Coś takiego może wymyślić tylko osoba niezwykle mądra. Albo Grzegorz Schetyna. Ów przywódca totalnych ogłosił, że Katowice są miejscem tegorocznej defilady wojskowej, ponieważ jest to okręg wyborczy premiera Morawieckiego. Dlatego czuję obowiązek podpowiedzenia Grzegorzowi Schetynie, że już sto lat temu wpadli na ten trop powstańcy, organizując tu militarny sprzeciw wobec Niemców. Wcale nie niemieckie bezprawie i prześladowanie ludności polskiej były przyczynami wybuchu Powstań Śląskich. Ten wybuch był rezultatem tajemnej wiedzy, wyprzedzającej historię o cały wiek. Już wówczas Wojciech Korfanty i jego koledzy mieli przekonanie, że Mateusz Morawiecki wybierze sobie Górny Śląsk, jako najlepsze miejsce, z którego starać się będzie o poselski mandat. A cała reszta jest tylko konsekwencją tej ekstrapolacji. Schetyna więc niczego nowego nie odkrył, jedynie potwierdził dobrze znane fakty.
Nie mylą się też partyjni koledzy szefa totalniaków i ich kumple po intelekcie. Wszak gołym okiem widać, że siła dzisiejszej armii polskiej w żaden sposób nie potrafi dorównać tej zarządzanej przez osiem lat przez wybitnych strategów Tuska, Schetyny i całej ich drużyny arcymistrzów. Liczebne zminimalizowanie armii, by mogła ona w ciągu kilkunastu godzin odliczyć od pierwszego do ostatniego żołnierza jest w istocie osiągnięciem na miarę potrzeb Polski. Upadek przemysłu zbrojeniowego też ma swoją cenę. Wyszydzania ewentualnych bliższych sojuszy pod hasłem „robienia Amerykanom laski” jest również prawdziwym osiągnięciem ówczesnego ministra spraw zagranicznych. Schetynie nie podobały się wcześniejsze defilady w Warszawie, teraz nie przypadła mu do gustu katowicka. Takie poczucie smaku. A jaka parada umysłowych mocy! Drżyjcie przeciwnicy! Koalicjanci zresztą także.
-
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/459468-przemarsz-bezmyslnosci-totalnych-jeszcze-troche-potrwa