Nie sposób obecnie mieć pretensji, że sianie grozy i zadęcie Borysa Budki wywołują wyłącznie politowanie, żałość, żenadę i śmiech.
Wystarczyło cofnąć się do 29 marca 2020 r., aby to, co posłowie opozycji opowiadali w Sejmie 21 października 2020 r. nabrało właściwych wymiarów. Nawet Borys Budka, który schlastał wszystko, co robi rząd, a chwalił fantastyczne plany własnej partii, których skuteczności szczęśliwie nikt nie testował, wypadł blado, mimo że aż piszczał z powodu wzmożenia. Kogo bowiem jeszcze interesują jego gomułkowskie tyrady? Tylko Włodzimierz Czarzasty próbował się utrzymać w konwencji z 29 marca, kreśląc obraz Polski bez prądu, wody, żywności, elementarnych usług i powszechnej przestępczości. Ale było to tak podane, jakby Czarzasty robił sobie jaja po obejrzeniu filmu „Ucieczka z Nowego Jorku” albo chociaż „Nocy oczyszczenia”
21 października była w Sejmie atmosfera zagrożenia, ale jednak nie hekatomby i końca świata. Oto bowiem 29 marca 2020 r. ówczesna kandydatka Platformy Obywatelskiej na prezydenta, Małgorzata Kidawa-Błońska, wystosowała „list otwarty w sprawie wyborów prezydenckich 10 maja 2020 roku”. By on adresowany do „wszystkich kandydatów na urząd Prezydenta RP”. To tylko formalnie był list, gdyż faktycznie to coś, na określenie czego brakuje skali i słów.
„Jako naród, jako wspólnota, stanęliśmy przed niebezpieczeństwem, które nie ma precedensu w naszej najnowszej historii. Zagrożone jest życie, zdrowie oraz byt Polek i Polaków”
– stwierdziła Małgorzata Kidawa-Błońska. Czyli np. II wojna światowa (jednak historia najnowsza) i jej mordercze żniwo liczone w milionach ofiar oraz zniszczeniu gospodarki i materialnego zaplecza Polski to nic w porównaniu z epidemią Covid-19?
Teraz będzie prawdziwy szok: oto 29 marca 2020 r. odnotowano 224 nowe przypadki zakażenia oraz 4 ofiary śmiertelne. A łącznie wedle stanu na 29 marca 2020 r. zakażone były 1862 osoby, a zmarły 22. W dniu wygłaszania kolejnej gomułkiady przez Borysa Budkę (Małgorzata Kidawa-Błońska występowała w tym dniu w roli prowadzącej obrady wicemarszałek Sejmu) było 10 040 nowych zakażeń i 130 śmiertelnych ofiar. A łącznie 202 579 zakażonych i 3851 zmarłych.
Na podstawie danych z 29 marca Małgorzata Kidawa-Błońska stwierdziła, że „w tej sytuacji organizowanie wyborów prezydenckich byłoby działaniem wręcz zbrodniczym”. Dlatego „wybory 10 maja 2020 r. nie mogą się odbyć! Jeśli jednak rządzący będą trwać w tym uporze, to muszą wiedzieć, że ponoszą pełną odpowiedzialność za straszliwe skutki dla życia i zdrowia obywateli”. Żeby „straszliwych skutków” uniknąć, ówczesna kandydatka PO na prezydenta zaapelowała „do wszystkich wyborców, aby nie uczestniczyli w wyborach 10 maja 2020 roku. (…) Niech odpowiedzią na nieodpowiedzialność władzy będzie powszechny bojkot”.
Gdy już kandydatka PO sformułowała sąd syntetyczny a priori, postanowiła się tym podzielić ze swoimi rywalami: „wzywam pozostałych kandydatów, aby postąpili właściwie. Czas na jasną deklarację. Dziś wszyscy zdajemy test na odpowiedzialność i przyzwoitość. Jeśli zachowamy jedność, pokonamy wszelkie przeciwieństwa”. W ramach „testu na odpowiedzialność i przyzwoitość” taki Borys Budka mówił np., że „każdy, kto chce przeprowadzić wybory 10 maja, będzie miał krew na rękach”. Jakże dziwacznie to wszystko wygląda dziś i jakże bezpieczne byłyby wybory 10 maja albo w każdym innym majowym terminie. Ale było, minęło.
Dlaczego warto przypominać piramidalne kretyństwa wygadywane przez czołowych polityków opozycji (prawda, panie premierze Gowin?) przed wyborami prezydenckimi, które były wyznaczone na 10 maja 2020 r.? Dlatego, że wtedy przez chwilę Polaków przestraszono, a potem całkowicie znieczulono na rzeczywiste zagrożenie. I kiedy nadeszła druga fala, bardzo wielu ludzi tamte głupoty sobie przypomniało i zaczęli się zachowywać tak, jakby żadnego ryzyka i niebezpieczeństwa nie było. A politycy opozycji tak się skompromitowali, że już nie mogli mówić o „niebezpieczeństwie, które nie ma precedensu w naszej najnowszej historii”. A kreślony przez Borysa Budkę czarny obraz potraktowano wzruszeniem ramion.
Z tego wszystkiego płynie oczywiście nauka. Jeśli się wykorzysta cały słownikowy zasób grozy, hekatomby i zbrodni, gdy to jest obiektywnie piramidalną bzdurą, potem nawet straszyć się nie da. A tym bardziej odstraszać. Kto bowiem uwierzy teraz Małgorzacie Kidawie-Błońskiej czy Borysowi Budce? I to powinna być uniwersalna lekcja na przyszłość. Za wcześnie użyje się bomb burzących czy napalmu, to potem nawet na bombę atomową nikt nie zareaguje. Pomijając kompromitację, ale zdaje się, że w polskiej polityce kompromitacja nie istnieje. Żeby tylko potem nie było pretensji, że sianie grozy i zadęcie Borysa Budki wywołują wyłącznie politowanie, żałość, żenadę i śmiech.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/523241-budki-czy-kidawy-blonskiej-nie-da-sie-powaznie-traktowac?utm_source=feedburner&utm_medium=feed&utm_campaign=Feed%3A+wPolitycepl+%28wPolityce.pl+-+Najnowsze%29