Rozpoczynający się nowy rok może okazać się rokiem decydującym dla dalszych rządów PiS. Ich losy zależą bowiem przede wszystkim od reelekcji Andrzeja Dudy. Wprawdzie porażka obecnego prezydenta nie oznacza automatycznie upadku rządu, ale gdyby do niej doszło, sprawi, że jego funkcjonowanie stanie się bardzo trudne, o ile w ogóle możliwe. Opozycja nie ukrywa bowiem, że w przypadku zwycięstwa jej kandydata, będzie chciała doprowadzić do przyspieszonych wyborów parlamentarnych i eliminacji pisowskiej większości w Sejmie. Prezydenta Dudę czeka więc bardzo trudny test.
Sondaże dają prezydentowi Dudzie powyżej 40 proc. głosów, a więc wynik zbliżony lub – w zależności od sondażu – nieco wyższy od rezultatu uzyskanego przez PiS w ostatnich wyborach parlamentarnych. To wystarczy, aby być faworytem w pierwszej turze i ją wygrać, ale jednocześnie to zbyt mało, aby mieć pewność zwycięstwa w drugiej turze, gdy głosy przeciwników prezydenta – początkowo rozproszone między różnych kandydatów – połączą się w jeden strumień. Dlatego też najlepiej byłoby, gdyby prezydent Duda zwyciężył już w pierwszej turze.
Jak to osiągnąć? Strategie są różne, ale można je sprowadzić do dwóch głównych nurtów. Pierwszy z nich zakłada maksymalną mobilizację prawicowego elektoratu wokół najbardziej sztandarowych projektów PiS, takich jak kontynuacja reformy sądów czy polityka tożsamościowa. Drugi, przeciwnie, skłania się ku unikaniu ostrych konfliktów i oparciu kampanii na wizji prezydenta wszystkich Polaków, który łączy a nie dzieli. Oba te nurty są ze sobą sprzeczne i spór dotyczy tego, który z nich przyniesie większą mobilizację wyborców.
Twardy pisowski elektorat to ponad 30 proc. głosów. Aby wygrać w pierwszej turze, konieczne jest więc zgromadzenie dodatkowych kilkunastu procent. W ostatnich wyborach parlamentarnych przyjęto strategię koncyliacyjną, która pomimo sprzyjającej zwycięzcom metodzie liczenia mandatów, nie przyniosła obozowi rządzącemu zdecydowanej większości. Dlatego też coraz silniejsze są głosy, aby tym razem odrzucić tę strategię w nadziei, że wyrazisty podział i konfrontacja przyniosą lepszy wynik.
Z drugiej jednak strony, wyniki wyborów, w tym np. niespodziewanie dobry rezultat PSL, mogą wskazywać, że polski wyborca jest coraz bardziej zmęczony nieustannym i coraz bardziej jałowym konfliktem PO-PiS. Z tego punktu widzenia pójście na konfrontację nie tylko nie musi wcale przynieść dodatkowych głosów, ale wręcz przeciwnie – może zamknąć prezydenta w bańce twardego elektoratu, który jest zbyt mały liczebnie, aby ostatecznie rozstrzygnąć wybory prezydenckie na jego korzyść.
Strategów prezydenta czeka więc trudny wybór. Jest jednak jeszcze jeden element, który powinien pomóc im podjąć właściwą decyzję. To opinia publiczna. Żadna, nawet najlepiej przemyślana strategia, nie zastąpi bowiem bezpośredniego kontaktu prezydenta z wyborcami. I to właśnie rozmowy z ludźmi, ich oczekiwania i postulaty, powinny przesądzić o kształcie kampanii. Wbrew wyborcom nie da się przecież wygrać. Zresztą nikt nie wie tego lepiej niż sam Andrzej Duda, który właśnie dzięki umiejętności słuchania ludzi i pozytywnemu programowi pokonał w 2015 roku całkiem oderwanego od rzeczywistości Bronisława Komorowskiego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/480112-celem-andrzeja-dudy-musi-byc-wygrana-w-pierwszej-turze?wersja=mobilna