W żadnym wypadku, jako minister spraw wewnętrznych i administracji nie dopuszczę do sytuacji linczu medialnego, czy politycznego wobec polskiej policji i jej funkcjonariuszy - powiedział w piątek szef MSWiA Mariusz Kamiński odnosząc się do działań policji podczas ostatnich demonstracji.
Kamiński staje w obronie policjantów
Kamiński odpowiedział w ten sposób na pytanie dziennikarza Polsat News o to, czy jako minister SWiA podpisałby się pod przeprosinami, które w ostatnim czasie - za niektóre swoje działania - kierowała policja.
Dodał, że jeśli dochodzi „do pojedynczych incydentów, gdzie ktoś zachowuje się nieprofesjonalnie oczywiście, że trzeba wyrazić ubolewanie z tego tytułu”.
Podkreślił jednocześnie, że należy stosować „pewną zasadę proporcjonalności i adekwatności ocen”.
Nie można popadać w jakieś skrajne zacietrzewienie, w jakąś histerię polityczną. Nie można wykorzystywać pojedynczych, drobnych czasami incydentów, czasami bardzo przykrych w kontekście konkretnych osób - ja wyrażam ogromne wyrazy solidarności i empatii dla fotoreportera Tygodnika Solidarność, który stał się przypadkową ofiarą wydarzeń 11 listopada - natomiast nie ma takiej sytuacji, broń Boże proszę nie robić takiego wrażenia (…), że jest jakiekolwiek polowanie na dziennikarzy czy na posłów
—powiedział.
Dodał, że każdorazowo, kiedy dochodzi do spraw kontrowersyjnych są one oceniane przez przełożonych konkretnego funkcjonariusza.
Jeśli w normalnej procedurze przełożeni stwierdzą, że doszło do sytuacji niewłaściwej to wobec konkretnego funkcjonariusza będą wyciągnięte adekwatne konsekwencje
—zaznaczył.
Pytany natomiast o to, jak często w ostatnich tygodniach „na podstawie filmów, na podstawie raportów wewnętrznych miał przekonanie, czy poczucie że policja nadużyła swoich uprawnień podczas manifestacji” odpowiedział, że takiego wrażenia nie ma.
Mamy trudny czas. Czas pandemii, czas określonych rygorów społecznych związanych z dystansowaniem społecznym. Żadne działania policji, które w ostatnich tygodniach mają miejsce w związku ze zorganizowanymi zgromadzeniami publicznymi nie są skierowane przeciwko poglądom głoszonym przez uczestników tych zgromadzeń
—zapewnił.
Kamiński prosił również o zrozumienie „wszystkich obywateli”.
Wszystkie działania policji związane są z bezpieczeństwem zdrowotnym Polaków
—dodał.
Zapewnił również, że „nie ma najmniejszej obawy co do naruszania konstytucyjnych praw naszych obywateli, do swobody wypowiadania się, do swobody gromadzenia się, natomiast mamy trudny okres”.
Dodał, że w związku z wprowadzanymi restrykcjami związanymi z pandemią, w całej Europie „dochodzi do sytuacji konfrontacyjnych”.
Część obywateli nie podporządkowuje się tym rygorom pandemicznym
—ocenił.
„Wiem jakie są moje obowiązki”
Szef MSWiA Mariusz Kamiński na antenie Polsat News w piątek był pytany, czy po marszu 11 listopada była jakaś zmiana, naciski polityczne, jeśli chodzi o podejście policji wobec protestujących.
Policja cały czas zachowuje się w taki sam sposób. Celem działania policji w trakcie - niestety - nielegalnych zgromadzeń jest zapewnienie bezpieczeństwa uczestnikom, i eliminowanie osób agresywnych
—odpowiedział. Jak dodał, takie osoby się pojawiają.
Dochodzi do pojedynczych incydentów, gdzie policja musi podejmować działania
—wskazał.
Dopytany jeszcze raz, czy zatem nie było nacisków na policję, odparł, że „absolutnie nie”. Jak dodał, to on cały czas sprawuje nadzór konstytucyjny nad działaniami policji oraz jest w kontakcie z Komedą Główną Policji.
Biorę na siebie pełną odpowiedzialność za działania policji i nikt mnie w tym zakresie nie musi instruować politycznie, wiem jakie są moje obowiązki
—podkreślił, dodając, że stara się je wykonywać rzetelnie i robi tak też polska policja.
Nowacka i interwencja policji
W sobotę odbyły się manifestacje Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, które w całym kraju zorganizowano z okazji 102. rocznicy uzyskania przez kobiety praw wyborczych. Największa demonstracja odbyła się w Warszawie pod hasłem „Warszawa Niepodległa - W imię matki, córki, siostry”. Podczas akcji blokowania Trasy Łazienkowskiej doszło do zdarzenia, w którym jeden z policjantów rozpylił z bliskiej odległości gaz pieprzowy w kierunku posłanki KO Barbary Nowackiej, która wcześniej okazała mu legitymację poselską.
O incydent został zapytany w piątek w Polsat News szef MSWiA Mariusz Kamiński, który na antenie poprosił, by pokazać cały kontekst tej sytuacji.
Doszło do niezwykle bulwersującej, kolejnej sytuacji próby zablokowania Trasy Łazienkowej, takiej podstawowej arterii komunikacyjnej dla mieszkańców Warszawy przez grupę demonstrantów
—powiedział Kamiński.
Jak podkreślił te wydarzenia wiązały się z wtargnięciem kilkudziesięciu osób i całkowitym zablokowaniem Trasy Łazienkowskiej.
Część z tych osób kładła się pod samochody, część z tych osób siadła na ulicy. Wytworzył się natychmiast wielokilometrowy korek. Setki ludzi stały w korku. To jest dla mnie przykład niebywałej arogancji, ale nie wobec rządzących, ale wobec tych ludzi, którzy stali w korkach
—stwierdził Kamiński.
Dodał, że demonstranci stanowili zagrożenie dla siebie i dla innych uczestników ruchu drogowego.
Nie ma tu żadnego usprawiedliwienia. To jest kolejne wtargnięcie w ostatnich tygodniach, właśnie na tą arterię. Jest to skrajnie aroganckie, nieodpowiedzialne. Policja miała obowiązek w interesie właśnie tych setek osób, które stały w korkach, w trudnych warunkach pogodowych, które chciały spokojnie dojechać do domu, miała obowiązek podjęcia interwencji
—wyjaśnił szef MSWiA.
Zaznaczył, że wśród tych kilkudziesięciu osób były dwie posłanki - posłanka SLD Agnieszka Dziemianowicz-Bąk oraz posłanka KO Barbara Nowacka.
Jedna posłanka SLD pani poseł Dziemianowicz-Bąk, która usiadła na ulicy razem z demonstrantami. Proszę mi powiedzieć na czym polegała interwencja poselska tej pani? To jest po prostu nonsens. Ta pani aktywnie blokowała możliwość zwykłym ludziom przejechania, wrócenia do domu
—mówił Kamiński.
Podkreślił, że poseł KO Barbara Nowacka z kolei stanęła na środku drogi.
Widząc interweniujących policjantów, którzy zmierzali w kierunku grup demonstrantów blokujących drogę, stanęła między demonstrantami, a funkcjonariuszami, którzy dokonywali interwencji
—powiedział szef MSWiA.
W jego ocenie to jest „sprawa bulwersująca”.
Poseł Nowacka stanęła uniemożliwiając funkcjonariuszom przeprowadzenie interwencji i wyciągając w ostatniej chwili rękę na odległość około 10 centymetrów od twarzy policjanta, trzymając coś w ręce, w sytuacji hałasu, skandowania. Policjant działał w kierunku samoobrony
—stwierdził Kamiński.
Po ludzku jest mi przykro, że kobieta, że jakikolwiek człowiek styka się z gazem pieprzowym. To jest oczywiście przykre, ale naprawdę nic nie uzasadnia tego typu interwencji
—mówił Kamiński
Sprawa zamku w Stobnicy
Nie może być tak, że pieniądz wygrywa z prawem; sprawa tzw. zamku w Stobnicy jest dla mnie przejawem niesłychanej arogancji ludzi, którzy posiadają pieniądze i pokazuje, jak słaba potrafi być władza publiczna w terenie; wojewoda wielkopolski zawiódł - ocenił szef MSWiA Mariusz Kamiński.
W poniedziałek Wielkopolski Urząd Wojewódzki informował, że wojewoda wielkopolski Łukasz Mikołajczyk uznał ważność zgody na budowę tzw. zamku w Stobnicy, choć przeprowadzone postępowanie wykazało, że decyzja starosty obornickiego została wydana z naruszeniem prawa.
W czwartek MSWiA przekazało, że szef tego resortu Mariusz Kamiński zwrócił się do premiera Mateusza Morawieckiego o odwołanie wojewody ze stanowiska.
Powodem złożenia wniosku jest utrata zaufania do wojewody w związku z podjęciem przez niego sprzecznej z interesem publicznym i wydanej z naruszeniem przepisów prawa decyzji dotyczącej budowy tzw. zamku w Stobnicy
—wyjaśniło ministerstwo.
O tę kwestię szef MSWiA pytany był w Polsat News.
Zamek w Stobnicy jest dla mnie przejawem niesłychanej arogancji ludzi, którzy posiadają pieniądze i jednocześnie pokazuje, jak słaba potrafi być władza publiczna w terenie
—powiedział Kamiński. Dodał, że w lipcu prokuratura postawiła siedmiu osobom zarzuty poświadczenia nieprawdy w dokumentach oraz niedopełnienia obowiązków urzędniczych.
I odwołała się do wojewody, aby wojewody unieważnił decyzję sprzeczną z prawem dotyczącą budowy tego przedsięwzięcia
—wskazał.
Wojewoda, nie informując mnie, podjął decyzję merytorycznie błędną i sprzeczną z interesem z publicznym. Straciłem zaufanie do wojewody. Nie może być tak, że pieniądz wygrywa z prawem. Wojewoda zawiódł, złożyłem wniosek o jego odwołanie
—podkreślił.
Budowa tzw. zamku w Stobnicy jest prowadzona na obszarze Natura 2000. Powstający w Puszczy Noteckiej obiekt ma liczyć 14 nadziemnych kondygnacji i mieć kilkudziesięciometrową wieżę. Inwestorem jest poznańska spółka D.J.T. O inwestycji zrobiło się głośno latem 2018 r. Wówczas CBA rozpoczęło badanie prawidłowości wydanych decyzji w związku z jej realizacją. W sierpniu 2018 r. minister środowiska polecił Generalnemu Dyrektorowi Ochrony Środowiska wszczęcie pilnej kontroli procesu wydania decyzji dotyczących budowy. Sprawa została także skierowana do prokuratury.
Pod koniec kwietnia ub. roku Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Poznaniu poinformowała, że uchyliła decyzję z maja 2015 r. określającą warunki prowadzenia robót dla przedsięwzięcia polegającego na budowie tzw. zamku w Stobnicy i wniosła sprzeciw wobec jej realizacji. W 2015 r. RDOŚ uznała, że inwestycja nie będzie miała negatywnego wpływu na środowisko.
Powodem wznowienia postępowania i uchylenia poprzedniej decyzji oraz wniesienia sprzeciwu wobec realizacji przedsięwzięcia było ujawnienie w trakcie realizacji inwestycji okoliczności dotyczących powierzchni przekształconej na potrzeby przedsięwzięcia, odbiegającej od deklarowanej wcześniej przez inwestora powierzchni ok. 1,7 ha. Według RDOŚ faktyczna powierzchnia inwestycji przekroczyła 2 ha.
Regionalna Dyrekcja podkreśliła, że ma to wpływ na klasyfikację przedsięwzięcia jako „mogącego potencjalnie znacząco oddziaływać na środowisko, dla którego wymagana jest decyzja o środowiskowych uwarunkowaniach, której inwestor nie przedłożył w toku postępowania pierwotnego”. GDOŚ 31 lipca 2019 r. utrzymał w mocy decyzję RDOŚ w Poznaniu. Inwestor odwołał się w tej sprawie do sądu.
Wskutek zaskarżenia decyzji GDOŚ przez inwestora, Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie wyrokiem z 11 marca br. uchylił tę decyzję. 30 czerwca GDOŚ złożył skargę kasacyjną od wyroku WSA do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
W połowie lipca w związku z inwestycją zatrzymano i przedstawiono zarzuty siedmiu osobom - urzędnikom i przedstawicielom firmy budującej tzw. zamek w Stobnicy. Według poznańskiej prokuratury, pozwolenie na budowę zostało wydane pomimo niezgodności projektu budowlanego z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, z przepisami techniczno-budowlanymi, a także pomimo braku wymaganych prawem budowlanym opinii, uzgodnień, pozwoleń i sprawdzeń.
Podejrzani w tej sprawie usłyszeli zarzuty m.in. poświadczenia nieprawdy, niedopełniania obowiązków oraz prowadzenia budowy zagrażającej środowisku i prowadzeniu jej wbrew przepisom ustawy o ochronie środowiska.
Rzecznik poznańskiej Prokuratury Okręgowej prok. Łukasz Wawrzyniak poinformował wtedy także, że „Prokurator Okręgowy złożył sprzeciw do wojewody wielkopolskiego od ostatecznej decyzji starosty obornickiego o pozwoleniu na budowę, z uwagi na to, że została ona wydana z rażącym naruszeniem prawa”.
Postępowanie administracyjne ws. inwestycji wszczęto w połowie sierpnia. M.in. w związku z zawiadomieniem stron postępowania o możliwości zapoznania się ze zgromadzonym materiałem dowodowym i skomplikowanym charakterem sprawy w postępowanie prowadzone przez wojewodę wielkopolskiego było trzy razy przedłużane.
kk/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/529351-szef-mswia-staje-w-obronie-funkcjonariuszy-policji?utm_source=feedburner&utm_medium=feed&utm_campaign=Feed%3A+wPolitycepl+%28wPolityce.pl+-+Najnowsze%29