Pacjent kontra służba zdrowia - przegrany już na starcie?

Fot.zdjęcie ilustracyjne freeimages.com
Fot.zdjęcie ilustracyjne freeimages.com

Odkąd pamiętam mówiło się, że główny problem służby zdrowia to za mało pieniędzy, teraz mówi się, że to również za mała ilość lekarzy i coraz bardziej chory system. Lata mijają a problemy nie znikają, a jest nawet coraz gorzej.

Przykład 1.

6-tygodniowy Wiktorek zmarł w szpitalu. Dyrektor szpitala oskarża poprzednią placówkę leczącą dziecko o zaniedbania. Tragedia przez szpitalne zaniedbania?

Kiedy Wiktor do nas trafił, nie dało się już go uratować

— mówił dyrektor ds. medycznych w łódzkim szpitalu w którym zmarł niemowlak.

Przykład 2.

Mieszkaniec Poznania przez trzy dni wędrował od szpitala do szpitala zanim uzyskał pomoc. Chodziło o złamany palec, niby nic wielkiego, ale ból ogromny. Odsyłany od szpitala do szpitala, od lekarz do lekarza, siedzący godzinami w poczekalniach pacjent pomoc w końcu uzyskał, ale konieczne już było nastawianie palca. Dodatkowy ból był w zestawie. „Pielgrzymka” po szpitalach ze złamanym palcem

Przykład 3.

6- letni chłopiec miał zapalenie uszu i przerost migdałka gardłowego, lekarz po 2 minutach badania nie zauważył niczego niepokojącego. Gdyby nie determinacja matki dziecko nie otrzymałoby odpowiedniej pomocy.

Dziecko wymagało operacji, lekarz badał je tylko przez dwie minuty!

To wszystko wydarzyło się w czasie ostatniego tygodnia. Dlaczego o tym piszę? Bo rozmawiałam prywatnie z rozżalonym lekarzem. Ma on dość nagonki na lekarzy, oskarżania ich o zaniedbania, niedouczenie, a nawet znieczulicę. Twierdził też, że wyciąganie przed media przykładów lekarskich zaniedbań, to temat zastępczy i sztucznie nakręcany. W wielu przypadkach, opisywanych w czasie ostaniach miesięcy szpitalnych tragedii stawał po stronie lekarzy, twierdząc, że podejmowali oni słuszne decyzje, i że przecież nie wszystkich da się uratować, bo są to często bardzo skomplikowane przypadki.

I pewnie w jakiejś części ma rację, sama spotkałam wielu wspaniałych i kompetentnych lekarzy. I w gabinecie i w szpitalu czułam zainteresowanie moim zdrowiem i chęć pomocy. Chcę wierzyć, że to nie tylko kwestia tego, że miałam szczęście. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że w wielu przypadkach, gdy szpital ma się bilansować, nie robić długów, wywiązywać się z podpisanych kontraktów … pacjent jest jedną z wielu pozycji na liście tego co szpital musi. I jakby to okrutnie nie zabrzmiało czasem leczyć się nie opłaca… albo na leczenie trzeba czekać nawet kilka lub kilkanaście lat.

A jeszcze na wiosnę Bartosz Arłukowicz w czasie konferencji „Pakt dla zdrowia” o reformie służby zdrowia mówił tak:

Z pełną determinacja będę dążył do tego, żeby kolejki w Polsce się zmniejszyły. Zmiany (w służbie zdrowia przyp. red.) są naprawdę potrzebne i one będą bardzo bolesne. One będą bardzo bolesne

—podkreślał.

Wszystko się zgadza zmiany są bolesne… na razie przede wszystkim dla pacjentów. Prawda o służbie zdrowia jest za to coraz bardziej okrutna - już dawno przestała ona być w Polsce powszechnie dostępna i bezpłatna. I żadne kolejne piękne obietnice Bartosza Arłukowicza, a było ich niemało, tego nie zmienią.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.