Coraz głośniej i częściej słychać: Grodzki do dymisji, korupcyjne wątpliwości są bowiem zbyt poważne. A ja się domagam: niech trwa na swoim stanowisku. Niech dalej działa, jak działa i niech jeszcze więcej mówią jego pacjenci. Powody mam dwa.
Pierwszy może niektórych zaskoczyć, ale uważam, że źle by się stało, gdyby po w większości anonimowych oskarżeniach (wiem, są i takie pod nazwiskiem, a w swej masie wszystkie brzmią dosyć wiarygodnie) trzecia osoba w państwie podawała się do dymisji. Gdybyśmy przyjęli takie zasady, co chwilę wysocy urzędnicy byliby odwoływani, bo ktoś im coś zarzucił. Wolałbym więc najpierw ruch ze strony prokuratury - chęć postawienia zarzutów wymuszałaby już honorowe zachowanie Grodzkiego.
Inna sprawa, że pan marszałek sam sobie nie pomaga. Unika tematu, kluczy, tłumaczy coś o „gabinetach prywatnych”, w których - jak sugeruje - można brać. Nic dziwnego, że Polacy skłaniają się do oceny Grodzkiego jako łapówkarza. Ale nie zmienia to faktu, że wciąż nie mamy twardych dowodów na korupcję. Mamy „tylko” twarde podejrzenia. Nie takie już w polityce widziałem, które później gdzieś się rozmywały.
Drugi powód, dla którego trzymam kciuki za konsekwentnym marszałkowaniem pana profesora jest zgoła odmienny. Mówiąc wprost: a niech się to przewraca. „To”, czyli „Operacja: Senat”.
Trwanie Grodzkiego na stanowisku marszałka Senatu, jedynego szańca opozycji, to realizacja dobrze nam znanego scenariusza, który dziś zakończył się autodegradacją Grzegorza Schetyny do politycznej drugiej ligi.
Udeckie pustosłowie, pycha, uzurpatorskie próby sięgania po kompetencje rządu i prezydenta, a do tego coraz intensywniej odczuwalny smrodek zawodowy (dotyczący go jako lekarza, ordynatora i dyrektora) będą grały na niekorzyść „totalsów” - bo to wciąż są przecież totalsi, choć już bez Schetyny na froncie i z szanowanym onegdaj profesorem na odcinku senackim.
Będzie się to wszystko odkładało, pęczniało, rzucało coraz większy cień i na samego marszałka, i na jego formację, i na całą opozycję, którą w izbie wyższej Grodzki ucieleśnia. Niektórzy komentatorzy po liberalnej stronie mają tego świadomość, więc mądrze podpowiadają (jak Leszek Jażdżewski), by marszałka szybciutko zmienić, zanim będzie za późno.
Na szczęście ten obóz ma do odrobienia jeszcze wiele lekcji, więc słuszne podszepty puszcza mimo uszu. I niech tak zostanie.
Dajcie Grodzkiemu mówić (zwykle o niczym) i dajcie mu milczeć (o kopertach). Dajcie mu się spotykać z ambasadorami (świetny wybór z tym Andriejewem, naprawdę doskonały timing!), komisarzami, parlamentarzystami z innych państw. Przypominam linkowane wyżej badania - większość Polaków uważa, że te spotkania odbywa łapówkarz, ubrany w kitel handlarz życiem. Czy działa to na korzyść jego obozu?
A zatem, trwaj, Marszałku, senacki Napoleonie. Waterloo się zbliża.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/480523-dymisja-grodzkiego-nie-dajcie-mu-mowic-i-dajcie-mu-milczec