Magdalena Środa pisała szkolne podręczniki etyki, etyczne zalecenia dla różnych grup zawodowych i generalnie funkcjonuje jako kobieta od etyki, bo feminizm musi się jakoś wyrazić także w sferze etyki. Sama jest więc chodzącą etyką lub etyczną perypatetyczką.
Okazuje się jednak, że poza tym, iż mogłaby Immanuela Kanta rozjechać niczym pomidora za jego „Kritik der praktischen Vernunft”, np. za dowód etyczny na nieśmiertelność duszy, to jest także mistrzynią w zakresie tego, co Kant zawarł w „Kritik der Urteilskraft”, a Johann Gottlieb Fichte kontynuował w „Eigene Meditationen über Elementarphilosophie”. Krótko: jest arbitrem elegancji i ucieleśnieniem estetycznego ładu. Ten „filozoficzny” wstęp był potrzebny, żeby się przymierzyć do głębi myśli zaprezentowanej we fragmencie swego rodzaju „Abgelenkte Gedanken” Magdaleny Środy na łamach filozoficznego pisma „Gazeta Wyborcza” (trzymając się Kanta i Fichtego – „Wahlen Zeitung”) z 21 stycznia 2020 r.
Głębia myśli Magdaleny Środy poraża już od pierwszych zdań: „Widać wspaniałą formę kandydata [Andrzeja Dudy], jego elokwencję, zapał, rytmiczność i wolę zwycięstwa. Niedługo jako support dołączy do kampanii Zenek Martyniuk, a w końcowej fazie abp Jędraszewski. Z jednej strony będziemy mieli miły sercu prezydenta discopolowy styl (można wręcz powiedzieć, że prezydent Duda pretenduje do bycia Zenkiem polskiej polityki!), a z drugiej strony – nieugiętą, pompatyczną obronę „naszości” przed „onymi”. Zenek będzie podkreślał jasną stronę prezydenta i przyciągał lud, a abp Jędraszewski będzie pokazywał stronę mroczną, ale konieczną do zatrwożenia wrogów, kimkolwiek by byli”.
„Rytmiczność” była niezbędna dla wprowadzenia „Zenka Martyniuka” i pokazania ubóstwa estetycznego obecnego prezydenta. Łatwo się domyślić, że Magdalena Środa obcuje wyłącznie z Antonem Webernem, Arnoldem Schönbergiem, Charlesem Ivesem, Edgarem Varèse czy Pierrem Schaefferem. Mimo że Magdalena Środa nie ma pojęcia, jaki styl jest „miły sercu” Andrzeja Dudy, przyjmuje, że „discopolowy”. „Zenek Martyniuk” oraz „disco polo” mają bowiem służyć napiętnowaniu i wykpieniu. Mają być znakiem tandety estetycznej, a zatem także etycznej i epistemologicznej. Ma się rozumieć, że Magdalena Środa sama sytuuje się intelektualnie gdzieś na poziomie Sofii Kowalewskiej, Rosalind Franklin czy Barbary McClintock, a estetycznie waha się, czy być muzą Sandra Botticellego, Dantego Gabriela Rossettiego, Johna Everetta Millaisa, Amadeo Modiglianiego, Teodora Axentowicza czy Tamary Łempickiej.
Wyrafinowany umysł i estetyczny zmysł Magdaleny Środy gardzą tandetą i tandeciarzami, bo to oznacza przynależność do plebsu, który nie tylko jest głupi, ale i obmierzły. Na równi z religijnym fanatyzmem, np. w wydaniu księcia ciemności Marka Jędraszewskiego, dla niepoznaki ubranego w szaty biskupie. Mamy zatem prosty świat „Zenka”, mroczny świat „abp. Jędraszewskiego” i wspaniały, wręcz przerafinowany świat Magdaleny Środy. Należącej do tej samej grupy wybranych, nie wiadomo dlaczego wciąż jeszcze dotykających skażonej ziemi, co profesorowie prawa. A skoro są oni profesorami, „to może jednak jakaś racja za nimi stoi?”. Jedyna racja? Słuszna racja? Tego „prosty” Andrzej Duda nigdy nie zrozumie, bo jak, skoro jego naturalnym środowiskiem, jest „karczma piwna”, gdzie „skocznie wykrzykuje”. Ta „skoczność” nie po raz pierwszy przeszkadza dodekafonicznemu i atonalnemu, czyli wysublimowanemu umysłowi Magdaleny Środy. Bo „skoczność” to zwyczajnie prostactwo.
Andrzej Duda ze swoim „Zenkiem” nigdy nie dostąpi wejścia na ten niebotyczny poziom, na którym przebywa Magdalena Środa oraz profesorowie prawa. No chyba, że „na Białorusi” (domyślnie – krainie „Zenków”). Dlatego, że Białoruś „to kraj, którego ustrój bliski jest sercu prezydenta: kraj czysty, pełen ładu, bez protestów; lud posłuszny, przywódca – ukochany przez wszystkich. Andrzej Duda pragnie takiego kraju dla siebie i dla Jarosława”. Znowu Magdalena Środa nie ma pojęcia, co jest „bliskie sercu prezydenta”, ale powinno być oczywiste, że „Zenek” plus „Jarosław” plus anatema „profesorów prawa” oraz samej bohaterki równa się „Białoruś”. Proste niczym wzór Cliffa Arnalla na Blue Monday (skądinąd przypadający w tym roku 20 stycznia) i równie bezsensowne, żeby nie powiedzieć głupie jak ten pseudoalgorytm.
Skoro pojawił się wzór na Blue Monday, czas przejść do finału „Abgelenkte Gedanken” Magdaleny Środy. A w finale mamy wielką erupcję wielkiego umysłu. Oto „PiS za kolejnej kadencji prezydenta nie będzie już partią – będzie całą Polską, a Polska nie będzie w Europie, tylko w Polsce. (…). O ustroju będzie decydował Kaczyński (po polsku) i nikt więcej”. Dlatego przerafinowana i wysublimowana umysłowość następczyni Kanta i Fichtego „nie może się doczekać dalszego rozwoju kampanijnej narracji prezydenta. W ciągu kilku miesięcy może ona osiągnąć wyżyny, na jakie dostał się tylko Ulubiony Przywódca Korei Północnej”. Ulubiony dla Magdaleny Środy? Zapewne, gdyż jej wielki umysł jest tak sformatowany, że dostrzega tylko własne wytwory. Jest zwyczajnym grajdołkiem zakompleksionej paniusi z warszawskiej prowincji, która chciałaby podbić świat, a możliwości staje jej na dziecinną walkę z „Zenkiem”, „disco polo” i wycieczki na „Białoruś” oraz do „Korei Północnej”. Plus pretensjonalność pensjonarki z zaciśniętymi piąstkami i rumieńcem na targanej emocjami buźce. Zamiast Kanta i Fichtego mamy „Abgelenkte Gedanken” w wersji śmietnik myślątek.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/483219-mysli-rozproszone-magdaleny-srody?wersja=mobilna