Nie wierzę w to, że Guyowi Verhofstadtowi stanie się jakakolwiek krzywda za jego skandaliczną wypowiedź, w której belgijski polityk znieważył uczestników warszawskiego Marszu Niepodległości z 11 listopada 2017, nazywając ich „faszystami” i „neonazistami”. Nie dopuszczą do tego fałszywi zwolennicy praworządności w krajach Unii Europejskiej.
CZYTAJ WIĘCEJ: Verhofstadt odpowie za nazwanie uczestników MN mianem „faszystów”? PE zajmie się sprawą uchylenia immunitetu Belga
Gdybyż tylko w tych przytoczonych określenia objawiła się ignorancja Verhofstadta, byłoby to przykre i wystawiało świadectwo jego nieuctwa. Niestety, swoim oficjalnym wystąpieniem, dał dowód bezczelnej złośliwości i niechęci do Polski. Nie nam skrupulatnie wskazywać, ile w jego nieodpowiedzialnym zniesławieniu Polaków, idących w manifestacji w dniu Święta Niepodległości, było własnego wkładu emocji i świadomej manipulacji, a ile nieuczciwych podpowiedzi przedstawicieli polskiej opozycji, siedzących na co dzień w brukselskich ławach euro parlamentu.
Dlaczego nie mam wątpliwości, że Verhofstadt nie poniesie prawnej odpowiedzialności za swoje oburzające słowa? Choć jako ważnemu i znanemu polityki UE nie wolno było kierować fałszywych i szkodzących oskarżeń przeciwko jakiemukolwiek państwu. Otóż zakładam, że Parlament Europejski nie pozbawi Verhofstadta immunitetu.
Nie znaczy to jednak, że sprawa jest całkowicie przegrana. Z mojego punktu widzenia odnieśliśmy pewien sukces. Stała się rzecz ważna. Polskim prawnikom z Instytutu Ordo Iuris udało się pokonać przeszkody, jakie spotkali w rodzimym wymiarze sprawiedliwości. I doprowadzili do tego, że prawdopodobnie sprawa stanie podczas plenarnego posiedzenia euro parlamentu. Bez względu na wynik głosowania nad wnioskiem o odebranie Verhofstadtowi immunitetu, zostanie on wskazany palcem przez polskich pełnomocników jako fanatyczny polityk pełen nienawiści i buty, przyznający sobie sam prawo do oskarżania i osądzania. A więc naruszania standardów do przestrzegania których sam sprawca tych nieprawości nawołuje. Już to winno być dla niego dostateczną lekcją do wstydu. Nie sądzę, żeby był w stanie przekonać innych euro posłów, że 11 listopada 2017 roku przez ulice stolicy Polski przemaszerowało 60 tysięcy „faszystów” i „neonazistów”. Nawet wtedy, gdy euro parlamentarzyści polskie opozycji będą wychodzili ze skóry, żeby wesprzeć Verhofstadta w rozmnażaniu „faszystów” i „neonazistów”. Wykluczyć tego nie można. Być może też Rafał Trzaskowski, w porozumieniu z Hanną Gronkiewicz–Waltz, pchnie do Brukseli na pomoc belgijskiemu politykowi, ulubienicę swojej poprzedniczki, dyrektorkę wydziału bezpieczeństwa i porządku w stolicy, Ewę Gawor, byłą funkcjonariuszkę MSW z czasów PRL. Z liczydłem w ręku i lornetką.
Fakt, że jacyś polscy sędziowie podjęli najpierw decyzję o umorzeniu sprawy wniesionej przez dr Bawera Aondo-Akaa, jest rzeczą ich kompromitującą. I zarazem wymagającą osobnego rozliczenia, jeśli idzie o ich profesjonalizm.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/458397-czy-polityczna-arytmetyka-verhofstadta-zostanie-podwazona?wersja=mobilna