Frakcja Socjalistów i Demokratów, druga co do wielkości w Parlamencie Europejskim spotkała się z polskim kandydatem na komisarza UE, sędzią Januszem Wojciechowskim.
Robert Biedroń, eurodeputowany Wiosny do PE, złożył dziennikarzom relację z tego spotkania, sugerując, że losy tej kandydatury są niepewne, bo nie uzyskano od kandydata jasnej deklaracji, czy będzie gwarantem tego, że kiedy przyjdzie do dyskusji o stanie przestrzegania praw człowieka, prawa, konstytucji, praworządności w Polsce, to będzie stał po stronie tych, którzy tego przestrzegania oczekują. Czyli mówiąc bez owijania w bawełnę, Robert Biedroń i jego poplecznicy oczekują, że zgłoszony przez polski rząd kandydat będzie walczył z tym rządem jako komisarz UE po stronie opozycji (bo raczej nic nie wskazuje, że koledzy pana Biedronia z Koalicji Europejskiej po 13 października będą taki rząd tworzyć, a nawet gdyby jakiś czarny scenariusz miał się spełnić, to przecież jak ręką uciął skończy się nieustające batożenie Polski przez eurourzędników na czele w Franzem Timmermansem i nasz kraj natychmiast stanie się przykładem praworządności dla Węgier i innych podobnych dyktatur gwałcących prawa człowieka).
Już po pierwszym występie Roberta Biedronia w Parlamencie Europejskim, kiedy wystosował do kolegów socjalistów ze swojej frakcji list, żeby nie głosować na polskich kandydatów na stanowiska wiceprzewodniczących parlamentu i przewodniczących komisji tylko dlatego, że są europosłami ze znienawidzonej pisowskiej konkurencji można się było spodziewać, że na tym się nie skończy.
Franz Timmermans nie po to przyjechał do Polski, by jeść na warszawskiej ulicy lody z Biedroniem, ale by wesprzeć Wiosnę i SLD w wyborach do Parlamentu Europejskiego, a także uzyskać w przyszłości ich wsparcie w swoim dążeniu do zajęcia fotela po Jean-Claude Junckerze Liczył wtedy jeszcze na to, że zostanie przewodniczącym Komisji Europejskiej i że zarówno on, jak i frakcja socjalistów zyska wiernych pretorian w postaci polskich eurodeputowanych z tych ugrupowań. I choć cała krucjata przeciwko Polsce i Węgrom, którą prowadził od kilku lat z niesłychaną zajadłością nie przyniosła mu wymarzonego stanowiska, a wręcz stała się przeszkodą w jego objęciu, to jednak komsomolski zapał nie tylko w nim pozostał, ale jeszcze został podsycony goryczą porażki i upokorzenia przez tych, którymi de facto pogardzał.
Ale Franz Timmermans nie wyciąga z tej porażki żadnych wniosków. Choć odsunięto go od spraw praworządności, nadal grozi Polsce i Węgrom: „Ci, co myślą, że nowa Komisja Ursuli von der Leyen będzie miała inne podejście do praworządności niż ja, to się zdziwią” – miał powiedzieć Timmermans w trakcie debaty unijnych ministrów zajmujących się sprawami europejskimi.
I choć pewnie nie będzie się afiszował na pierwszym planie z kontynuacją swojej prywatnej wojny z Polską i Węgrami, to wierni poplecznicy w postaci przede wszystkim Roberta Biedronia i Sylwii Spurek z neoficką gorliwością pierwszaków na salonach brukselskich z powodzeniem będą go wyręczać.
Robert Biedroń relacjonując dzisiejsze spotkanie z Januszem Wojciechowskim powiedział m. in.: „Pytaliśmy o wypowiedzi, a także pewne zachowania pana kandydata na komisarza ds. rolnictwa (dotyczące spraw związanych z praworządnością - PAP). Tutaj padły odpowiedzi, które nas satysfakcjonują. Pan komisarz żałuje niektórych słów, z niektórych się wycofuje, ale dla nas są ważne deklaracje na przyszłość.
Nie wierzę, żeby sędzia Janusz Wojciechowski posypał przed socjalistami głowę popiołem i wyraził żal w związku ze swoimi wypowiedziami na temat praworządności w Polsce.
Wierzę, że nie ugnie się przed szantażem, a polski rząd nie odda nawet guzika z jego marynarki i twardo będzie jego kandydaturę podtrzymywał i wspierał. Drugi prezent wyborców Wiosny dla europejskiej wspólnoty, pani dr Sylwia Spurek, poprzednio zastępca(!) Rzecznika Praw Obywatelskich, jak na razie zajmuje się stołówkami w Parlamencie Europejskim, żądając poszanowania praw wegan w pięciostronicowym liście do Sekretarza Generalnego PE, bowiem „to, co uprawiamy, hodujemy, produkujemy, zjadamy - nie jest naszą prywatną sprawą”.
Nie zapewniając w stołówkach PE wegańskiego jedzenia, Parlament przyczynia się do katastrofy klimatycznej. To, że weganki i weganie pracujące w PE lub go odwiedzający nie mają zapewnionych wegańskich dań, jest pogwałceniem ich praw konsumenckich. I Sylwia Spurek żąda przesłania jej odpowiednich dokumentów „określających obecną politykę Parlamentu Europejskiego w obszarze gastronomii.(…). W przypadku braku istnienia takich dokumentów, zwracam się do Pana z pytaniem o przyczynę tego braku”. Eurodeputowana Wiosny walczy także o prawa krów, które z racji płci są dyskryminowane, czyli…dojone.
Ale dr Spurek zapewne dopiero nam pokaże, co naprawdę potrafi, bowiem w PE powstała grupa ds. monitorowania poszanowania praworządności, do której właśnie wegankę z Polski powołano.
Sylwia Spurek i Robert Biedroń dzięki głosom zwolenników partii, której już praktycznie nie ma, reprezentują nasz kraj w Parlamencie Europejskim. Nasz kraj, nie opozycję, choć może dla nich jest to „ten kraj”.
I dlatego 13 października warto zastanowić się nad urną, kogo wybieramy - reprezentantów naszego czy „tego” kraju.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/464459-jak-dali-timmermansowi-narzedzie-do-walki-z-polska