Nie mam Twittera, nie mam Facebooka ani nawet Naszej Klasy. Zatem nie mogę ogłosić, że nie jestem LGBT i bardzo kocham swoją żonę, swoje dzieci i swoje wnuki. A w tramwaju nie pytam pasażerów o orientację seksualną. Tak samo jak nie pytałem o to kolegów i koleżanek w liceum czy na studiach. Nawet jeśli mój dom nie jest strefą wolną od LGBT, to nic o tym nie wiem, bo moi goście nie informują mnie o tym, a ja o to nie pytam.
Uważam, że publiczne deklarowanie jakiejkolwiek orientacji seksualnej jest wobec mnie mobbingiem i zamachem na moje samopoczucie, a także podważa moje wywiedzione z wychowania przekonanie, że w ludzkich zbiorowościach szanuje się prywatność swoją i cudzą. A jeśli nie to proszę bardzo: wczoraj uciął mnie w piętę komar, dzisiaj miałem lekko podwyższoną temperaturę, zęby myłem równo pięć minut, w toalecie byłem cztery razy, na śniadanie zjem bułkę z serem i wypiję sok pomarańczowy, moje łóżko stoi wezgłowiem na wschód, mój brat wczoraj miał zadzwonić, ale nie zadzwonił, muszę obciąć paznokcie. Ciekawe?
Interesuje to was drodzy homosie? A stuknijcie się wszyscy w głowę!
CZYTAJ WIĘCEJ: Homoseksualiści zdradzają publicznie swoją orientację na TT w akcji #JestemLGBT. Internauci pytają: „Kogo to obchodzi?”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/457195-nowy-ekshibicjonizm