Są już pierwsze ofiary lata stulecia. Są nimi dwie młode, ale już dojrzałe kobiety. Beata Kurek, pracownica Biura Prasowego Klubu Parlamentarnego Platforma Obywatelska oraz dziennikarka TVN Katarzyna Kolenda-Zaleska.
Upały się skończyły, ale w głowach opalających się podczas wakacji na dużym słońcu osób, pozostawiły trwałe uszkodzenia. Niestety, nie oszczędziły także niektórych kobiet. Plon wyraźnych ubytków na ich inteligencji dopiero w ostatnich dniach wychodzi na jaw. Degradacja komórek regulujących logiczne myślenie następowała dość wolno, ale systematyczne. Nie ma co jednak narzekać. Przebieg całego procesu zamknął się w kilku tygodniach. Sądzę, że m.in. zbliżające się wybory parlamentarne mają spory wpływ na jasność klinicznego obrazu uszczerbków na mózgu. To wybory stymulują wysiłek intelektualny u tych osób, który w pełni odsłania szkody powstałe po minionej kanikule.
Oto dowody nieuleczalnych już usterek, jakie powstały w świadomości wspomnianych ofiar. Beata Kurek porównała Jarosława Kaczyńskiego do jednego z największych zbrodniarzy XX wieku Adolfa Hitlera, pisząc na Twitterze: - „Przerażające, jak trudno jest odróżnić słowa Jarosława Kaczyńskiego od Adolfa Hitlera”.
Zbliżone objawy znajdujemy u Katarzyny Kolendy-Zaleskiej. Do tej pory znana była z przeprowadzanych rozmów z Donaldem Tuskiem w TVN, podczas których można było odnieść wrażenie, iż dziennikarka pełni rolę sekretarki jego sztabu wyborczego w wyścigu do fotela prezydenta Polski.
Jeśli zaś idzie o nabytą ostatnio przypadłość, dobrze ilustruje ją opinia wypowiedziana na antenie TVN w programie informacyjnym przez Kolendę –Zaleską, po tym, jak władze Sejmu postanowiły przerwać obecne posiedzenia i wznowić je po wyborach parlamentarnych:
„Nigdy wcześniej żaden Sejm i żadna władza nie zostawiały sobie furtki na to, co po wyborach, bo jeśli wynik wyborów będzie dla władzy niekorzystny, to wtedy władza będzie mogła zrobić wszystko z polską demokracją”.
Ktoś odczytał tę opinię jako ostrzeżenie mówiące, że w przypadku niekorzystnego dla swojej partii wyniku wyborów, PiS może je unieważnić. Dziennikarka zaprzeczyła, iż jej opinia wyrażała taką intencję.
O co więc jej chodziło, gdy powiedziała, iż „władza będzie mogła zrobić wszystko z polską demokracją”. Wszystko to znaczy, np. wzmocnić, osłabić, ograniczyć rozszerzyć, zubożyć, wzbogacić, obalić, zniszczyć. Inaczej mówiąc, w słowie „wszystko” mieści się tyle znaczeń i tyle możliwości, że w tym przypadku zawiera tylko niczym nie popartą mglistą insynuację. Brzydką, a nawet naganną w ustach polityka. A dziennikarza? Tym bardziej.
Cóż można zrobić? Tylko współczuć obydwu paniom.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/463584-ich-slowa-mowia-najwiecej-o-nich-samych?wersja=mobilna