Pożar w magazynie rzeczy zużytych nikogo specjalnie nie interesuje, ale innego zdania są sprzymierzeni w jednym – zwalczaniu jakichkolwiek oznak sprzeciwu wobec dzisiejszej brukselskiej nomenklatury.
Przyzwyczaiła się ona do dyktatury każdym sposobem, więc najlepiej zarzucać swe marne maniery innym. I po to właśnie Donald Tusk dostał stałą przepustkę do Polski, by robić, co tylko może, byle tylko oddalić zwycięstwo PiS w jesiennych wyborach parlamentarnych. Brukselnicy nie wzięli jednak pod uwagę dość ważnej okoliczności – Tusk stracił wszelkie walory przywódcze. Ale to nie dziwi, albowiem w Unii przywódcą jest tylko w trakcie czytania porządku obrad, a reszta jego obowiązków polega na skwapliwym wypełnianiu poleceń. Nie będę przypominał czyich, bo to już nudne.
Że w Gdańsku nie zaskoczył nawet odźwiernych w hotelu – powszechnie przyjęto do wiadomości. Ale, że całkowicie zatracił polot w dziedzinach, w których był mistrzem nad mistrzami, jednak zaskoczył. Spocony, męczący się z własnymi myślami były premier, to oznaka nowa i ona właśnie przesądza, że do nijakiej polityki się nie nadaje. Już ciągnie w dół, nawet tak bezbarwnego jegomościa, jakim jest Schetyna. Słynne blagi Tuska na temat podatku liniowego, natychmiastowej likwidacji Senatu, prędkiego remontu systemu opieki zdrowotnej robiły pewne wrażenie, choć czas upływał, a o realizacji ani widu ani słychu. Męcząc się i zgromadzonych słuchaczy wpadał w koleiny, z których wydobyć się trudno. Stwierdził bowiem, że wprawdzie TVP jest „ich”, ale „nasz” powinien być internet. Ten sam, przeznaczony przez Brukselę do nieustannej inwigilacji i cenzury. To bezmyślność nr 1, ale ta z numerem 2 też obnaża pustkę logiki prelegenta. Jakże telewizja publiczna mogła zadecydować o porażce wychowanków Tuska, skoro wszyscy oni gromadnie się upierali, że nikt TVP nie ogląda, jedynie jakiś margines złożony z politycznych miernot. Ten cwaniak nad cwaniaki nigdy by kiedyś tego nie powiedział. Wprawdzie chciał tę telewizję zlikwidować poprzez twierdzenie, że abonament to niepotrzebna i szkodliwa danina, ale świadczyło to tylko o tym, że już wówczas TVP, na którą nie miał wpływu, była dla niego groźna.
Nie został więc Tusk powitany w Brukseli, po powrocie z Gdańska, wiwatami. Ale ma on wciąż tę samą misję, zapewne najważniejszą do końca kadencji. Rozrabiać w Polsce bez ograniczeń. Być może następnym razem honorować go w Gdańsku będą mundurowi przebrani w pruskie uniformy. To może być już trwały zwyczaj w wolnym mieście. Wolnym od politycznej kultury, ale pełnym politycznej hucpy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/449777-tusk-wzywa-do-internetowej-sieci-ktora-chce-kontrolowac