Czy pamiętacie gest Kozakiewicza na olimpiadzie w Moskwie? Jego sława trwa do dziś czyli 40 lat. Można by się spytać dlaczego? Po pierwsze był on wyrazisty – jasny jak słońce w przekazie nie tylko dla każdego było Polaka, który slangowo określał go jako tzw. wał, ale też popularny za granicą.
Jego wyrazistość podbiła „fotogeniczność” złamanej w stawie łokciowym ręki przebitej prawym przedramieniem sportowca. Wystarczyło zrobić stop-klatkę i zdobywaliśmy zdjęcie na gotowy plakat. Po trzecie okoliczności wykonania gestu. Przypomnijmy. Na letnich Igrzyskach Olimpijskich w Moskwie w 1980 roku polski tyczkarz Władysław Kozakiewicz pokazał go dwukrotnie wygwizdującej go sowieckiej publiczności po oddaniu udanych skoków na wysokość 5,70 m i 5,75 m. Później oddał jeszcze skok na wysokość 5,78 m, który zagwarantował mu złoty medal, jednocześnie bijąc rekord świata. Fota sportowca obiegła media na całym świecie oprócz peerelowskich i sowieckich, a ambasador ZSRS w Polsce Ludowej Borys Aristow domagał się odebrania Polakowi medalu, unieważnienia rekordu oraz dożywotniej dyskwalifikacji za obrazę narodu radzieckiego. Władze w Warszawie tłumaczyły gest skurczem mięśnia tyczkarza, który miał być spowodowany sporym wysiłkiem, wzbudzając tylko salwy śmiechu. Komentatorzy podbijali bębenek mówiąc, że gest ten
był nie tylko sprzeciwem wobec rosyjskiej widowni nie mogącej zaakceptować wielkiej sportowej klasy Polaka, ale także spontanicznym wyrazem protestu na oczach miliardowej światowej widowni wobec dyktatu i przemocy, którą uosabiała gwiżdżąca stadionowa ciżba.
Kiedy chwilę później powstała „Solidarność” większość jej członków a także sympatyków w chwilach zwątpienia przypominała sobie „wała” pokazanego sowietom przez Kozakiewicza i z powrotem nabierała otuchy. W jakimś sensie był on gejmczendżerem czyli jednostkowym zdarzeniem zmieniającym grę.
Podobnie jak słynne zdjęcie w samolocie Ryszarda Petru z Joanną Mihułką, primo voto Schmidt, na którym czule wpatrzona w zamyślonego lidera „Nowoczesnej” pani poseł oczekuje lądowania na Maderze, a w kraju „ciamajdan” kolejny dzień okupuje salę sejmową. Od chwili ukazania się w mediach tej fotografii nic już nie było takie same jak przedtem. Notowania partii zaczęły sukcesywnie spadać, aż poniżej progu wyborczego, a sam Ryszard Petru został wkrótce obalony ze stanowiska przewodniczącego przez spisek Katarzyny Lubnauer. I tu mieliśmy do czynienia z klasycznym gejmczendżerem.
Czy przykład trzeci – Joanny Lichockiej może wypełnić znamiona pojęcia gejmczendżera. Oddajmy głos opozycyjnym mediom dwa dni po wydarzeniu:
<<”Czy opozycja wyprodukowała już spoty z użyciem gestu Lichockiej? Jeśli nie, to na co czeka?”; „materiał na billboardy i spoty wyborcze dostarcza za free”, „opozycja ma gotowy spot wyborczy z Lichocką w kontekście kasy dla TVP zamiast na onkologię, nie zmarnujcie tego!” – to tylko kilka głosów wielu internautów, którzy oczekują, że opozycja wykorzysta pogardliwe zachowanie posłanki PiS w Sejmie.>>
I jeszcze jedno:
W kilku miejscach w Polsce, w tym w szpitalach, zawisły już zdjęcia lub skriny z filmików, które pokazywały tryumfalny gest posłanki obozu władzy. W setkach komentarzy internauci sympatyzujący z opozycją wyrażają oczekiwanie, że obraźliwy gest Lichockiej (ona sama najpierw utrzymywała, że pocierała oko, a potem, że odgarniała włosy z twarzy) będzie motywem kampanii prezydenckiej.
I tak mamy spełnione następujące wymogi gejmczendżera w skali od 1 do 5 pkt.:
Wyrazistość gestu - 5
Jasność przekazu - 5
„Fotogeniczność” - 5
Powszechność - 5
Okoliczności - 5
Krótko rozwijając problem „okoliczności”. Akurat w tym czasie na sali sejmowej dyskutowano na temat narzucony propagandowo i demagogicznie przez opozycję „czy dwa miliardy z budżetu przeznaczyć na państwowe media, czy też na onkologię”. Normalnie narracja taka nie jest trudna do obalenia. Przecież zamiast kupować jeden samolot F-35 można by było wybudować dużo więcej szpitali z oddziałami onkologicznymi, nie licząc żłobków etc. Wszystko ma swój czas i miejsce oraz istnieje coś takiego jak hierarchia wydatków. Idąc tym tropem można by było równie dobrze zlikwidować 2 % wydatków na armię i też starczyłoby dla wszystkich. Jednak ta pokrętna retoryka podbita fotką „gestu” rozwija cała gamę możliwości dla opozycji robienia drastycznych zbitek uderzających w politycznego przeciwnika. I tak mamy już lekarzy z Poznania w białych kitlach pokazujących „środkowy palec” z tekstem:
Rozpoczyna się walentynkowy weekend. Kochajcie się, dbajcie o siebie i badajcie. Profilaktyka to podstawa. Leczenie nowotworów w początkowym stadium rozwoju jest łatwiejsze i mniej kosztowne.
Obok zdjęcie chorej dziewczynki leżącej na szpitalnym łóżku i ojciec przecierający oko serdecznym palcem. I podpis:
Specjalne podziękowania od ojca chorej dziewczynki. Serdeczne pozdrowienia przekazuje dla @KurskiPL @DHolecka, a ja film dedykuję @JoannaLichocka”.
Na ścianie Wielkopolskiego Centrum Onkologii już ktoś powiesił tak „dobrane” i zapewne poprawione photoshopem zdjęcie pani poseł Lichockiej z „gestem” i tak wykrzywioną twarzą, że wygląda jak czarownica z baśni braci Grimm. Itd.
Do tego dochodzą rady zachwyconych internautów: awatar z flagą Unii Europejskiej, nick „Kondominium” i tekst: <<„Hej, @Platforma_org @__Lewica @nowePSL! Proponuję prostą akcję plakatową. Zadrukowane kartki A2 z Lichocką Nie dam na onkologię. Dam na TVP” Samochód z pełnym bakiem i obskoczyć wszystkie wsie w Polsce wschodniej. W 10 osób jest to do zrobienia w tydzień>>.
Całkiem realne. Jest tylko jedno wyjście, żeby nie wpaść w sidła gejmczendżera. To naprawdę nic osobistego tylko brutalne prawa polityki. Choć gest Joanny Lichockiej jest tym do zachowania Małgorzaty Kidawy-Błońskiej w Pucku czym waga piórkowa do wagi ciężkiej, to wizerunkowo jest dużo niebezpieczniejszy i mogący przynieść poważne straty. Zgadzam się z Piotrem Cywińskim. Wg zasad „sztuki walki bez walki” należy jak najszybciej zejść z linii strzału.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/487246-miazdzaca-sila-chwili?wersja=mobilna