Walka z domniemanym ociepleniem klimatycznym pod względem histerii zaczyna doganiać najbardziej imponujące lewicowe czy wręcz komunistyczne osiągnięcia. Jest wrzask, jest kreowanie paniki moralnej, jest kolejna dziejowa konieczność, jest zagłada, która nas czeka, jeśli nie poddamy się radykałom. Świat umrze, i to już za 10 lat. Może tak, może nie, ale raczej jednak nie. Moje pokolenie jeszcze dożyje chwili, gdy wyjdzie na jaw, ile w klimatyzmie było zwykłego kłamstwa i klasycznej lewicowej manipulacji, a ile naukowej rzetelności.
Dożyjemy, o ile nas wcześniej nie zamkną. Oto bowiem aktorka Maja Ostaszewska stwierdza w swojej ostatniej wypowiedzi:
Okrucieństwo i bezmyślność. Tak właśnie wygląda katastrofa klimatyczna, która dotyczy nas wszystkich. Każdy kto ją neguje jest szaleńcem. Przywódcy państw i przedstawiciele wielkich koncernów, którzy ją ignorują i nie wprowadzają systemowych rozwiązań prowadzących do zatrzymania ocieplenia klimatu, są bezpośrednio odpowiedzialni za to co się dzieje. Wprowadzajmy zmiany w naszym codziennym życiu i apelujemy, naciskajmy na polityków.
„Każdy kto neguje katastrofę klimatyczną, jest szaleńcem” - to naprawdę ważne słowa. Przypominają się czasy, gdy zdaniem niektórych, tylko szaleńcy mogli nie uznawać wyższości komunizmu nad kapitalizmem. Wiadomo, jak traktowano takich wariatów.
Może byłoby nam łatwiej uznać, że zwolennicy tezy o nadchodzącym końcu planety Ziemia mają rację, gdybyśmy mogli oprzeć się na wiarygodnych danych i analizach. Ale czy naprawdę da się wierzyć naukowcom wieszczącym kataklizm? Rozdymającym do rozmiarów armagedonu każdy pożar lasu w Australii? A przede wszystkim: niszczących każdego, kto nie gra w tej jednej, jedynie słusznej orkiestrze?
Aktorka Maja Ostaszewska wzywa do czynu:
Piszmy listy z żądaniem natychmiastowych działań, rozwiązań na rzecz ochrony klimatu. To skandal, że Polska jako jedyna w Europie nie podpisała na szczycie w Brukseli porozumienia dotyczącego neutralności klimatycznej do 2050 roku
— oświadczyła aktorka, dodając:
Według ich [naukowców] danych, w Polsce już niedługo będziemy się mierzyć z brakami wody. Spośród wszystkich krajów Unii, mamy jej najmniejsze zasoby. Płonęła Amazonia, topią się lodowce, Wenecja tonie… Niewyobrażalne, że politycy i wielkie koncerny nadal udają, że nie ma problemu. Biorę się do pisania i Was także do tego zachęcam.
Tego typu akcje pokazują, że presja na rząd w sprawie klimatyzmu będzie rosła, i już niedługo ten temat może stać się jednym z ważniejszych osi sporu politycznego. Paradoksalnie, jest w tym pewna szansa. Bo nawet zakładając, że nie da się z tej histerii całkowicie wypisać (bo ramy zewnętrzne nie pozwalają), to można zaproponować taką politykę, która będzie służyła ochronie biedniejszych grup społecznych oraz ochronie trwania narodu.
Ostaszewska reprezentuje bowiem środowiska, która postulują np. radykalną rezygnację z węgla. Kryje się za tym oczywista zgoda na radykalny wzrost cen energii elektrycznej, kosztów ogrzewania domów, kosztów żywności, cen właściwie wszystkiego. W istocie oznacza to przerzucenie najpoważniejszego kosztu walki z domniemanym ociepleniem klimatu na grupy najsłabsze. Oznacza to wystawienie milionów Polaków na ryzyko ubóstwa energetycznego, któremu na dłuższą metę nie zapobiegną żadne rządowe dopłaty. Jeśli chcemy działać sprawiedliwie, musimy znaczną część tych kosztów przerzucić na grupy, które nie mają problemu z ogrzaniem własnych domów, a które tak bardzo domagają się np. szybkiej rezygnacji z węgla.
Podobne skutki ma wypychanie aut z centrum miast za pomocą drakońskich opłat za parkowanie. Taka polityka osobom o wysokich dochodach nie tylko nie szkodzi, ale wręcz sprzyja: pozbywają się one konkurencji, a opłata nie stanowi dla nich dotkliwego wydatku. Jeśli walkę z samochodami chcemy prowadzić w sposób sprawiedliwy społecznie, powinniśmy dociążać podatkami i różnymi opłatami auta bardziej luksusowe. Do tego stopnia, że ich posiadanie stanie się ekonomicznie bolesne.
Przykłady można mnożyć. Bo przecież, ogólnie, najwięcej CO2 pozostawiają za sobą ludzie najbardziej mobilni i aktywni.
Jednocześnie prawica musi pamiętać, że jednym z najważniejszych założeń klimatyzmu jest ograniczenie dzietności. Przetrwanie poszczególnych narodów nie interesuje tych, którzy piszą ten scenariusz. Ale nas interesuje. Każdą receptę w sferze walki z domniemanym ociepleniem klimatycznym trzeba więc analizować także pod tym kątem. Jeśli przyjmiemy model, w którym podmiotem jest de facto samotna jednostka, będzie po nas.
To jest być może jedno z najważniejszych zadań dla obozu rządzącego na najbliższe miesiące. Politykę walki z domniemanym ociepleniem klimatycznym trzeba wpisać w tę konkretną filozofię społeczną, która dała Prawu i Sprawiedliwości władzę w 2015-ym roku i pozwoliła na jej przedłużenie w zeszłym roku. Proste kopiowanie strategii kawiorowej lewicy w tej sprawie nie tylko niczego nie rozwiąże, ale wręcz przeciwnie: przyniesie polityczne porażki, a może i klęskę. Bo jest to strategia napisana w interesie lewicowego establishmentu i z uwzględnieniem wyłącznie jego wartości. Interes zwykłych ludzi nie znaczy tu nic, i zwykli ludzie szybko to wyczują. Bo przecież nie wszyscy przyjmą tę nową modę jako nową religię.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/480746-jesli-juz-mamy-walczyc-o-klimat-to-nie-kosztem-biednych