Łzy z moich oczu nie płyną z powodu Konstytucji, jak w przypadku kandydata Hołowni. I nie są to łzy rozpaczy à la prezenter TVN-u, ale wzruszenia i rozczulenia troską przejawianą o los Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Martwią się nim nie tylko zwolennicy Platformy Obywatelskiej, ale także politycy i publicyści nie życzący jej „wszystkiego najlepszego”. Do owej troski dołączane są różne dobre rady i podpowiedzi co zrobić, by przewidywana klęska w wyborach kandydatki Koalicji Obywatelskiej nie była tylko jej osobistą przegraną, ale także nie stała się początkiem demontażu i straty przywództwa na opozycji Platformy Obywatelskiej.
Furtka, jaka znalazła się w nowej ustawie o wyborach prezydenckich stworzyła możliwość zarejestrowania nowego kandydata, ale także potwierdziła status dotychczas zarejestrowanych – ich kandydatury mają być zatwierdzone przez PKW na podstawie już zebranych podpisów. I tak oto za tą furtką czyha na Platformę Obywatelską wilczy dół, w który bardzo łatwo wpaść. Wycofać kandydatury Kidawy-Błońskiej nie może, jeśli ona sama nie zrezygnuje. Cofnięcie rekomendacji przez Koalicję z prawnego punktu widzenia nic nie daje, a byłoby olbrzymim skandalem, jeśli obok Kidawy-Błońskiej bez poparcia KO wystartowałby inny kandydat tego ugrupowania. Rezygnację Kidawy-Błońskiej i zastąpienie jej innym kandydatem można porównać do sytuacji, kiedy w sztafecie 4X100 metrów przez płotki nagle na ostatnim okrążeniu biegnie zawodnik, którego koronną dyscypliną jest bieg na trzy tysiące metrów z przeszkodami i nawet jeśli na plecach ma logo PO, to zanim się rozpędzi, bieg już dawno się skończy, bo ta nowa kampania wyborcza będzie sprintem, a nie wyborczym maratonem.
Już wypowiedź marszałka Senatu, Tomasza Grodzkiego z 18 kwietnia , iż „w warunkach wyborów majowych - mam nadzieję, że do nich nie dojdzie - nie sądzę, aby pani marszałek Kidawa-Błońska brała udział. Co dalej? Proszę pytać jej sztab” w połączeniu z coraz gorszymi wynikami kandydatki w sondażach uruchomiła spekulacje, czy nie zostanie ona wycofana z konkurencji, ale w ówczesnych prawnych ramach było to niemożliwe. Teraz jest i otworzyło to giełdę nazwisk ewentualnych „zastępców” kandydatki. Tomasz Grodzki, Borys Budka, Rafał Trzaskowski, Jacek Jaśkowiak to tylko niektóre z nich, funkcjonujące na polityczno-dziennikarskiej giełdzie, choć sama kandydatka twierdzi, że w PO nie było na ten temat mowy, Borys Budka nie rozmawiał z nią o tym, czy jest gotowa zrezygnować ze startu w wyborach prezydenckich 2020, tylko:
(…) pytał mnie, jak się trzymam, jak sobie radzę z tym hejtem, który na mnie idzie ze wszystkich stron. Codziennie rozmawiamy i zastanawiamy się, jak dalej prowadzić kampanię, jakie działania dalej podjąć, żeby Koalicja Obywatelska poprawiła swoje notowania i żeby zatrzymać PiS . Przyczynę szybującego w dół w sondażach poparcia kandydatka upatruje w pandemii i swoich wezwaniach do bojkotu majowych wyborów:
Przypominam, że na początku kampanii miałam świetne notowania i dopiero czas pandemii, mój protest przeciwko temu, żeby brać udział w niebezpiecznych wyborach, spowodował, że te sondaże spadły.
Partyjne rozliczenia
W tych partyjnych rozliczeniach przez Platformę Obywatelską kampanii, która już się skończyła, usiłuje się obarczy winą za tak kiepskie notowania kandydatki wyłącznie Małgorzatę Kidawę-Błońską , udając że kilkuletnia polityka totalnej opozycji i brak jakiegoś choćby minimalnego programu w kontrze do rządzących prawicowych ugrupowań nie miało na nie wpływu. Zniknął gdzieś w niebycie sztab wyborczy kandydatki, którego członkowie potrafili tylko wyrywać jej mikrofon, przerażeni, że wypowie kolejne zdanie, mocno ja kompromitujące i z lubością cytowane przez przeciwników. Sztab, który codziennie powinien z kandydatką pracować, przygotowywać ją na najbardziej kłopotliwe pytania dziennikarzy, tworzyć „ściągi” dotyczące najważniejszych zagadnień, co do których przyszły prezydent powinien mieć swoje zdanie. A gdzie się podziały czołowe polityczki Koalicji Obywatelskiej, które w pocie czoła wspierać winny kandydatkę, towarzyszyć jej na spotkaniach(kiedy to było jeszcze możliwe), w mediach społecznościowych i elektronicznych wychwalać pod niebiosa? Przecież fakt, że Kidawa-Błońska jest kobietą miał być jedną z największych zalet jej kandydatury, a więc tym bardziej powinny się zmobilizować. I wreszcie dlaczego nie powstał komitet honorowy ją wspierający z takimi autorytetami jak na przykład Agnieszka Holland, Olga Tokarczuk, Krystyna Janda czy Maria Nurowska, że o całym intelektualno-celebryckim zapleczu totalnej opozycji nie wspomnę?
Jest i drugi plan całej tej sytuacji, bowiem coraz częściej docierają „przecieki” o tym, iż w Platformie Obywatelskiej myśl, iż trzeba się pogodzić z kolejnymi przegranymi wyborami jest coraz bardziej powszechna i działacze martwią się o przyszłość partii i o to, co z niej zostanie. Pojawia się nawet tęsknota za przywództwem Grzegorza Schetyny, bo chociaż też przegrywał kolejne wybory, to jednak na punkty, a tu szykuje się nokaut. Na szczęście nie wspomina się o Donaldzie Tusku, może dlatego, że nikt i nigdzie nie może odszukać tego białego konia, na którym miał tryumfalnie powrócić do polskiej polityki i nie ma tego elektoratu, do którego mógłby zakrzyknąć „Daj mi rząd dusz!”.
Kidawa-Błońska ma jeszcze szanse?
Czy rzeczywiście Małgorzata Kidawa-Błońska ma szansę, jeśli pozostanie dalej kandydatem PO wyprzedzić w notowaniach Hołownię i Kosiniaka-Kamysza? Wydaje się to mocno wątpliwe, nawet jeżeli przyjmie się tłumaczenie kandydatki, że straciła „na pandemii i bojkocie”. Pytanie na dziś brzmi: czy Małgorzata Kidawa-Błońska oprze się, jeśli kierownictwo partii zażąda od niej wycofania kandydatury? Czy jednak uzna, że zbyt wiele wysiłku, nie bacząc na rezultaty, kosztowała ją ta kampania, zbyt wiele musiała znieść krytyki, ośmieszania, a także upokorzeń i to czasami ze strony swoich partyjnych kolegów, by oddać te wybory walkowerem? Czy też perspektywa dalszego spokojnego egzystowania w partyjnych układach, dająca szansę na kandydowanie w kolejnych wyborach, choćby „tylko” parlamentarnych, będzie bardziej pociągająca?
I drugie – czy Platforma Obywatelska wreszcie zrozumie, że opcja „zamienił stryjek siekierkę na kijek” żadnych „dodatnich plusów” raczej nie przyniesie?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/500083-w-ko-zwyciezy-opcja-zamienil-stryjek-siekierke-na-kijek?wersja=mobilna