To jest rozprawa o wolność słowa. Facebook cenzurując treści w internecie, usuwając konta albo nie dopuszczając do publikacji jakiś treści, łamie art. 54 Konstytucji RP - mówi portalowi wPolityce.pl Maciej Świrski, założyciel Reduty Dobrego Imienia - Polskiej Ligi Przeciw Zniesławieniom w nawiązaniu do systemu wykrywającego zniesławienia Polski w internecie.
Przed Sądem Okręgowym w Warszawie w środę rozpoczął się proces z powództwa Macieja Świrskiego przeciwko Facebookowi. Świrski reprezentujący Redutę Dobrego Imienia złożył powództwo prywatne przeciwko portalowi społecznościowemu jeszcze w 2016 r. po Marszu Niepodległości.
CZYTAJ WIĘCEJ: Takiego procesu jeszcze nie było! Świrski zarzuca Facebookowi cenzurę i dyskryminację ze względu na narodowość, poglądy i wyznanie
To jest rozprawa o wolność słowa. Facebook cenzurując treści w internecie, usuwając konta albo nie dopuszczając do publikacji jakiś treści łamie art. 54 Konstytucji RP. Popularny portal społecznościowy de facto łamie też dobra osobiste, bo prawo do informacji jest dobrem osobistym obywatela. Moje dobra osobiste zostały złamane przez Facebook, ponieważ nie mogłem znaleźć informacji o Marszu Niepodległości. Konto Marszu Niepodległości zostało w tamtym czasie zawieszone przez portal społecznościowy. Nie jestem ani członkiem ani zwolennikiem Ruchu Narodowego, który jest organizatorem Marszu Niepodległości. Chciałem wspólnie z innymi świętować rocznicę odzyskania niepodległości, ale Facebook mi to uniemożliwił. Stąd jest ten proces
— ocenia Świrski.
Sukcesem jest to, że proces rozpoczyna się przed polskim sądem. Facebook dążył do tego, żeby oddalić proces z Polski. Podpisując umowę z Facebookiem człowiek zgadza się na ich warunki. A te warunki mówią, że spory prawne są rozwiązywane na prawie amerykańskim w Palo Alto. Jednak sąd uznał właściwość polskiego sądu. Polskie prawo konsumenckie ma przewagę. Jestem konsumentem, a nie firmą, która współpracuje z Facebookiem. Takie korporacje jak Twitter czy Google mają wielkie możliwości finansowe. Dorównują znaczeniem finansowym i mocą ingerowania w życie obywateli państwom. Jednak jeżeli państwo demokratyczne ingeruje w życie obywateli robi to na podstawie legitymacji demokratycznej. Wyborcy wybierają swoich przedstawicieli, ci uchwalają prawo, które ingeruje w życie obywateli np. ograniczając wolność słowa albo ograniczając dostępność pewnych treści. Przykładem jest regulacja państwowa zakazująca udostępniania treści pedofilskich albo treści komunistycznych czy nazistowskich. Wydawałoby się, że regulacje twitterowo-facebokowe mają ten sam cel, czyli nie zgadzają się na rozpowszechnianie takich treści. Problem polega na tym, że nie ma żadnego trybu odwoławczego w przypadku gdy automat zaneguje wpisy, które nie mają nic wspólnego z zakazanymi treściami. Ale algorytm działa w określony sposób. Przykładem w tym procesie jest kwestia symbolu polskiej Marynarki Wojennej z XVI wieku który został zanegowany przez algorytm Facebook i usunięty. Na symbolu znajduje się przedramię trzymające miecz, dawny polski symbol. Facebook jednak go zanegował jako symbol faszystowski, bo algorytmy skojarzyły go z Falangą
— wyjaśnia.
Facebook nie ma żadnej legitymacji demokratycznej do cenzurowania treści. Algorytm jest ważniejszy niż zdrowy rozsądek. To samo dotyczy też wyszukiwarki Google, w której po wpisaniu do wyszukiwarki frazy symbole czy znaki nazistowskie, pojawia się symbol Polski walczącej. Tu także działa algorytm, który został w odpowiedni sposób zaprogramowany bez zwracania uwagi na polską wrażliwość i kwestię ochrony tego znaku w polskim systemie prawnym
— podkreśla Świrski.
Ostatnią sprawą jest dyskryminacja. Facebook jedne treści udostępnia, natomiast ogranicza dostępność do innych. Treści lewicowo-komunistyczne są z powodzeniem udostępniane. Nikt ich nie ogranicza. Rzekomo nie naruszają polityki Facebooka. Natomiast treści tradycyjne czy związane z tożsamością narodową są uważane jako niezgodne ze standardami portalu społecznościowego. Niesamowita nierównowaga. Wszyscy ludzie korzystający z Facebooka aktywni politycznie czy ideowo znają tego rodzaju cenzuralne praktyki. Dyskryminacja katolików polega nie tylko na tym, że jakieś treści nie są publikowane, ale na tym, że są publikowane treści obrażające tradycyjne wartości. Mimo, że mamy do czynienia ewidentnie z językiem nienawiści te treści są uznawane za niegodzące w politykę treściową Facebooka. Reduta Dobrego Imienia wielokrotnie próbowała usunąć stronę obrażającą powstańców warszawskich. Ubliżające powstańcom warszawskim zdjęcia opublikowano z obelżywymi komentarzami. Były to ostatnie zdjęcia z życia ludzi wziętych do niewoli przez Niemców na ul. Dworkowej. Wyszli omyłkowo z kanału prosto w ręce Niemców a kilka minut później zostali rozstrzelani. Facebook opublikował je mimo wielokrotnych protestów różnych ludzi. Portal stwierdził, że rzekomo nie łamią jego polityki i nikogo nie obrażają. To zjawisko nierównowagi z którą należy coś zrobić. Warszawski proces z Facebookiem jest po to, żeby uświadomić wagę problemu, bo wolność słowa i prawo do kultywowania własnej tożsamości narodowej jest elementarnym prawem człowieka
— twierdzi.
Not. TP
-
Prezydent Andrzej Duda dla tygodnika „Sieci” - pierwszy WYWIAD po wyborach europejskich: Nie boję się Tuska. To trzeba przeczytać!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/449697-swirski-facebook-lamie-art-54-konstytucji-rp?utm_campaign=Polityka%20w%20Sieci%20%20%7C%20%20Newsletter&utm_medium=email&utm_source=Revue%20newsletter
Komentarze
Liczba komentarzy: 18