Mamy dwóch Jerzych Owsiaków. Jeden, w czasie zbiórki na swoją fundację, łączy i miłuje wszystkich. Drugi, w okresach pomiędzy kwestami, sprawia wrażenie zaangażowanego działacza partyjnego totalnej opozycji. W najnowszym spazmie politycznych emocji odniósł się do wystąpienia prezydenta podczas Święta Wojska Polskiego Andrzej Duda wspomniał o żołnierzach broniących granicy i osobach ich atakujących.
„Pana myślenie i czyny, których się często wstydzę, nigdy nie zatrzymają mnie i moich, naszych, przyjaciół przed uczciwymi i humanitarnymi działaniami ponad wszelkimi religiami i kolorami”
— napisał Owsiak.
Przypomnę, że 15 sierpnia prezydent stwierdził:
„Dzięki postawie polskich żołnierzy i funkcjonariuszy pokazaliśmy determinację całemu światu, broniąc polskiej granicy, broniąc granicy Unii Europejskiej, broniąc granicy strefy Schengen, mimo różnego rodzaju ataków, różnych durniów i zdrajców, różnych ludzi nieodpowiedzialnych - polski żołnierz stanął na wysokości zadania, wytrzymał”.
Dalej padły słowa kluczowe dla zrozumienia tamtego momentu:
„Kto wie, jakie byłyby następstwa tego hybrydowego ataku realizowanego przez reżim białoruski we współpracy bez wątpienia z Moskwą, gdyby nie wasza postawa, gdyby nie bohaterstwo polskich funkcjonariuszy i żołnierzy”.
To święta prawda. Dzisiaj widać w całej pełni istotę rosyjsko-białoruskiej operacji.
Planując bandycką napaść na sąsiada postanowiono uderzyć w bezpośrednie zaplecze i ważnego sojusznika Ukrainy. Polska miała zostać zalana fałszywymi migrantami z dalekich kulturowo krajów, uwikłana w konflikty wewnętrzne, z rosnącą przestępczością. Mieliśmy być szybko zmęczeni, wyssani z możliwości pomocy, zasobów, społecznej empatii.
W momencie uderzenia na Kijów masy prawdziwych uchodźców miały się zderzyć albo z zamkniętą polską granicą albo z lodowatą niechęcią wykończonych migracyjną rzeką Polaków.
Gdyby nie bohaterska postawa i profesjonalizm straży granicznej, wojska, policji i zdecydowanie przywództwa politycznego państwa, w tym osobiście premiera Jarosława Kaczyńskiego, zapewne mielibyśmy też coś więcej niż wojnę hybrydową, bo białoruskie służby próbowały kilkakrotnie utworzyć na polskim terenie coś w rodzaju siłą wbitego obozu uchodźców. Łatwo można było to przeobrazić w rodzaj bazy uzbrojonych bojówek, najemników. Mogło to się potem rozlać w różne strony. Spójrzmy na Ukrainę, a zobaczymy, do czego te reżimy są zdolne.
To było śmiertelne zagrożenie. Ludzie, którzy tego nie dostrzegli bo dali się nabrać na prymitywne sztuczki dyktatorów, dalej idą w zaparte. Może się wstydzą, a może muszą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/611058-wscieklosc-nabranych-przez-lukaszenke-nie-dziwi