Pierwsze dni września spędziłem na urlopie w Gruzji. Gdy w Polsce obchodzono 80. rocznicę wybuchu II wojny światowej, tu, pamięć o ostatniej wojnie, która wybuchła zaledwie 11 lat temu, wciąż jest żywa. Rozmawiając z Vakhtangiem, u którego zatrzymałem się w Tbilisi, a który w czasie wojny powołany do wojska stacjonował w bombardowanym Poti, tym bardziej doceniłem miejsce Polski w NATO i wysiłki podejmowane przez obecny rząd, aby zagwarantować naszemu krajowi bezpieczeństwo. Z Gruzji wróciłem z jeszcze jedną refleksją związaną z polskim życiem politycznym. Pewną lekcję Gruzini odrobili od nas szybciej i lepiej. I choć miało to miejsce już kilka lat temu, to warto o tym przypomnieć.
W stolicy Gruzji ulica imieniem prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego pojawiła się już w niecały miesiąc po katastrofie smoleńskiej. Dwa lata później w jednej z dzielnic w centrum miasta, otworzono skwer Lecha Kaczyńskiego. To nie jest boczna ulica. To duża, czteropasmowa droga w centrum miasta, a popiersie prezydenta nie stoi w zapuszczonym parku.
Ryzykował życie, żeby przylecieć do Gruzji i wesprzeć nas w czasie wojny. On zawsze bronił gruzińskich interesów na forum Unii Europejskiej
—mówiła podczas uroczystości w 2010r. Pierwsza Dama Gruzji Sandra Saakaszwili.
Równie szybko co w Tbilisi, ulicę imieniem Marii i Lecha Kaczyńskich otworzono w nadmorskim Botumi. Było to już 25 maja 2010r. To główna ulica w mieście, która biegnie wzdłuż plaży nad Morzem Czarnym. Codziennie przechodzą nią tysiące osób.
Ale to nie wszystko. Prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili polecił nadać pośmiertnie Lechowi Kaczyńskiemu tytuł i order Narodowego Bohatera Gruzji, najwyższe gruzińskie odznaczenie państwowe.
Gruzja nie jest tu wyjątkiem na mapie świata. Ofiary katastrofy smoleńskiej upamiętniono rok temu w Budapeszcie, gdzie odsłonięto pomnik, którego powstanie wsparł węgierski rząd sumą 1,7 milion złotych, a także samorządy Budapesztu i dzielnicy Budafok-Teteny. Ulicę imienia Lecha Kaczyńskiego w 2018 roku odsłonięto również w Wilnie.
W życiu jest ważne mieć przyjaciół. Niezmiernie ważne, by państwa miały przyjaciół. Takim przyjacielem Litwy był prezydent Lech Kaczyński
—mówił podczas uroczystości premier Litwy Saulius Skvernelis.
Dość tych przykładów z zagranicy. Jak było w Polsce? W tym momencie część klasy politycznej powinna zapaść się pod ziemię ze wstydu. Świadomość tego, że godne upamiętnienie ofiar katastrofy smoleńskiej trzeba było wręcz wyszarpać, przeraża i zasmuca. Można założyć, że gdyby nie doszło w 2015 roku do zmiany władzy, wciąż czekalibyśmy na godne upamiętnienie tych, którzy zginęli 10 kwietnia 2010 roku. Gdy w Gruzji zaledwie miesiąc po katastrofie odsłaniano ulicę imienia Lecha Kaczyńskiego, w Polsce, w rządzonej przez Rafała Trzaskowskiego Warszawie, wciąż z tą ulicą jest problem. Wielu woli Aleję Armii Ludowej. Nie wspominając o groźbach burzenia pomników.
Może Gruzini pomogą niektórym docenić, jak wielkiego prezydenta miała Polska. Ta lekcja wziąć czeka na odrobienie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/463618-gorzka-refleksja-z-gruzji-czy-politycy-odrobia-te-lekcje?utm_source=feedburner&utm_medium=feed&utm_campaign=Feed%253A+wPolitycepl+%2528wPolityce.pl+-+Najnowsze%2529