W odpowiedzi na słowa prezydenta Rosji Władimira Putina potrzebna jest wspólnota narodowa; jako prezydent zwołałbym Radę Bezpieczeństwa Narodowego, najważniejsze osoby w państwie, byłych prezydentów i premierów i oczekiwałbym wspólnego wystąpienia - podkreślił szef PSL Władysław Kosiniak Kamysz.
Kosiniak-Kamysz pytany w środę w Polsat News o wypowiedź prezydenta Rosji Władimira Putina oraz czy podoba mu się postawa prezydenta Andrzeja Dudy w związku z tymi słowami stwierdził, że on jako prezydent „zrobiłby inaczej”.
Jako prezydent zebrałbym Radę Bezpieczeństwa Narodowego, najważniejsze osoby w państwie, byłych prezydentów i premierów i oczekiwałbym wspólnego wystąpienia. Czy jest dzisiaj możliwe, aby byli premierzy Donald Tusk i Jarosław Kaczyński wystąpili wspólnie w obronie dobrego imienia Polski?
—zaznaczył.
Nie będę stawał w chórze krytyków prezydenta Andrzeja Dudy, daję szansę
—mówił Kosiniak-Kamysz. Podkreślił jednocześnie, że uważa, iż prezydent Duda powinien zaprosić wszystkich byłych premierów, prezydentów i wypracować z nimi wspólne stanowisko.
Jak ocenił, w interesie narodowym jest pokazywanie wspólnoty działania i siły państwa polskiego w obliczu „kłamstwa nie tylko historycznego”.
Kosiniak-Kamysz przypomniał również o swoim poniedziałkowym apelu do Polaków o wysyłanie listów oburzenia do rosyjskich placówek dyplomatycznych.
Oczekuję wspólnoty i współdziałania wszystkich ośrodków władzy, opozycji i koalicji, ale też obywatele mogą wyrazić swój protest do ambasadorów
—przekonywał. Podkreślił też, że podpisałby się pod oświadczeniem wydanym w niedzielę przez premiera Mateusza Morawieckiego, który odniósł się do słów Putina.
Pytany, czy zadzwoniłby do prezydenta Rosji, Kosiniak-Kamysz ocenił, że „jeden telefon nie rozwiązałby sprawy”.
Wykonanie telefony nie jest tylko i wyłączną rolą prezydenta. To zawsze można zrobić
—stwierdził.
W ubiegłym tygodniu prezydent Rosji, negatywnie oceniając wrześniową rezolucję Parlamentu Europejskiego w sprawie wybuchu II wojny światowej, stwierdził że przyczyną wojny nie był pakt Ribbentrop-Mołotow, lecz układ monachijski z 1938 r. Prezydent Rosji wskazywał na wykorzystanie go przez Polskę przy roszczeniach terytorialnych dotyczących Zaolzia. Przekonywał m.in., że we wrześniu 1939 r. Armia Czerwona w Brześciu nie walczyła z Polakami, i Związek Radziecki „niczego Polsce w istocie nie odbierał”.
Putin sformułował też zarzuty wobec przedwojennego polskiego ambasadora w Niemczech Józefa Lipskiego, który - według rosyjskiego prezydenta - miał obiecywać postawienie w Warszawie pomnika Hitlerowi, jeśli wysłałby on polskich Żydów na zagładę do Afryki.
Łajdak, antysemicka świnia, inaczej powiedzieć się nie da. W pełni solidaryzował się on (Lipski - PAP) z Hitlerem w jego antysemickim nastawieniu i, co więcej, obiecywał wystawić mu w Warszawie pomnik za niegodziwości wobec narodu żydowskiego
—mówił Putin, uczestnicząc w posiedzeniu kolegium kierowniczego resortu obrony Rosji.
W niedzielę do słów prezydenta Rosji odniósł się premier Mateusz Morawiecki.
Prezydent Putin wielokrotnie kłamał na temat Polski. Zawsze robił to w pełni świadomie. Zwykle dzieje się to w sytuacji, gdy władza w Moskwie czuje międzynarodową presję związaną ze swoimi działaniami. I to presję nie na historycznej, a na jak najbardziej współczesnej scenie geopolitycznej
—czytamy w oświadczeniu szefa polskiego rządu. Według szefa gabinetu prezydenta RP Krzysztofa Szczerskiego oświadczenie zostało uzgodnionego z prezydentem Andrzejem Dudą. Oświadczenie zostało przetłumaczone na język angielski i rosyjski.
kk/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/480196-szef-psl-o-slowach-putina-jako-prezydent-zebralbym-rbn