U nas dość głowę spuścić, ileż to widoków! Wspaniałych, dumnych, pysznych, okazałych, wzbudzających zachwyt. Przeważnie wzajemny. To wprost niezwykły zestaw osobowości, który pojawia się czasem w skromniejszym rozmiarze, czasem wręcz w indywidualnym zapędzie, ale gdy przyjdzie pora – umysłów do wzajemnego wsparcia nie braknie, tak samo, jak potem rąk do podpisu. I właśnie taka pora nastała. Lada dzień wyląduje w Warszawie Air Force One z prezydentem Donaldem Trumpem na pokładzie. Tak, tak. Tym samym, o którym pewien inny polityk mawiał, że jest o jednego Donalda za dużo. I wkrótce jego przepowiednia się spełni. Pewnie jako jedyna.
Ale wracajmy do naszych baranów. Naszych, nie naszych, nieważne. Wracajmy. Otóż wzmiankowany zestaw uczonych mężów, uczonych, a nawet ćwiczonych w minionych latach na stanowiska polskich przedstawicieli w zagranicznych stolicach, uznał, iż właśnie teraz należy posłać epistołę do prezydenta największego mocarstwa świata, by zwrócić mu uwagę na fakt, o którym nie ma najmniejszego pojęcia. Ów fakt polega na tym, że prezydent USA w ogóle nie orientuje się kogo zamierza odwiedzić, a – nie daj Boże – komu zamierza poświęcić kilka przyjaznych słów. Wszak Donald Trump w ogóle nie ma własnych służb, ani dyplomatycznych, ani tajnych, ani żadnych innych, zatem kto ma mu opowiedzieć prawdziwą historię o dzisiejszym obliczu Polski? No, kto? Jak nie oni, to kto, jak nie teraz, to kiedy? I dlatego właśnie uczeni panowie Byczewski, Kozłowski, Ogrodziński, Schnepf, Dziemidowicz, Lipszyc, a także Cieniuch i jeszcze kilku innych postanowili rozjaśnić umysł Donalda Trumpa i sprowadzić go na właściwy tok rozmyślań. Kraj i państwo, które niedawno tak bardzo wychwalał podczas poprzedniej wizyty amerykański prezydent, po prostu tonie w tyranii. Prawa człowieka – łamane, represje widać na każdym rogu ulicy. Praworządność – nie istnieje, a zło jest nie tylko respektowane przez władze, ale nawet inspirowane. Tylko patrzeć, jak zapłoną stosy, zapełnia się kazamaty, a swobodnie będą mogli się poruszać jedynie członkowie partii rządzącej, ich rodziny i może kilku, tak dla mylącego przykładu, opozycjonistów.
Powiem, że zatroskanie o losy Ojczyzny tych obywateli bardzo mi imponuje. Dziś jeszcze bardziej mam pewność, że żyję w najgorszych dla Polaków czasach, ponieważ moi rodacy w ogóle nie potrafią odróżnić dobra od zła i wciąż popierają tych nędznych uzurpatorów, poprzebieranych za dobroczyńców i tropicieli mafii i złodziei. Prawdziwymi okazami szlachetności są idole sygnatariuszy, którzy rządząc dawali przez ostatnie lata niepoliczalne dowody swego oddania Polsce, pilnując jej interesów poprzez swych specjalnych namiestników. Co było widać podczas warszawskiej, i nie tylko, prywatyzacji, systematycznej walki z podatkowymi, paliwowymi i innymi mafiami, co było też słychać podczas nieprzerwanych dyskusji w restauracji „Sowa i Przyjaciele”. Na koniec mam jeszcze takie drobne pytanie, a może wręcz pytanko – czemuż to naszych wspaniałych dyplomatów, tak bardzo martwiących się o przyszłość Polski, zatkało kilka lat temu, kiedy inny prezydent USA wyrażał się publicznie o naszym kraju dość pogardliwie, przypisując nam organizację obozów zagłady? Panowie, Wasza odwaga ma jednak pewną wadę. Zgadnijcie, jaką? Nie, nie podpowiem. Jesteście wykształceni i z dużych miast. Musicie do tego dojść samodzielnie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/461213-byli-listy-pisza-do-prezydenta-trumpa