Kilka dni temu na portalu wPolityce.pl Konrad Kołodziejski opisywał, dlaczego obecne władze Rosji dążą do historycznej rehabilitacji paktu Ribbentrop-Mołotow.
Jak zauważa autor, logiczną konsekwencją nowej polityki historycznej Kremla jest dążenie do skompromitowania tych państw, które sprzeciwiają moskiewskiej narracji na temat II wojny światowej. Chodzi przede wszystkim o Polskę, która może spodziewać się kolejnych ofensyw propagandowych ze strony Rosji.
Z podobnymi akcjami stykają się dziś zresztą inne kraje, które stały się ofiarą paktu Ribbentrop-Mołotow: Litwa, Łotwa, Estonia, Rumunia i Finlandia. Ostatnio takiego ataku doświadczyli Finowie.
W czasie, gdy cała Europa żyła pandemią, Komitet Śledczy Rosji rozpoczął dochodzenie w sprawie ludobójstwa, jakiego miały dopuścić się władze Finlandii na obywatelach ZSRS w sowieckiej republice Karelii w latach 1941-1944. Według Rosjan Finowie nie tylko najechali i okupowali to terytorium, lecz także stworzyli tam 14 obozów koncentracyjnych, w których zamordowano 8 tysięcy cywilów rosyjskiego pochodzenia, w tym 2 tysiące dzieci, zaś 7 tysięcy jeńców wojennych zakopano żywcem, zagazowano w komorach lub rozstrzelano.
Finowie odrzucają te oskarżenia, uznając je za kłamstwo. Przypominają, że w listopadzie 1939 roku 170-milionowy Związek Sowiecki bez wypowiedzenia wojny najechał na 5-milionową Finlandię. Agresja była wynikiem paktu Ribbentrop-Mołotow, zgodnie z którym Stalin i Hitler podzielili się strefami wpływów w Europie Środkowej. W ramach porozumienia między dwoma zbrodniarzami Finlandia miała przypaść Sowietom. Ku zdumieniu całego świata, napadnięty kraj, mimo miażdżącej przewagi wroga, zdołał obronić swą niepodległość. Utracił jednak Karelię, która w marcu 1940 roku wcielona została do ZSRS. Na ziemiach tych zaczęły się stalinowskie czystki.
W maju 1941 roku Hitler zaproponował Finom wspólne uderzenie na Związek Sowiecki, jednak prezydent Risto Ryti zdecydowanie odmówił, zapowiadając, że jego kraj nie włączy się do wojny i zachowa neutralność. Taką decyzję podjął 9 czerwca rząd Finlandii, zaś cztery dni później potwierdził to tamtejszy parlament.
I rzeczywiście, kiedy 22 czerwca 1941 roku nastąpił niemiecki atak na ZSRS, rząd fiński ogłosił neutralność. Dwa dni później, 24 czerwca, ambasador sowiecki w Helsinkach Paweł Orłow zapewnił, że jego kraj będzie respektował neutralny status Finlandii.
Mimo to już nazajutrz, 25 czerwca 1941 roku, wojska sowieckie niespodziewanie uderzyły na Finlandię – 263 bombowce i 224 myśliwce przeprowadziły wiele nalotów na główne miasta fińskie, m.in. Helsinki i Turku. Bomby spadały nie tylko na obiekty wojskowe, porty, lotniska i dworce, lecz także na budynki mieszkalne. Dopiero po tym ataku, tego samego dnia wieczorem, władze w Helsinkach ogłosiły, że są w stanie wojny ze Związkiem Sowieckim.
29 czerwca Finowie przeszli do kontrnatarcia i do końca września zajęli cały teren Karelii, który rok wcześniej stracili. Nie posunęli się jednak dalej. Głównodowodzący wojsk fińskich Carl Gustaf Mannerheim odrzucił propozycję niemieckiego marszałka Wilhelma Keitela, by wspólnie uderzyć na Leningrad. Od tamtego momentu armia Suomi zaprzestała de facto prowadzenia działań wojennych.
Kiedy losy wojny się odwróciły i Armia Sowiecka zaczęła zwycięski marsz na zachód, Finowie postanowili z nią nie walczyć. 4 września 1944 roku Mannerheim, który w międzyczasie został prezydentem, wydał rozkaz o wstrzymaniu działań wojennych na całej linii frontu. 19 września Finlandia podpisała rozejm ze Związkiem Sowieckim, a zaraz potem weszła w skład koalicji antyhitlerowskiej i wypowiedziała wojnę Niemcom.
Po zakończeniu II wojny światowej Finowie nie zdołali utrzymać swej integralności terytorialnej z czasów przedwojennych. Nastąpił powrót do granic z 1940 roku i ponowna utrata Karelii.
Dziś fińscy historycy muszą odpierać oskarżenia ze strony Rosjan. Po pierwsze, twierdzą, że nie byli na ziemiach Karelii okupantami, a jedynie odzyskali ziemie, które rok wcześniej stracili na skutek sowieckiej agresji. Po drugie, przyznają, że w latach 1941-1944 kilkadziesiąt tysięcy wziętych do niewoli czerwonoarmistów przebywało w fińskich obozach jenieckich, jednak nie byli mordowani, natomiast warunki mieli zdecydowanie lepsze niż te, które panowały wówczas w sowieckich łagrach lub nazistowskich lagrach. Za kuriozalny uważają też zarzut, jakoby mieli dysponować komorami gazowymi, w których rzekomo uśmiercali Rosjan.
Profesor Antti Laine z uniwersytetu w Helsinkach zauważa, że dziś w Rosji trwa przepisywanie historii na nowo. W myśl obowiązującego paradygmatu wszystko, co robiła Armia Sowiecka w czasie wojny, było dobre i nie ma tu miejsca na żadną krytykę. Nic więc dziwnego, że każdy, kto twierdzi inaczej, dokonuje zamachu na narodową świętość. Do kategorii obrazoburców należą m.in. Polacy i Finowie, którzy podważają kremlowską narrację. Dlatego ci pierwsi są dziś oskarżani w Moskwie o wywołanie II wojny światowej i współudział w Holokauście, zaś drudzy o ludobójstwo na rosyjskich jeńcach wojennych i ludności cywilnej.
Wojna informacyjna trwa więc dalej na froncie historycznym.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/502620-rosjanie-oskarzaja-finow-o-ludobojstwo?utm_source=feedburner&utm_medium=feed&utm_campaign=Feed%3A+wPolitycepl+%28wPolityce.pl+-+Najnowsze%29