Jaka jest stawka niedzielnych wyborów parlamentarnych? Zapewne każdy z Czytelników mógłby odpowiedzieć na to pytanie inaczej, zwracając uwagę na inny wycinek naszej rzeczywistości politycznej i publicznej. Jedni - niezależnie od oceny - wskażą na zmiany w gospodarce, inni na szeroko rozumianą opinię publiczną, jeszcze inni na politykę społeczną, wsparcie dla rodzin, media i ich pluralizm, politykę zagraniczną i jej skuteczność, sądy i ich uczciwość, jakość instytucji, politykę klimatyczną i energetyczną, starcie i rozumienie wartości, uczciwość w życiu publicznym, etc… Takich pól sporu (mniej lub bardziej realnych) jest sporo. W ciągu czterech lat tzw. dobrej zmiany każdy z nas mógł sobie wyrobić zdanie, dzisiejsze przekonywania czy argumentowanie to już tylko publicystyczne chichoty okraszone życzeniowym myśleniem.
Jakkolwiek nie oceniać ostatnich czterech lat, zgodzić się chyba można co do podstawowej tezy: albo 13 października idziemy do przodu, otwierając kolejne furtki, ze wszystkimi tego wadami i zaletami, albo wracamy do punktu wyjścia i roku 2015. I nie chodzi tu nawet o straszenie dojściem do władzy Platformy - po prostu żaden polityk z obozu III RP w ciągu tych czterech lat nie wysłał wyraźnego sygnału, że wyciągnął wnioski po tamtej klęsce wyborczej.
Oczywiście, pojawiały się różne wywiady prasowe, w których ten czy inny polityk dzisiejszej opozycji sugerował, że refleksja została przeprowadzona, głos Polaków dał im do myślenia i tamten etap się nie powtórzy. Retoryka była jednak zmienna, a w postawie i codziennym działaniu (choćby majowej koalicji do PE), w publicystycznych tekstach medialnych gwiazd, występach artystyczno-społecznych elit, chwilach szczerości polityków, nagraniach i kuluarowych wypowiedziach, wiemy, że jest inaczej. Cień głębszego namysłu widać może co najwyżej wśród części młodych polityków Razem (którzy dali się jednak skolonizować przez SLD) i niektórych działaczy PSL (wciąż jednak będący w zasadzie podporządkowanych starej gwardii baronów partyjnych). Wszystko to raczej wyjątki potwierdzające regułę niż jaskółki świadczące o zbliżającej się wiośnie (skądinąd i projekt o tej nazwie przepadł szybciej niż się urodził).
To nie jest proste pytanie o to, czy zabiorą 500+ i inne owoce wielkich zmian w polityce społecznej (chociaż na jakimś poziomie obaw również), ale o szersze podejście do instytucji państwa, systemu medialnego, kierunku rozwoju gospodarczego i głównych beneficjentów dobrych wskaźników i danych. To powrót do podstawowego pytania: czy wrócimy do względnie szczelnego, a momentami wręcz zabetonowanego systemu stworzonego przez Donalda Tuska, czy będziemy jednak próbować szarpać się (mniej lub bardziej skutecznie) o inną rzeczywistość. Czasem lepszą, czasem gorszą, nie ma co kryć, ale jednak znacząco odmienną od tego, co znaliśmy z domykanego (czasem przy śmietnikach, czasem na cmentarzach, czasem na kolacjach) systemu. Tych, którym żyło się w tamtych czasach względnie dobrze albo wręcz świetnie, trudno przekonać o perspektywie konserwatywnego wyborcy, dziennikarza czy polityka, obozu - mimo reprezentacji na poziomie trzydziestu kilku procent - spychanego na margines, odsyłanego na dinozaurowy śmietnik historii. Osobiście starałem się te różnice perspektywy wykazać w wywiadach z przedstawicielami „drugiej strony”, kilka z nich do poczytania poniżej.
Dziś oczywiście jest inaczej. Prawica okrzepła, wzmocniła się, jest lepiej i mocniej osadzona „w siodle” - nie zmienia to jednak faktu, że lwią część zmian, jakie przeprowadzono w ostatnich latach, można wysadzić w zasadzie kilkoma ruchami (pytanie, dlaczego nie postawiono mocniej na instytucje to osobny, krytyczny wątek pod adresem PiS). Różne są pomysły na to, jak miałoby wyglądać drugie okrążenie „dobrej zmiany”, w samym obozie Zjednoczonej Prawicy frakcji, planów i ambicji jest sporo, często są to rozwiązania wzajemnie się wykluczające. Wyzwań nie brakuje i brakować nie będzie, bo otoczenie nie jest stabilne i przewidywalne, w kraju o głębszy jakościowy reset wręcz krzyczy sektor publicznych usług, a na horyzoncie pojawiają się kolejne problemy.
W niedzielnych wyborach możemy głosować, kierując się różnymi przesłankami: pragmatycznymi, opłacalnymi, ideowymi, emocjonalnymi, estetycznymi - wszystkie zresztą będą jakoś prawdziwe, niemniej jednak u podstaw i fundamentów decyzji leży cały czas pytanie, czy w niedzielę zafundujemy sobie - choćby przez przypadek, lenistwo, albo wręcz przeciwnie: intencjonalnie i z wielką radością - podróż wehikułem czasu do roku 2015. Cytując filmowego klasyka: to jedno z tych zaj… ważnych pytań w kontekście życia publicznego w Polsce.
ZOBACZ TAKŻE KONIECZNIE NOWY, OSTATNI PRZED WYBORAMI ODCINEK MAGAZYNU BEZ SPINY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/467879-jedno-z-fundamentalnych-pytan-na-niedziele-wyborcza?wersja=mobilna