Pandemia naświetliła istniejące od lat problemy z magazynowaniem krwi w Polsce. Osocze ozdrowieńców mogłoby leczyć, ale centrom krwiodawstwa nie opłaca się magazynowanie krwi. Dochodzi do tego, że sprzedają krew od dawców Niemcom, albo Szwajcarom.
Najwyższa Izba Kontroli już w 2015 r. wskazywała, że dzięki dawcom ilość pozyskiwanej krwi i osocza zapewnia Polsce samowystarczalność, ale rosnące zapotrzebowanie na krew i jej składniki stwarza ryzyko niezabezpieczenia wystarczającej ilości krwi dla potrzeb leczenia pacjentów w szpitalach.
W Polsce nadal brakuje systemowego rozwiązania zagospodarowywania nadwyżek osocza. Polska, jako jeden z nielicznych dużych krajów europejskich, nie ma do tej pory własnej fabryki przetwarzającej osocze na produkty krwiopochodne i musi je kupować za granicą, jednocześnie sprzedając swoje nadwyżki. Problem ten nie został rozwiązany od lat 90-tych XX w.
Z wyjaśnień dyrektorów placówek wynika, że nawet w okresach niedoborów niechętnie kupują oni krew z innych jednostek posiadających nadwyżki, ponieważ każde centrum chce wykonać założony plan sprzedaży, niezbędny do otrzymania dofinansowania. W przypadku niewykonania planu, część dotacji podlega zwrotowi. Z tego powodu starają się także blokować możliwość zaopatrywania się przez szpitale ze swego regionu w innych centrach.
Zdarzało się, że równolegle z brakami krwi w jednym miejscu, w innym - zarówno w centrach krwiodawstwa i krwiolecznictwa, jak i szpitalach - występowały przypadki niepełnego zagospodarowania posiadanych składników krwi w terminie ważności, co wymuszało ich utylizację.
Przez lata nadwyżki polskiej krwi były sprzedawane Szwajcarom. Po latach zmagań co do ustalenia ceny, ostatecznie zalegające nadwyżki były sprzedawane firmom farmaceutycznym m.in. z Polski, Niemiec, Włoch, Litwy, USA, na nie zawsze korzystnych dla centrów warunkach. Uzyskiwane ceny osocza wahały się od 10 do 93 euro za litr.
Temat powraca w pandemii, kiedy zakażonym koronawirusem podaje się osocze ozdrowieńców. Swego czasu znaleziono nawet inwestora, który podjął się uruchomienia fabryki przetwarzania osocza w Polsce i uzyskania pozwolenia na dopuszczenie do obrotu leków wytworzonych z polskiego osocza. Umowy jednak nigdy nie podpisano.
Powołany przez ministra zdrowia zespół, który miał wypracować rekomendacje w sprawie fabryki frakcjonowania osocza w Polsce, zakończył właśnie prace i przekazał wnioski ministrowi. Aby zaoszczędzić rocznie nawet 500 mln zł, które od kilkunastu lat wydajemy na leki osoczopochodne, konieczna jest inwestycja za ok. 400 mln euro. Jeśli rząd podejmie taką decyzję, fabryka mogłaby powstać w 2023 roku.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/517694-koronawirus-nagli-by-stawiac-pytanie-o-krajowa-fabryke-krwi