Koniec roku upływa nam pod znakiem ofensywy historycznego rewizjonizmu uruchomionej przez Władimira Putina. Warto się temu przyglądać, bo wszystko wskazuje dziś na to, że ten temat nie zejdzie prędko z politycznej agendy.
Intencje Putina są dwojakiego rodzaju. Po pierwsze, o czym wspominał m.in. historyk prof. Nikołaj Iwanow, rosyjski prezydent próbuje odwrócić uwagę własnego społeczeństwa od rosnących problemów wewnętrznych w Rosji. Tego rodzaju mobilizację przeciwko wrogom (tym razem „w obronie dobrego imienia Rosji”) Kreml praktykuje już od wielu lat. Jej apogeum była – jak dotąd – aneksja Krymu w 2014 roku, która pozwoliła na krótki czas odwrócić spadające notowania ekipy Putina.
Po drugie, Kreml chce ugrać coś dla siebie w polityce zagranicznej. Świadomie uderza w Polskę, która – choć ostentacyjnie lekceważona przez Moskwę – stanowi w rzeczywistości poważną przeszkodę w realizacji rosyjskich interesów gospodarczych i politycznych w Europie. Granie kartą antysemicką ma pozbawić nasz kraj wsparcia sojuszników. Chodzi tu zwłaszcza o Amerykę, gdzie żydowska diaspora jest bardzo wpływowa. Celem Moskwy jest rozluźnienie amerykańskiego zaangażowania w Polsce i – szerzej – na całej wschodniej flance NATO. Widać też próbę rozbicia Grupy Wyszehradzkiej, nieprzypadkowo Rosjanie „ubolewają” nad losem Czechosłowacji zdradzonej w Monachium i przypominają zajęcie Zaolzia przez Polskę jesienią 1938 roku.
Na razie ta strategia nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Czesi nie tylko nie dali się wciągnąć do rosyjskiej gry, ale – przeciwnie – pokazali niedawno Kremlowi figę, ustanawiając oficjalnie Dzień Pamięci Ofiar Inwazji 1968 roku i Późniejszej Okupacji Wojsk Układu Warszawskiego. Ciągle trwa też spór wokół praskiego pomnika Iwana Koniewa, sowieckiego marszałka, który dowodził w 1945 roku wojskami radzieckimi w Czechosłowacji. Doprowadziło to do ochłodzenia relacji z Moskwą, czeski prezydent Miloš Zeman rozważa nawet rezygnację z przyjazdu na przyszłoroczne huczne obchody Dnia Zwycięstwa w Moskwie.
Jeszcze większym wyzwaniem dla Moskwy może być jednak nakłonienie Stanów Zjednoczonych do ograniczenia zaangażowania w Polsce. Amerykańska diaspora żydowska, na którą tak liczy Putin, również nie daje się wciągnąć do kremlowskiej gry. Szef Komitetu Żydów Amerykańskich (AJC) David Harris nazwał „rewelacje” Putina rewizjonizmem historycznym na sterydach. „Nazistowskie Niemcy, a nie Polska, są odpowiedzialne za IIwojnę światową!!! Pakt Stalina z Hitlerem z 1939 r. pogorszył jeszcze sytuację, która i tak już była okropna. Sowieckie rządy w Europie Wschodniej po II wojnie światowej przedłużyły erę ucisku” – napisał na Twitterze Harris.
Putinowskie manipulacje nie wywołały też na razie pożądanego przez Kreml echa w Europie. Być może dlatego Rosjanie postanowili nieco bardziej „podkręcić” historię, oświadczając – na razie jedynie głosem swojej ambasady w Paryżu – że Francja i Wielka Brytania, które w 1938 roku próbowały porozumieć się z Hitlerem w Monachium, mają na swoich rękach krew milionów obywateli ZSRR. Trudno w tej chwili ocenić, na ile była to jednorazowa szarża putinowskiej dyplomacji, a na ile kolejny element gry, mający zmusić Zachód do reakcji na oskarżenia stawiane przez Putina.
Mimo to, nie można na razie ogłaszać porażki Putina. Zapewne za miesiąc powtórzy swoje oskarżenia w Jerozolimie, podczas międzynarodowych obchodów wyzwolenia obozu w Auschwitz. Zrobi to w obecności najważniejszych polityków i mediów z całego świata. Będzie też próbował sprowokować do reakcji nasze władze. Putin ma nadzieję, że zostaniemy osamotnieni w oczach całego świata. To ogromne zadanie dla naszej dyplomacji, aby tak nie było. Chodzi bowiem nie tylko o nasze dobre imię i o prawdę historyczną, ale również – a może przede wszystkim – o poczucie bezpieczeństwa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/479756-chodzi-nie-tylko-o-historie-ale-i-o-nasze-bezpieczenstwo