Na marginesie dyskusji o rezultacie unijnego szczytu w Brukseli warto przypomnieć coś, o czym wszyscy wiedzą, choć z różnych względów nie wszyscy o tym głośno mówią. Unia Europejska to „nie jest klub altruistów” do czego próbują nas często przekonać nasi rodzimi politycy, ale grono państw, z którego każde ma własne partykularne interesy, o które twardo walczy. I ten szczyt właśnie nam o tym przypomniał.
„Każdy troszczy się o swój własny kraj”
Szczyt w Brukseli został przedłużony o dwa dni nie dlatego, że zebrani tam przywódcy nie mieli nic lepszego do roboty, ale dlatego, że trudno było wypracować porozumienie, które zadowoliłoby wszystkich. Pamiętajmy, że negocjacje budżetowe rozpoczynają się kilka przed początkiem obowiązywania nowego budżetu, ale nikt kilkanaście miesięcy temu nie spodziewał się, że ich finał zbiegnie się z koronakryzysem. Czas jest więc szczególny. Tutaj każdy chciał z budżetowego tortu ukroić sobie jak największy kawałek. To jednak nie powinno dziwić, bo tak jest zawsze.
I tak widzieliśmy np. poczynania premiera Holandii Marka Rutte, który twardo walczył o większe rabaty dla swojego kraju, ale także o obniżenie grantów z 500 do 390 mld euro. Jego postawę na szczycie w Brukseli skrytykowały nawet zachodnie media. Rutte nie miał jednak z tym problemów i jasno powiedział, że na szczycie jest dlatego, że „każdy troszczy się o swój własny kraj”.
Przez lata tłumaczyłem, że UE to nie klub altruistów, że należy walczyć o własne interesy. I jest brutalne i szczere potwierdzenie tej opinii przez skąpego i zachłannego Holendra. Bez iluzji o ideałach solidarności europejskiej. Oby więcej dla siebie z bankomatu Europa
—napisał Witold Waszczykowski komentując politykę Marka Rutte.
Takie podejście nie powinno nikogo dziwić. Trzeba jednak przyznać, że jest w tym jakaś sprzeczność z tym, co często o Unii Europejskiej mówią politycy opozycji. A dużo w ich słowach życzeniowości i nastoletniego infantylizmu. Mówię tutaj chociażby o powtarzanych co kwadrans sloganach o „europejskich wartościach”, które stały się maczugą, którą okłada się wszystkich tych, którzy ośmielili się powiedzieć złe słowo o europejskiej wspólnocie.
Wielokrotnie nasi zachodni partnerzy wyrażali zatroskanie z powodu rzekomego „łamania praworządności” w Polsce, ale jak przyszło co do czego, to została ona złożona na ołtarzu kompromisu i partykularnych interesów własnych państw. Opozycja została dziś sama z „europejskimi wartościami”, za którymi płaczą dziś jedynie zachodnie media piszące o zwycięstwie Morawieckiego i Orbana w Brukseli.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Kto trafniej opisuje UE?
Unijny szczyt pokazał, że Unia Europejska niewiele ma wspólnego z grupą altruistycznych państw, a do czego często próbują przekonywać politycy opozycji. Czy oni sami wierzą we własną wizję? A może to gra na emocjach, sentymentach, wyobrażeniach swoich wyborców? Bo skoro opozycja w Polsce targana jest wewnętrznymi konfliktami, to chyba jej liderzy muszą sobie zdawać sprawę, że 27 państw również ma często sprzeczne interesy, które prowadzą do mniejszych bądź większych konfliktów.
Reasumując: unijny szczyt pokazał, że dzisiejszej Unii bliżej do tej opisywanej przez Zjednoczoną Prawicę, niż do tej z bajki polityków opozycji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/510399-unia-europejska-to-nie-klub-altruistow