Trudno snuć przewidywania ws. jesiennych wyborów. To jak wróżenie z fusów. Rodzima polityka jest jak pogoda w maju Anno Domini 2018. Zmienia się bardziej niż marudna kobieta.
Kto o zdrowych zmysłach jeszcze pół roku temu stawiałby na to, że nowy projekt Roberta Biedronia będzie walczył o przeżycie w stosunkowo szybkim tempie powtarzając scenariusz znany z przypadków Ruchu Palikota i innych sezonowych ugrupowań?
Kto przewidziałby, że Donald Tusk nie będzie już stawiany w roli katechona, którego rychły powrót na opozycyjny łez padół miał przesądzić o zwycięstwie totalsów w jesiennych wyborach i pokrzyżować szyki Andrzejowi Dudzie?
Wszystko uległo zmianie. Biedroniowi brakuje tlenu i nie spędza już snu z powiek polityków Koalicji Europejskiej. Tusk staje się z kolei balastem dla zjednoczonych sił totalsów jako dinozaur podsycający nastroje szkodzące KE. W dodatku jego sondażowe porażki nie są dobrym prognostykiem.
Czy to oznacza, że jesienne wybory już można potraktować jako rozgrywkę z gatunku „Eurowybory 2”. W żadnym razie. Powyższe przypadki jasno wskazują, że jakiekolwiek prognozy na październik są wróżeniem z fusów. Bez względu na to, czy dotyczą partii X czy Y. Zwłaszcza gdy jedna i druga strona może zachowywać swoje asy na czarną godzinę.
W końcu to zakurzone haki niejednokrotnie przesądzały o ostatecznym rezultacie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/449009-biedron-walczy-o-przezycie-tusk-staje-sie-balastem