Pod rządami PiS żadna reforma sądów nie jest możliwa, a jeśli jest realizowana, to i tak TSUE uzna ją za nielegalną. A potem wszystko inne.
Do końca 2019 r. szli ostro po bandzie. Po 1 stycznia 2020 r. wypadli poza bandę i nurkują gdzieś w szlamie. Jeszcze kilka lat temu nikomu w najważniejszych instytucjach Unii Europejskiej nie przyszłoby do głowy, że Komisja Europejska może wnioskować, a Trybunał Sprawiedliwości UE realizować jej wszelkie zachcianki co do ingerowania w ustrój sądów i organizację wymiaru sprawiedliwości w poszczególnych państwach członkowskich. Dziesięć lat temu uznano by to nie tylko za aberrację, ale i przekroczenie wszelkich granic, a także niebywałą bezczelność. Ale zadziałała zasada wybitej szyby, po której następuje kompletna demolka samochodu. TSUE wybił szybę wyrokiem w tzw. sprawie portugalskiej z 28 lutego 2018 r. Chodziło o to, czy portugalski ustawodawca miał prawo czasowo obniżyć wysokość wynagrodzeń sędziów trybunału obrachunkowego. Wprawdzie TSUE uznał, że zasada niezawisłości sędziowskiej nie stoi na przeszkodzie stosowaniu spornych przepisów wobec sędziów portugalskiego trybunału, jednak szyba została wybita.
Młotek czy też kij bejsbolowy okazał się prosty jak konstrukcja TSUE, w stu procentach wybieranego przez władzę wykonawczą w poszczególnych państwach. Co oznacza, że przede wszystkim TSUE nie spełnia kryteriów, które wskazał w wyroku. I to nie spełnia drastycznie. Ale orzeka. I młotek orzekł, że „każde państwo członkowskie powinno zapewnić, by organy należące – jako ‘sąd’ w rozumieniu prawa Unii – do jego systemu środków odwoławczych w dziedzinach objętych prawem Unii odpowiadały wymogom skutecznej ochrony sądowej. (…) Jest to niezbędne nie tylko na poziomie Unii, ale także na poziomie państw członkowskich, a zatem w odniesieniu do sądów krajowych. (…) Pojęcie niezawisłości oznacza między innymi, że dany organ wypełnia swe zadania sądownicze w pełni autonomicznie, nie podlegając żadnej hierarchii służbowej ani nie będąc podporządkowanym komukolwiek i nie otrzymując nakazów czy wytycznych z jakiegokolwiek źródła, oraz że jest on w ten sposób chroniony przed ingerencją i naciskami zewnętrznymi mogącymi zagrozić niezależności osądu jego członków i wpływać na ich rozstrzygnięcia”.
Gdyby sposób powoływania sędziów miał jakiekolwiek znaczenie, TSUE musiałby orzec, że w żadnym z wyżej wymienionych punktów on sam nie spełnia kryteriów niezawisłości, a zatem nie gwarantuje skutecznej ochrony sądowej. Ale tylko bardzo naiwni mogli sądzić, że młotek rozciągnie swoje orzeczenie na siebie samego. Rozciągnął na sądy w Polsce, nie uznając tych praw, które przyznał Portugalczykom. I od tego momentu europejski młotek wpadł w szał i zaczął rozciągać przepisy niczym sparciałą gumę od majtek.
Teraz każdy sąd w państwie członkowskim UE jest sądem europejskim, a każdy orzekający w nim sędzia – sędzią europejskim. A stąd już tylko krok, żeby każde działanie obywatela Polski jako obywatela UE podlegającego sądowi UE i mogącego być sądzonym przez unijnego sędziego może podlegać osądowi pod kątem zgodności z prawem europejskim. A już każde działanie organu państwa polskiego nie tylko temu podlega, ale z definicji jest po 16 listopada 2015 r. niezgodne z prawem Unii Europejskiej. Dlaczego? Bo tak. Stąd prawie pewność, że gdyby Komisja Europejska i TSUE chciały się zająć instrukcją korzystania w Polsce z sedesu, uznałyby ją za niezgodną z prawem UE. I ukarał wszystkich, którzy z sedesu korzystali.
Wszystko da się zinterpretować w stylu tępego młota wychodząc od kilku ogólnikowych artykułów Traktatu o Unii Europejskiej oraz Karty Praw Podstawowych UE. Oto preambuła Karty Praw Podstawowych UE głosi: „Świadoma swego duchowo-religijnego i moralnego dziedzictwa, Unia jest zbudowana na niepodzielnych, powszechnych wartościach godności osoby ludzkiej, wolności, równości i solidarności; opiera się na zasadach demokracji i państwa prawnego. Poprzez ustanowienie obywatelstwa Unii oraz stworzenie przestrzeni wolności, bezpieczeństwa i sprawiedliwości stawia jednostkę w centrum swych działań. (…) Unia przyczynia się do ochrony i rozwoju tych wspólnych wartości, szanując przy tym różnorodność kultur i tradycji narodów Europy, jak również tożsamość narodową Państw Członkowskich i organizację ich władz publicznych na poziomach: krajowym, regionalnym i lokalnym; dąży do wspierania zrównoważonego i stałego rozwoju oraz zapewnia swobodny przepływ osób, usług, towarów i kapitału oraz swobodę przedsiębiorczości”.
Gdyby komuś było mało ogólników musi sięgnąć do artykułu 2 TUE: „Unia opiera się na wartościach poszanowania godności osoby ludzkiej, wolności, demokracji, równości, państwa prawnego, jak również poszanowania praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości. Wartości te są wspólne Państwom Członkowskim w społeczeństwie opartym na pluralizmie, niedyskryminacji, tolerancji, sprawiedliwości, solidarności oraz na równości kobiet i mężczyzn”. Od tego można już płynnie przejść do wykładni art. 19 ust. 1 akapit drugi TUE i art. 47 Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej. Artykuł 19 ust. 1 i 2 TUE stanowi: „1. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej obejmuje Trybunał Sprawiedliwości, Sąd i sądy wyspecjalizowane. Zapewnia on poszanowanie prawa w wykładni i stosowaniu traktatów. Państwa członkowskie ustanawiają środki niezbędne do zapewnienia skutecznej ochrony prawnej w dziedzinach objętych prawem Unii. 2. […] Sędziowie i rzecznicy generalni Trybunału Sprawiedliwości oraz sędziowie Sądu są wybierani spośród osób o niekwestionowanej niezależności”.
Teza jest taka, że „wzajemne zaufanie między państwami członkowskimi oraz w szczególności między ich sądami opiera się na zasadniczym założeniu, zgodnie z którym państwa członkowskie podzielają szereg wspólnych wartości, na których opiera się Unia, a sprecyzowanych w art. 2 TUE”. A to dlatego, że Unia jest Unią prawa, w której jednostki mają prawo zakwestionować przed sądem zgodność z prawem każdej decyzji lub każdego innego aktu krajowego dotyczącego zastosowania wobec nich aktu Unii. A skoro tak, to „zadanie zapewniania kontroli sądowej w porządku prawnym Unii [spoczywa] nie tylko na Trybunale, ale również na sądach krajowych”. Z czego ma wynikać, że „państwa członkowskie są zobowiązane – między innymi zgodnie z zasadą lojalnej współpracy wyrażoną w art. 4 ust. 3 akapit pierwszy TUE – zapewnić na swym terytorium stosowanie i poszanowanie prawa Unii”.
Wszystko to oznacza, że w Polsce pod rządami PiS żadna reforma sadownictwa nie jest możliwa, a jeśli jest przeprowadzania, to i tak TSUE uzna ją za nielegalną – z przytoczonych powyżej powodów. Innych państw to nie dotyczy, nawet gdy mają podobne, a nawet znacznie bardziej „zawisłe” rozwiązania, bo Polska to Polska, a Francja to Francja czy Niemcy to Niemcy. Dyskusja z młotkiem nie ma najmniejszego sensu, bowiem gdy już wybił szybę, chce szybko zdemolować całe auto, czyli polską reformę wymiaru sprawiedliwości i przy okazji węgierską, skoro węgierski samochód stał w pobliżu. Tu już nie ma żadnych racjonalnych argumentów, tylko amok. Pozostaje więc czekać na orzeczenie w sprawie instrukcji korzystania z sedesu, przygotowanie rolki papieru toaletowego i oczekiwanie na areszt, a potem sprawiedliwe osądzenie, czyli dożywocie. I tak w każdej sprawie, o której donosiciele z Polski poinformują, urzędnicy unijni ten donos opracują, a TSUE usłużnie ubierze w szatki prawne, jak karkołomne by to nie było. Z czego wynika, że to wszystko nie ma ani odrobiny sensu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/482444-kiedy-ke-i-tsue-zajma-sie-instrukcja-korzystania-z-sedesu?utm_source=feedburner&utm_medium=feed&utm_campaign=Feed%253A+wPolitycepl+%2528wPolityce.pl+-+Najnowsze%2529