To będzie piękny i doniosły moment. Zarówno w życiu politycznym Polski, jak i Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Prof. Tomasz Victor Grodzki, nie, nie o wiele lepiej brzmi Victor Tomasz Grodzki, pakuje już walizki i niezbędne rekwizyty, by stanąć przed niektórymi amerykańskimi politykami i zawiadomić ich o fakcie niesłychanej wprost wagi. Jednak jest zwycięstwo demokracji w Polsce! Jest, jest! Do niedawna wszelkie demokratyczne siły nad Wisłą były gnębione i poniewierane, prof. Victor Tomasz był ledwie zwyczajnym senatorem, pracując jako lekarz na eksponowanych stanowiskach. Mógł jednak podróżować po całej Polsce swobodnie. Czym tylko chciał, jeśli miał wolę, to swymi luksusowymi samochodami, gdy jej zabrakło – liniami lotniczymi lub bardzo szybkimi pociągami. Co prawda, to nie to, co – jak sam ostatnio podkreślił – poruszanie się własnym odrzutowcem, jak czynią to jego amerykańscy koledzy, ale jednak. Gdy polska demokracja jeszcze bardziej będzie sprzyjać takim osobom, jak Pan Profesor Victor Tomasz, z pewnością znajdzie się w jego prywatnym hangarze i piękny aeroplan o odrzutowym napędzie, albo i rakieta specjalnie zaprojektowana, by na posiedzenie senatu, a może nawet do chorego w potrzebie zawsze zdążyć i pilnować nowej ery demokracji w naszej pięknej ojczyźnie.
Bo cóż to była za demokracja, w której prof. Victor Tomasz, jak i większość jego partyjnych kolegów nie miała w żadnym liczącym się politycznie gronie przewagi? No, może podczas wieców, gdy prof. Gersdorf paliła znicze, albo jakaś inna, niezwykle kulturalna grupa budowała niby to ołtarze, by odprawiać przy nich swoje nabożeństwa. Niszcząc i plując na ważne dla ludzi wierzących symbole. Przecież to tylko takie miłe każdemu inteligentowi żarty… Głupio przypominać, ale gdy PiS, po dwóch kadencjach rządzenia PO, doszedł do władzy, ani Jarosław Kaczyński, ani nikt z jego partii nie obwieszczał światu, że znowu zawitała do Polski demokracja. Więcej, w czasach, gdy nikt z jego partii nie powąchał przez lata żadnego ważnego stanowiska w państwie, też nie ogłaszano miastu i światu wyprowadzenia się demokracji z Polski. Przez osiem lat jeździli mozolnie po miasteczkach i wsiach, spotykali się z ludźmi, przedstawiali program i polityczne zamiary. Jeździli po miasteczkach i wsiach, a nie po Ameryce, Brukselach, Strasburgach, Berlinach…
Ale jest już nowa era. I musi o niej zawiadomić paru Amerykanów nasz marszałek Senatu, wygrawszy o milimetry. Kiedyś Lech Wałęsa, po mitycznym skoku nad pewnym murem, ogłosił koniec komuny. Dziś profesor Victor Tomasz będzie dął w surmę demokracji, bo opozycja uzyskała, jak powiadają sceptycy, bardzo kruchą przewagę. Jeśli zechce być konsekwentny, to w przypadku utraty tej przewagi, będzie musiał znowu popędzić za ocean, by poinformować o kolejnym upadku demokratycznych obyczajów i powrocie do rządów uzurpatorskich, dyktatury i cywilizacyjnej degrengolady. To może stać się zupełnie niedługo.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/473248-tomasz-victor-grodzki-pedzi-za-ocean-by-oglosic-triumf