Wygląda na to, że na ostatniej prostej przed wyborami główną strategią opozycji antypisowskiej będzie prowokacja. Wskazuje na to nieustająca aktywność Klaudii Jachiry, youtuberki, która swoimi publicznymi wystąpieniami utorowała sobie drogę na listy sejmowe Koalicji Obywatelskiej oraz niedawne wezwanie Grzegorza Schetyny, w którym lider PO domaga się od Unii Europejskiej powiązania dostępu do funduszy unijnych z przestrzeganiem praworządności.
Można powiedzieć, że obie te sprawy – zarówno infantylne, obraźliwe występy Jachiry, jak i wezwanie Schetyny do instytucji europejskich – sprawiają wrażenie samobójczych goli opozycji. I do pewnego stopnia tak jest. Im bardziej Jachira popisuje się swoją ignorancją i im głośniej Schetyna wzywa Unię do interwencji, tym więcej wyborców skłonnych jest oddać głos na PiS, byleby tylko nie dopuścić do katastrofy, którą mogłyby być rządy nazbyt rozchwianej emocjonalnie opozycji.
To jednak tylko jedna strona medalu. Druga wskazuje nam, że ta ryzykowna strategia prowokowania i podgrzewania emocji może być całkiem świadoma. Nie tylko bowiem pozwala ścigać się Platformie i jej koalicyjnym przystawkom na radykalizm z lewicą, ale również daje nadzieję sprowokowania rządzących do ostrych reakcji, co – jak na to liczą w PO – może zdemobilizować część elektoratu PiS. To założenie opiera się na przekonaniu, że pewna część elektoratu głosuje na PiS nie z powodów światopoglądowych, ale dlatego, że oczekuje stabilizacji. Jeśli więc PiS – gwarant tej stabilizacji – da się wpuścić w infantylne przepychanki z Klaudią Jachirą, to będzie to dla tej części wyborców trudne do przełknięcia. Bo czy poważna partia dyskutuje z mentalną gimnazjalistką?
Podobnie rzecz się ma z brukselskim apelem Schetyny do Unii Europejskiej. Schetyna celowo prowokuje, bo jeśli PiS zaatakuje go za pomysł powiązania funduszów z przestrzeganiem praworządności, to w skrajnie niekorzystnej interpretacji, będzie można to przedstawiać Polakom jako dowód, że partia rządząca boi się tego rozwiązania, bo zamierza łamać prawo. Dowód oczywiście naciągany, przepychanki wokół artykułu 7 wskazują wyraźnie, że liberalny establishment unijny bardzo instrumentalnie i selektywnie używa prawa europejskiego, chroniąc swoich sprzymierzeńców i jednocześnie rozliczając ideowych wrogów. Zawsze jest jednak nadzieja – choć coraz mniejsza – że przynajmniej trochę wyborców da się na to jeszcze raz złapać.
Oczywiście ta strategia, jak wiele innych podjętych wcześniej przez antypisowską opozycję, wcale nie musi się powieść. Co więcej, jest bardzo ryzykowna. Brutalne zagrywki, kpiny z rzeczy uznawanych przez wielu Polaków za ważne, przypominają okres sprzed wyborów europejskich, gdy radykalna lewica obyczajowa postanowiła przystąpić do ofensywy ideologicznej, skutecznie strasząc – jak się okazało – większość Polaków. Tym razem może być podobnie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/465461-schetyna-i-jachira-czyli-druga-strona-medalu