Wszelkie kryzysy zawsze otwierają furtkę dla przeciwników liberalizmu. Również pandemia koronawirusa prowokuje do dyskusji na temat utopijnego zacięcia zwolenników państwa minimum. Dlatego lewica powinna zacierać ręce. Ale czy w Polsce?
Socjaliści już mają okazję, by zapewniać, że tylko potężne (a może raczej rozległe?) państwo, roztaczające opieką swoich obywateli, zapewniające publicznej służbie zdrowia stabilne finansowanie jest w stanie stawić czoła kryzysom, takim jak choćby pandemia koronawirusa. Niewątpliwie takie poglądy w zestawieniu z dramatycznymi relacjami z Włoch, Hiszpanii czy USA będą na fali. Na popularności zyskają jeszcze bardziej, gdy załamanie gospodarki stanie się mocniej odczuwalne dla konsumentów. Proces już ruszył, a jego przerażający rozkwit dopiero przed nami.
W tej sytuacji wydaje się, że ktoś taki jak Adrian Zandberg jest wymarzonym frontmanem dla Lewicy. A kampania prezydencka – nawet jeśli przeniesiona do internetu - idealnym momentem na przebicie szklanego sufitu, jaki niewątpliwie otacza się od jakiegoś czasu nad Czarzastym et consortes. Tak mogło być, ale nie będzie, bo szef SLD, bojąc się marginalizacji własnego środowiska w ramach szerokiej lewicowej koalicji, postawił na Roberta Biedronia. Lider Wiosny (czy ktoś jeszcze pamięta tę nazwę?), choć zanotował spory spadek popularności i rozkład struktur swojego ugrupowania, był dla Włodzimierza Czarzastego mniejszym problemem niż charyzmatyczny Zandberg, który po udanej kampanii mógłby myśleć o przywództwie w całym lewicowym bloku.
Lider dawnego SLD tak zajadle bronił status quo, że zapomniał o podstawowych celach każdej partii politycznej. Takich zmartwień nie miał Kosiniak-Kamysz, który dziś zbiera premię za konsekwencję.
Tym sposobem zamiast słuchać płomiennych antykapitalistycznych tyrad Zandberga, które z pewnością zyskiwałyby sobie rzeszę zwolenników w trudnym czasie, lewicowy elektorat musi zadowolić się Biedroniem smęcącym o prawach osób LGBT. Zupełnie tak jak byśmy byli na początku XXI wieku, gdy wspomniane spory stanowiły istotne novum na krajowym podwórku.
Machiavelizm a la Czarzasty to jednak cwaniactwo na krótką matę. Lider Lewicy musi pamiętać piłkarskie porzekadło, że niewykorzystane okazje się mszczą.
*
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/492931-swiat-po-koronawirusie-bedzie-zyzna-gleba-dla-lewicy?utm_source=feedburner&utm_medium=feed&utm_campaign=Feed%253A+wPolitycepl+%2528wPolityce.pl+-+Najnowsze%2529