.


Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.