Nie łudźmy się, jeżeli opozycja wygra jesienne wybory parlamentarne, to nikt nie będzie oglądał się na Konstytucję wprowadzając postulaty zawarte w deklaracji „Samorządowa Rzeczpospolita”, którą podpisano w Gdańsku 4 czerwca. Cel deklaracji jest jasny: okopać się w małych księstewkach i skupić w nich taką władzę, aby ew. ponowne dojście do władzy prawicy nie miało większego znaczenia.
O tym, że opozycja liczy się z jesienną porażką, świadczy chociażby jej kurs na Senat. W sejmowych kuluarach mówi się o tworzeniu wspólnej listy, która miałaby odbić Izbę Wyższą z rąk Prawa i Sprawiedliwości. Co jednak, kiedy opozycja jesienią odsunie PiS od władzy? Czy uda się jej prowadzić politykę równie skuteczną co obecnemu rządowi? Przypomnę tutaj przedwyborczą rozmowę Agnieszki Kublik z prof. Radosławem Markowskim w „Gazecie Wyborczej”. Politolog, który – delikatnie mówiąc - nie pała sympatią do obozu Zjednoczonej Prawicy, przyznaje, że największym wyzwaniem stojącym przed opozycją, jeżeli ta wygra jesienią wybory, będzie rozliczenie rządów PiS. Jeżeli to się nie uda, dojdzie do kompromitacji.
Do niedawna się upierałem, że warto za wszelką cenę [wygrać wybory przez opozycję – przyp. red.]. Ale dziś się obawiam, że najgorszą rzeczą jest kompromitacja opozycji, która by ośmieszyła się po roku rządów. To mogłoby wynikać i z niemożności konstytucyjnych rozliczeń obecnie rządzących, i z braku sensownej alternatywy w polityce socjalnej, w której nie można ciągnąć chybionego rozdawnictwa dla bogatych – a jednocześnie rzeczywiście mamy wciąć tylu potrzebujących
—mówił w przedwyborczej rozmowie z „Gazetą Wyborczą” prof. Radosław Markowski.
Dalej profesor podkreśla, że ważną kwestią, z którą nowy rząd będzie musiał sobie poradzić jest konieczność uregulowania relacji: państwo – Kościół. Zdaniem Markowskiego opozycja polegnie w momencie, gdy przyjdzie do pracy nad ustaleniem wspólnego stanowiska.
Jeśli te wszystkie kwestie obecnej opozycji się nie udadzą, to PiS wróci do władzy na wiele, wiele lat
—kończy Markowski.
Wróćmy do wygranej obozu Zjednoczonej Prawicy w ostatnich wyborach parlamentarnych. Kto się spodziewał, że po ośmiu latach rządów PO-PSL nastaną większościowe rządy PiS? Nikt? No właśnie. Salon III RP wyrwany z błogiego snu już wie, że przegrać można zawsze i z każdym. A „ciężarna zakonnica…”. To się powtórzyć nie może. Gdyby opozycji udało się odsunąć PiS od władzy, to zostanie zrobione wszystko, dosłownie wszystko, aby nigdy nie doszło do powtórki z 2015 roku, a jeżeli już, to aby nie miało to żadnego znaczenia. Stąd próba skierowania władzy do samorządów, gdzie obecna opozycja ma sporą władzę. Stąd m.in. postulat „zniesienia odgórnego ograniczenia kadencyjności”, aby obecni prezydenci Gdańska, Warszawy, Wrocławia, Poznania, mogli spokojnie przez lata budować lokalne powiązania, które będą nie do przecięcia.
Ale deklaracja „Samorządna Rzeczpospolita”, to nie tylko chęć okopania się w regionalnych księstwach. Ciekawie na gdańską deklarację spojrzał Michał Karnowski. Zwrócił on uwagę, że opozycja próbuje uczynić z wyborów parlamentarnych wybory samorządowe, w której nie poszło jej wcale tak źle. Wygrała w wielkich miastach, a nawet odbiła kilka innych. Stąd pomysł, aby skupić się na znanych i lubianych w lokalnych środowiskach samorządowcach.
POLECAM ROZMOWĘ MARCINA FIJOŁKA Z MICHAŁEM KARNOWSKIM I WOJCIECHEM BIEDRONIEM W TELEWIZJI WPOLSCE.PL.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/450085-cel-deklaracji-jest-jasny-okopac-sie-w-malych-ksiestewkach