Trzy lata do następnych wyborów dają ekipie rządzącej niespotykaną szansę. Przez jakiś czas można zajmować się polityką w perspektywie dekad, z myśleniem o długofalowych projektach, a nie pod publikę kampanii wyborczej, pod obstrzałem sztabów wyborczych i PR-owców odradzających stanowcze i kontrowersyjne kroki.
Trzy lata, tu nazwane roboczo tysiącem dni, to okres, w którym prawica nie ma już wymówek, że jeszcze na pewne reformy nie czas, że kontekst zły a sytuacja polityczna jest kłopotliwa. Nie ma powodów do ospałości i kunktatorstwa, mogą być tylko wymówki. Wypowiedzenie konwencji stambulskiej, pokazanie Brukseli, że nie godzimy się na ideologiczną presję wobec gmin odmawiających seksualizacji dzieci w duchu LGBT, reforma sądownictwa, dokończenie dekomunizacji i dezubekizacji, wreszcie uporządkowanie strumienia pieniędzy jaki idzie do tych artystów, którzy ze sztuką mają coraz mniej wspólnego, a z Polską wspólnego nic.
O, tak, totalna opozycja na takie postulaty znajdzie potwierdzenie swoich fobii o inkwizycji, dyktaturze i innych opiumowych wizjach, ale rzecz w tym, że szybkie przeprowadzenie Polski przez konserwatywne reformy pozwoli do następnych wyborów wydać dobre owoce. Potrzebna jest powtórka 2015-2016 roku, gdy natychmiast wprowadzono pierwszą wersję programu 500+, powołano Wojska Obrony Terytorialnej, rozpoczęto intensywne prace nad likwidacją gimnazjów. Krzyku liberałów było od Bałtyku aż po Tatry, ale kto o tym dziś pamięta? Obawy, że budżet się zawali od pomocy polskim rodzinom, WOT staną się rządowymi bojówkami a likwidacja gimnazjów zniszczy szkolnictwo okazały się bzdurą. Tak będzie i tym razem.
Za trzy lata nikt nie będzie pamiętał o konwencji stambulskiej a statystyki dotyczące przemocy potwierdzą, że żadnej negatywnej zmiany nie było. Jeśli jacyś artyści od siedmiu boleści nie dostaną pieniędzy na parapornograficzne sztuki to po fali oburzenia nie zostanie o nich żadne wspomnienie. A przez ten czas będzie można zbudować patriotyczne instytucje, wesprzeć think-tanki, zmodernizować media obozu niepodległościowego.
Jeśli prawica wybierze kurs łagodny, z którego część polityków będzie mrugała okiem do warszawskich salonów, będziemy za kilka lat narzekali, że zmarnowaliśmy szansę. Jeśli wierzymy, że program patriotyczno-konserwatywny jest dobry, to nie ma na co czekać. Każdy zmarnowany dzień z nadchodzącego tysiąca dni, będzie przeciekał przez palce i marnotrawił szanse na trwałą zmianę Polski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/511938-czas-ktorego-nie-mozna-zmarnowac-1000-dni-polskiej-prawicy?utm_source=feedburner&utm_medium=feed&utm_campaign=Feed%3A+wPolitycepl+%28wPolityce.pl+-+Najnowsze%29