Używane podręczniki jedynym ratunkiem dla domowych budżetów?

Dla dzieci 1 września to po prostu koniec wakacji, natomiast dla ich rodziców dotkliwe wydatki. Różnice w cenach podręczników dochodzą nawet do 27 złotych.

Kto wie, czy powrót dziatwy do szkolnych ławek nie stresuje bardziej dorosłych niż samych zainteresowanych. Wszystko przez pokaźne uszczuplenie domowych budżetów spowodowane szkolnymi zakupami.

Chociaż politycy partii rządzącej od lat obiecują, że coś z tym zrobią, niewiele się zmienia. Tzw. darmowy elementarz, który miał być sztandarowym symbolem „nowego” okazał się wielką klapą, za którą i tak - koniec końców - zapłacili rodzice, którzy przecież płacą podatki.

Tym sposobem komplet podręczników dla uczniów podstawówek, gimnazjów i szkół średnich wciąż kosztuje krocie. A przecież mowa o samych książkach, co z zakupem przyborów szkolnych i ubrań?

Jedynym ratunkiem wydaje się zakup używanych podręczników, ale niestety często okazują się nieaktualne lub po prostu zniszczone, co nie podoba się… nauczycielom. W dodatku wciąż ich brakuje w sprzedaży.

Wiele osób poszukuje również okazji w internecie. Okazuje się jednak, że w cenach są olbrzymie dysproporcje. I tak, zestaw dla drugoklasisty można nabyć w księgarni za 220 zł, a w jednym z dużych sklepów wysyłkowych za 247 zł.

Podobnie jest w przypadku podręczników dla drugiej klasy gimnazjum. W jednym z salonów sprzedaży wysyłkowej zestaw kosztuje 598 zł, natomiast za używane książki zapłacimy jedynie 300 zł.

Ten sam przypadek można odnotować w przypadku drugiej klasy liceum. Za używane podręczniki zapłacimy 300 zł, a w salonie sprzedaży wysyłkowej 536 zł.

Wygląda na to, że przełom sierpnia i września jest równie stresującym okresem, co przedświąteczna zakupowa gorączka. I nie zmieni tego nawet kosztowna (z punktu widzenia podatnika) klapa pt. „Nasz Elementarz”.

gah/Fakt